22 maja 1869 roku
[...] Wciąż nie życie, ale piekło. Obok nas, z prawej, gdzie mieszkają sąsiedzi Louveau, dzień i noc koń grzebie nieustannie kopytami, i ten odgłos, który przenika cały nasz dom, jest niczym grzmot podziemny. Z lewej, gdzie mieszka rodzina Courasse, od siódmej rano do dziewiątej wieczór wrzaski pięciu południowców; krzyk przenikliwy, tortura krzyku, płacz i wycie trzech dziewczynek wypędzają nas z naszego ogrodu, z naszych salonów, z wszystkich miejsc ochłody w naszym domu.
Dla nas, chorych teraz, cierpiących na
nerwicę żołądka, na anemię i bezsenność, życie jest męką. Dochodzimy do
wniosku, że jesteśmy przeklęci, że tak zwana Opatrzność nastaje na nas
osobiście i przytłacza okrutną wrogością ludzi, rzeczy, zwierząt w
sposób zdolny unicestwić nasz mózg.
Od kilku dni jesteśmy w Passy i śpimy w
pokoju komiwojażera; tak, my, którzy mamy dom, meble, książki, rysunki,
łóżka książęce, gdzie na pewno nie będziemy mogli spać. O ironio naszego
losu!
Edmund i Juliusz de Goncourt, Dziennik, tłum. Joanna Guze, Państwowy Instytut Wydawniczy 1988, s. 288-289.
Żródło: Płaszcz zabójcy
Wystarczy dodać do tego opisu upał przemożny i będzie toczka w toczkę jak dzisiaj u mnie w domu. Pora poszukać jakiegoś taniego pokoiku dla komiwojażera...
OdpowiedzUsuńSkłaniam się powoli ku tezie wyższości dzienników nad wszelkim innym słowem pisanym :)
OdpowiedzUsuńMam od jakiegoś roku podobnie. Kiedyś ich nie lubiłem, uważałem, że są nudne. Teraz stawiam na równi z innymi gatunkami literackimi, potrafią być zabawne, sensacyjne, poetyckie. Zależy czyj dziennik się czyta. Mój byłby pewnie nudny niczym flaki z olejem :)
UsuńW jakimś sensie ten blog jest Twoim dziennikiem, bynajmniej, nie przypomina flaków z olejem, jest inspirujący!
Usuń