Katherine Mansfield |
10.00 - „Deszcz przestał padać, kiedy list do Ciebie
wysłałam, ale jeszcze mamy un temps tres lourd [pochmurna pogoda]”.
11.00 - „Byłam dziś w ogródku za Notre Dame. Biało i
różowo kwitnące drzewa wyglądały tak cudnie, że siadłam na ławce. W samym
środku ogródka jest trawnik, a na nim marmurowy basen. Kąpiące się wróble
zamieniały basen w fontannę, a na aksamitnym trawniku spacerowały gołębie,
gładząc piórka. Matki, nianie i dziadkowie obsiedli wszystkie ławki i krzesła,
a małe dzieciaczki, niepewne na nóżkach, robiły babki z piasku, napełniały
wiaderka kwiatami kasztanów lub rzucały czapki dziadków na trawnik, gdzie wstęp
był im wzbroniony. Potem przyszła niańka Chinka, ciągnąc za sobą dwoje bębnów.
Wyglądała bardzo zabawnie w zielonych spodniach, czarnym kaftanie i malutkim
turbaniku, wciśniętym na głowę. Usiadła i wzięła się do
cerowania, świergocąc cały czas jak ptaszek i mrugając na dzieci, igłę do
cerowania wpinała w swój turban. Gdy się jej przyglądałam, pomyślałam sobie, że
jestem jakby pogrążona we śnie. Dlaczego nie mam prawdziwego domu – prawdziwego
życia? Dlaczego nie mam niani Chinki w zielonych spodniach i dwojga dzieci,
które przybiegałyby do mnie i przytulały się do moich kolan? Nie jestem już
młodą dziewczyną – jestem dojrzałą kobietą, która pragnie wielu rzeczy. Czy
spełnią się kiedykolwiek moje pragnienia? Pisać cały ranek, potem szybko zjeść
drugie śniadanie i znowu pisać; zjeść kolację, wypalić jednego papierosa i być
wciąż samą aż do chwili pójścia na spoczynek... A miłość i radość życia walczą,
aby sobie znaleźć ujście, a życie wysycha niby mleko w starej piersi. Chcę żyć!
Chcę przyjaciół, ludzi, chcę mieć dom. Chcę brać i dawać.
14.00 - „Kupiłam butelkę wina za 45 centymów (bardzo
dobre), chłodzi się w misce z wodą, przy zlewie. Masło i mleko wystawiłam za
okno w kuchni. „Mamy coś w rodzaju lata” - powiedziałby błazen w music-hallu”.
17.00 - „Całe popołudnie pracowałam nad swoją książką,
Jakie przyjemne jest zmęczenie po takiej pracy!”.
19.00 - „Zmierzch zapadał, a kwitnące drzewa pachniały
przedziwnie. Było prawie pusto; na drugim końcu ławki siedział stary człowiek i
wciąż nucił pod nosem, a kilkoro nieznośnych bębnów bawiło się w piłkę. Widać
było tylko ich głowy, kolana i ręce wciąż w ruchu. Pnie drzew były bardzo
czarne, a liście - prześliczne; przypominały cudowną koloraturę sopranu przy
akompaniamencie basowej melodii. Nad drzewami wznosiła się katedra Notre Dame,
szacowna i piękna. Małe ptaszki fruwały od wieży do wieży - wiesz, te ptaszki
co to zawsze fruwają wśród ruin. Patrzyłam na nie i przyszła mi ochota napisać
sonet. Wieża i ptaszki uosabiałyby starość i myśli starych ludzi, które wciąż
odlatują i wciąż do nich powracają. Muszę to kiedyś napisać. Kochankowie
spacerują leniwie wzdłuż quai. Przechylają się nad parapetem, patrzą na taniec
wody, a potem odwracają się i całują; idą parę kroków przytuleni do siebie i
znowu przystają i całują się. Muszę przyznać, że wieczór jakby do tego
stworzony... ”.
20.00 - „Wróciłam właśnie z ogrodu przy Notre Dame. Latarnik
zapala latarnie, ale ja jeszcze siedzę w mroku.”.
21.00 - Kończy kolejny list do Johna M. Murry’ego
słowami: „Pisuj do mnie często, kiedy tylko masz czas. Wiem dobrze, że żadna
ludzka istota nie potrafi skutecznie współzawodniczyć z moją grafomanią, ale
samotność w odległym kraju nie da się porównać z osamotnieniem w Anglii, nawet
tak wielkim jak twoje. [...] Z czyjej to winy jesteśmy rozłączeni, nie żyjemy
prawdziwym życiem, a wszystko prócz czytania i pisania wydaje się nam stratą
czasu?".
Katherine
Mansfield, Listy, tłum. Maria
Godlewska, Czytelnik 1978, s. 37–40.
jaka szkoda, że ona nie zdążyła więcej napisać!
OdpowiedzUsuńmimo wszystko to będzie dobry dzień :)
Szkoda, ale cieszmy się tym co mamy. Dobrego dnia :)
UsuńJa też chcę butelkę wina za 45 centymów (bardzo dobrego)!
OdpowiedzUsuń:)
Katherine i Tobie bardzo dziękuję za babki z piasku oraz biało i różowo kwitnące drzewa w środku zimy. :)
OdpowiedzUsuń