Dziennik Józefa Alfonsa Potrykowskiego
2 stycznia 1859 roku
2 stycznia 1859 roku
Witold, mój
syn, nie wrócił do domu. Być może, że jest gdzieś zaaresztowanym albo
też gdzieś pije i resztę dopija moich biednych pieniędzy. I cóż z nim
zrobić? Wypędzić go, prawie ślepego, niepodobna. Wybić? Tego nie lubię i
dusza moja na to się wzdryga. Do kozy wsadzić — byłoby to mnie samego i
moje nazwisko sczernić.
3 stycznia 1859 roku
Witold wrócił do domu nocy zeszłej pijaniuteńki, bez chustki od nosa, bez portmonetki i bez grosza, w stanie zabłocenia wszelkie wyobrażenie przechodzącego. Dziś rano niczegom się u niego dopytać nie mógł — pijany jak bestia; ocucony, sam nie wie, co gada. Zdaje mi się, że musi te nadużycia przechorować, bo się ani ruszyć nie może. [...]
Józef Alfons Potrykowski, Tułactwo Polaków we Francji: dziennik emigranta, cz. II, Wydawnictwo Literackie 1974, s. 468-469.
Źródło: Płaszcz zabójcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz