Trzy
miasta: Wilno, Warszawa i Nicea, dwa kraje: Polska i Francja i jeden
człowiek: Romain Gary (właśc. Roman Kacew). Miał bardzo ciekawe i barwne
życie. Tym co przeżył można by obdzielić kilku ludzi. Ale to nie jest
opowieść o nim, a przynajmniej nie tylko. "Obietnica poranka" to jedna z
najbardziej wzruszających i pięknych książek poświęconych matce jakie
kiedykolwiek zostały napisane.
„Miłość
macierzyńska to obietnica, którą życie daje u progu i której nie
dotrzymuje nigdy. I z tym niedosytem pozostać trzeba do końca życia.
(...) O pierwszym przebłysku świtu przeprowadziło się gruntowne studia
nad miłością i dokumentację nosi się ze sobą. Wszędzie, dokąd pójdziemy,
nosimy w sobie truciznę porównań i czas mija na oczekiwaniu tego, co
już kiedyś otrzymaliśmy.”[s.42-43]
Była
kobietą wielkiego serca i niezwykłych przymiotów charakteru, chociaż
nie pozbawioną wad i śmiesznostek, zdecydowaną zrobić wszystko aby
osiągnąć cel jaki sobie postawiła w życiu. Jej syn będzie kiedyś wielkim
bohaterem, generałem, wspaniałym francuskim pisarzem i ambasadorem
Francji. Dla niego ona była wszystkim co miał, jego największym skarbem
ale też i przekleństwem. Przez całe swoje życie będzie się starał
sprostać jej marzeniom, zrealizować plany jakie przed nim nakreśliła,
zdążyć przed jej śmiercią, aby zobaczyła, że życie, które mu poświęciła
nie poszło na marne.
"Nie
słyszałem już śmiechu, nie widziałem ironicznych spojrzeń, obejmowałem
jej ramiona i myślałem o wszystkich bitwach, jakie dla niej stoczę, o
obietnicy, jaką sobie złożyłem o świcie mojego życia, że otrzyma ode
mnie sprawiedliwą nagrodę, że nadam
sens jej poświęceniu i że powrócę kiedyś do domu po zwycięskiej walce o
władzę nad światem z tymi, których siłę i okrucieństwo uczyłem się
poznawać od pierwszych dni." [s.15]
I
tak też się dzieje. Romain Gary zostaje bohaterem Wolnej Francji
podczas II Wojny Światowej, odznaczonym największym francuskim
odznaczeniem krzyżem wyzwolenia, pisarzem dwukrotnie zdobywającym
Nagrodę Goncourtów za swe powieści i wreszcie francuskim konsulem
generalnym w Kalifornii. Przede wszystkim jednak dzięki staraniom i
poświęceniu matki staje się prawdziwym mężczyzną i dobrym człowiekiem,
kochającym zwierzęta, walczącym ze wszystkimi bożkami współczesnego
świata, głupotą, małością, przesądami, pogardą, nienawiścią,
zakłamaniem, uprzedzeniami, o których to często opowiadała mu w
dzieciństwie, zawsze dotrzymującym raz danego słowa i spełniającym swoje
obietnice.
A
wszystko to dzieje się za sprawą optymizmu i wiary jaką mu przekazała:
że wszystko będzie dobrze, że Bóg jest artystą, a życie sztuką i, że nie
pozwoli na jakiś bezsensowne zakończenie, bo sztuka nie może się źle
skończyć lecz tylko zgodnie ze swoimi regułami. "Obietnica poranka" to
także hołd złożony Francji i Francuzom, z wszystkimi ich wadami i
słabościami jak też i wieloma wspaniałymi cechami.
Romain
Gary potrafił pięknie pisać o uczuciach, z delikatnością, ciepłem i
subtelną ironią, które są tak charakterystyczna dla jego stylu
pisarskiego. Czytając jego książkę czujemy do niego wyraźną sympatię i
nawiązuje się między nim a czytelnikiem nić porozumienia, chcielibyśmy
się z nim zaprzyjaźnić. "Obietnica poranka" kończy się słowami
"Przeżyłem życie...". Można by to zdanie z łatwością dokończyć słowami
"dobrze i uczciwie".
"Obietnica poranka" (La promesse de l'aube), Romain Gary, tłum. Jerzy Pański, Czytelnik, str.458.
Nie słyszałam o tej książce, ale zdecydowanie mam ochotę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńTo jednak ciężkie żyć wciąż pod presją spojrzenia matki, która nakłada na nas wciąż nowe wymagania.
W którymś momencie człowiek może zatracić perspektywę swoich własnych pragnień, a oczekiwań rodzica.
czytając tą recenzję, skojarzyłam mimochodem książkę Różewicza ,,Matka odchodzi,, , chociaż tamta jednak mocniej stanowi rozrachunek i totalny ekshibicjonizm uczuciowy w relacji matka syn.
Polecam:)
,,ja bezbożny
chciałem dla niej wypłakać łąkę
kiedy konając
odpychała zdyszana
puste i straszne zaświaty. ,,
Polecam gorąco, przeleżała u mnie na półce 20 lat zanim ją przeczytałem i teraz żałuję, że dopiero teraz. Nie znam książki Różewicza, ale w porównaniu z "Obietnicą", na podstawie tego cytatu, wydaje mi się bardziej smutna i mroczna, ale z pewnością warta przeczytania:) Gary i matka to nie jest normalna rodzina, dziś by powiedzieli, że dysfunkcyjna, dlatego relacje specyficzne.
