czwartek, 25 kwietnia 2013

Odrobina masochizmu

Jonathan Carrroll

04.05.2005
 
Czasami mam ochotę na odrobinę masochizmu — to coś takiego jak chęć, by wziąć do ust świeży chrzan  — otwieram wtedy strony księgarni Amazon.com, żeby poczytać recenzje moich książek napisane przez  czytelników. Skrajna przesada i zajadła złośliwość niektórych negatywnych recenzji nie przestaje mnie  zdumiewać. Ich — jak to się mówi? — zacietrzewienie.
Jeśli mnie nie podoba się jakaś książka, odkładam ją po pięćdziesięciu stronach i zaczynam czytać coś innego. To chyba brzmi logicznie, prawda? Jeśli film nudzi mnie albo denerwuje, to po półgodzinie wyłączam  wideo i biorę się do czegoś innego. Jednak ci czytelnicy nie tylko kończą je czytać, ale jeszcze zadają sobie trud, aby wejść do Amazonu i napisać recenzję, w której traktują te książki tak, jakby zamordowały ich  matki albo pokradły im oszczędności całego życia.
O co tu chodzi? Nie przypominam sobie, aby jakakolwiek książka, którą przeczytałem, wywołała we mnie  aż taką wściekłość. Łącznie z najgorszą lekturą w moim życiu, czyli The Golden Warrior Hope Muntz, którą musiałem przeczytać w dziesiątej klasie na języku angielskim.

Jonathan Carroll "Oko dnia" (Carrollblog), przełożył Jacek Wietecki.

6 komentarzy:

  1. Słuszną uwagę zawarł tu Carroll, którego jeszcze nie czytałam wprawdzie, ale dwie jego książki kupiłam i mam zamiar w najbliższym czasie je przeczytać. Jak mi się nie podoba to odkładam, a jeżeli już czytam to to nie urągam tylko rzeczowo oceniam. Trudno by wyładowywać swe emocje w recenzjach. Ale cóż, gdzieś im ujście trzeba znaleźć.))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś, dawno, dawno temu, jakieś ponad 20 lat, to był jeden z moich ulubionych pisarzy. Z perspektywy czasu poleciłbym "Krainę chichów" i "Śpiąc w płomieniu", może jeszcze coś.

      Usuń
  2. Przez moment myślałem, że są tam książki twojego autorstwa :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) No tak, gdyby nie informacja na końcu tekstu. ale własciwie mógłby to napisać niejeden pisarz, także polski.

      Usuń
  3. No tak, czytam sobie w Wikipedii, że "Oko dnia" wydano tylko w Polsce. A jak inaczej, jeśli w tym kraju uczono w szkołach przez całe lata tylko rosyjskiego i niemieckiego. Wszyscy inni po prostu wchodzą sobie w bloga i czytają w oryginale, po angielsku. Nam trzeba było przetłumaczyć...

    Dawno nie czytałam Carrolla. Kilkanaście lat temu dostałam w prezencie od bratowej "Krainę chichów", przeczytałam zachwycona na pniu i na fali jeszcze kilka tytułów, ale jako że zmieniamy się z upływem czasu chcę zrobić podejście współczesne do jego pisania, kilka tytułów na półce, ciekawa jestem tego spotkania po latach.

    Zacietrzewienie w każdych okolicznościach niewskazane. Ale jeśli coś mi się nie podoba, to mam prawo o tym napisać, zwłaszcza u siebie, fałszywe pochwały lub milczenie mogą być gorsze od złych recenzji. Zresztą staram się wyciągać na wierzch wszelkie możliwe pozytywy dla zrównoważenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to z bloga Carrolla. Inni uważają, że po co wydawać jak jest dostępne w sieci, nikt nie kupi. U nas, na fali zainteresowania autorem oraz fakcie słabej znajomości angielskiego przez szeroki ogół (chociaż coraz z tym lepiej), jednak wydano. Ja się zgadzam z Carrollem, po co jeszcze pisać i komentować z nienawiścią, jeśli mi się nie podoba, jest tyle ciekawszych książek, że im się chce. U mnie ksiązka dostaje trochę większy kredyt zaufania, 100 stron, a potem porzucam ją, chociaż bardzo rzadko, nie czytam wszystkiego, przed lektura dobrze sprawdzam o czym jest książka, to i mniej rozczarowań. Czasami myślę, żeby częściej wracać i trzymać się sprawdzonych autorów.

      Usuń