czwartek, 13 lutego 2014

Pochwała grubych książek

"W młodości odwiedzałem mojego przyjaciela i mistrza Kornela Filipowicza. Powiedzieć, że traktował żółtodzioba po partnersku, to nic nie powiedzieć. Siadałem po przeciwnej stronie olbrzymiego zagraconego biurka, Kornel częstował rozpuszczalną nescą, zapalał papierosa, najpierw powściągliwie zwierzał się z jakichś swoich problemów warsztatowych, potem podnosił głowę i pytał: A ty? Piszesz coś? Co piszesz? – Opowiadanie – ledwo artykułowałem, udławiony dumą, że klasyk ze mną jak pisarz z pisarzem gwarzy. – Opowiadanie – powtarzał. – Wieleż będzie miało stron? – Dwanaście – odpowiadałem. Kornel zamyślał się i po chwili mówił: – Piękny rozmiar.

Otóż Nie ma się czego bać Juliana Barnesa, ma rozmiar nie tyle piękny, ile taki jak Pan Bóg przykazał: trzysta stron z niewielkim hakiem. Piękny rozmiar – bez mała sześćset – jak na powieść, ma się rozumieć, ma inna jego książka Arthur & George. Nie czytałem, choć wiarygodne zachwyty o tym dziele – na przykład piórem Marcina Króla – zostały sformułowane. Nie czytałem, odkładam na później, odkładam, szczerze mówiąc, na czarną, a nawet najczarniejszą godzinę. Odkładam na specjalne, latem wykonane, przeznaczone na grube, a nawet bardzo grube tomy – regały. Tak jest: na wieczność je obstalowałem. Tak jak gromadzę zapasy gauloise’ów – gromadzę zapasy grubych, a nawet bardzo grubych książek. Sposób może nie na wieczność, ale na prolongatę ostatniego oddechu. Grube książki są twoimi Szeherezadami, olimpiadami, mundialami, twoimi podróżami, twoją wodą życia.

Tylko grube książki są w twoim zasięgu – w kosmos nie polecisz, w olimpiadzie już nie weźmiesz udziału, na mundial nie pojedziesz, w podróż dookoła świata nie ruszysz, nawet do Wenecji ci się już nie chce, masy rozmaitych rzeczy już nie dasz rady zrobić, ale nadzieję na przeczytanie grubej książki możesz mieć zawsze; choćbyś był nie wiadomo jak przyciśnięty do muru, zawsze możesz wziąć do ręki Historię Chin albo Annę Kareninę, albo wszystkie trzy tomy Millennium, albo Arthura & George’a i zawsze możesz mieć złudzenie, że przed końcem – dobrniesz do końca".

Jerzy Pilch, Dziennik, Wielka Litera 2012. 

Źródło: Płaszcz zabójcy


8 komentarzy:

  1. Wnioskuję o powrót kratek do głosowania poziomu swojego zadowolenia z przeczytanego fragmentu.
    Świetne. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wniosek przyjęty przez aklamację. Cała redakcja W zaciszu biblioteki w składzie redaktor naczelny, sekretarz redakcji, researcher, dwie hostessy, była za, jedynie fotograf, który pracuje u nas na umowę zlecenie pokazał focha, a także grafik co to ma umowę o dzieło trochę grymasił :)

      Usuń
    2. Pewnie są kiepsko wynagradzani, a tu jeszcze jakieś obce baby wymagania mają... ;)

      Usuń
    3. Zatrudnieni na umowy śmieciowe, a muszą odwalać najczarniejszą robotę i nawet dobrego słowa nigdy od naczelnego nie usłyszą :)

      Usuń
    4. Naczelny dostanie program naprawczy, w wyniku którego nastąpi zwolnienie niezadowolonych :)))

      Usuń
  2. Dzień dobry.
    Uwielbiam Pilcha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór. Lubię jego styl.

      Usuń
    2. Dobry wieczór, nie interesuje mnie ani zapijanie smutków (podobno cholery potrafią pływać, to jest bezcelowe) albo piłka, i kobiety,ale styl można jeść łyżkami. Zgadza(m) się.

      Usuń