OdpowiedzUsuńBardzo spodobało mi się to zdanie z Twojej recenzji:
OdpowiedzUsuń"A wszystko to dzieje się za sprawą optymizmu i wiary jaką mu przekazała: że wszystko będzie dobrze, że Bóg jest artystą, a życie sztuką i że nie pozwoli na jakiś bezsensowne zakończenie, bo sztuka nie może się źle skończyć lecz tylko zgodnie ze swoimi regułami. "
Zapamiętam sobie :-).
Proszę bardzo:) Chciałbym wierzyć, że w życiu jest jak w tym zdaniu:)
UsuńJa też :-).
UsuńTo jedna z moich najukochańszych powieści... Nie znam piękniejszej o miłości macierzyńskiej. Jedna z takich książek, do których chce się wracać - pozostawia niezatarty ślad w duszy. Czytałam ją dwa razy.
UsuńNa blog zawitałam dziś przypadkowo, że tak powiem, i od razu dodaję do ulubionych.:)
Miło mi powitać pierwszy raz i dziękuję:) Bardzo dobrze napisana ksiązka, bo przecież można sobie z łatwością wyobrazić zbytnie popadanie w sentymentalizm lub zadęcie dydaktyczne przy takim temacie. Czapki z głów przed Romain Gary'm :) Muszę koniecznie sięgnąć po jego "Korzenie nieba" oraz "Zycie przed sobą" za które dostał Nagrodę Goncourtów. Pozdrawiam ciepło i zapraszam ponownie:)
Usuń20 lat na półce? Ja też mam takie książki, które czekają, ciekawe co się w nich kryje... Wspaniała recenzja, aż chce się sięgnąć po dzieło. A autor faktycznie trochę już zapomniany, ale dbasz o jego pamięć, to się liczy :):):)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa, ale trochę mi jeszcze brakuje abym był zadowolony z tego co piszę na blogu:) Tak, szkoda, że jest zapomniany, inni pisarze są bardziej popularni i rozreklamowani, ale czy tak samo wartościowi. Wydawnictwa wydają czasami, za przeproszeniem, takie badziewia, że aż się nie chce wierzyć i czytać. Ale on tak miał pod górkę zawsze, we Francji też na początku był traktowany jako ktoś gorszy. Może Istytut Francuski powinien jakoś bardziej go rozreklamować.
UsuńNo przestań, twojej recenzji niczego nie brakuje, więc więcej wiary w siebie.
UsuńA co do wydawnictw - nie wiem, czym się kierują... Całe szczęście to my jako czytelnicy mamy wybór.
Mimo że jestem dość specyficznie nastawiona do tej relacji pomiędzy matką a synem, to całość brzmi strasznie pozytywnie. Mam dziwne wrażenie, że ta powieść daje nadzieję, a jej czytanie to sama przyjemność. Dosyć ostro podchodzę do tej relacji, ponieważ jestem przeciwna wywieraniu takiej, jakby nie było - presji na dziecko. Oczywiście jest to w pewien sposób nieuniknione, jednak można to kontrolować. Tak czy inaczej - rozejrzę się za tą pozycją. :)
OdpowiedzUsuń"Mam dziwne wrażenie, że ta powieść daje nadzieję, a jej czytanie to sama przyjemność."
UsuńWłaśnie dokładnie to chciałem przekazać pisząc moją recenzję, albo raczej to co napisałem, bo recenzją trudno ten tekst nazwać:) Ksiązkę odkładałem długo, ponieważ wiedziałem o czym jest, a sam byłem wychowywany tylko przez matkę i miałem trochę podobne z nią relacje. Jemu się jednak udało sprostać obietnicy:)
Czytałam "Obietnicę poranka" kilka lat temu. Matka wydała mi się osobą bardzo toksyczną. Wywierała na syna zbyt wielki wpływ, zmuszała go do robienia różnych dziwnych rzeczy. Pewnego razu kazała mu spoliczkować niewinnego sklepikarza...
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy jest ten blog. Będę tu zaglądać.
Można ją jako taką odebrać, chociaż myślę, że autor już jako osoba dorosła tak nie myślał. Nie było też jeszcze wtedy takiego terminu:) Osobiście uważam, że sprawa była bardziej złożona. Kiedyś dawno już zacząłem czytać książkę i też mi się tak wydawało, nie spodobała mi się. Teraz było inaczej, miałem trochę podobną sytuację, wydaje mi się, że rozumiem matkę i syna. Dziękuję za miłe słowa i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie najlepsza z książek Garyego, które czytałam. Mnie również wydaje się, że racja między synem a matką jest bardziej skomplikowana. On sam nie odczuwa jej jako toksycznej (co może nie świadczy o tym, że ta relacja taka nie jest, ale odnoszę wrażenie, że ta matka pomaga mu zbudować jego superego). Też spłodziłam notkę na ten temat (http://przetlumaczenia.blog.pl/2014/09/28/romain-gary-obietnica-poranka/).
OdpowiedzUsuń