piątek, 30 stycznia 2015

Literatura dobra na wszystko


Roberto Bolaño


"Jest taki rodzaj literatury dobry, kiedy się nudzisz. Pełno tego. Jest literatura dobra na czas, kiedy jesteś spokojny. To jest najlepsza literatura, tak mi się wydaje. I jest też literatura na smutek. A także na radość. Jest literatura dobra, kiedy jesteś ożywiony. I jest też taka, co pasuje do rozpaczy. (…)

Weźmy na przykład przeciętnego czytelnika, typ raczej spokojny, wykształcony, prowadzący mniej więcej zdrowe życie, dojrzały. Człowiek, który kupuje książki i czasopisma literackie. No, oto i on. Taki człowiek może czytać to, co się pisze dla ludzi spokojnych, dla wyciszonych, ale może też czytać każdy inny rodzaj literatury, krytycznie, bez absurdalnego czy pożałowania godnego zaangażowania, bez ekscytowania się. Tak w każdym razie mi się wydaje. Nikogo nie chcę urazić.

Weźmy teraz czytelnika zrozpaczonego, takiego, do którego zapewne adresowana jest literatura rozpaczy. I co widzicie? Po pierwsze: będzie to człowiek młodociany albo niedojrzały dorosły, wystraszony, z nerwami jak postronki. To taki palant (proszę wybaczyć wyrażenie), który popełnia samobójstwo po lekturze Wertera. Po drugie: jest to czytelnik ograniczony. Dlaczego ograniczony? To proste, dlatego że nie może czytać niczego innego niż literatura rozpaczy albo dla zrozpaczonych, mniejsza o to, na jedno wychodzi, to typ albo twór niezdolny do przeczytania jednym rzutem W poszukiwaniu straconego czasu, na przykład, albo Czarodziejskiej góry (moim skromnym zdaniem to paradygmaty literatury spokojnej, wyciszonej i pełnej), albo, jeśli już o tym mowa, Nędzników czy Wojny i pokoju. (…)

Ponadto: czytelnicy zrozpaczeni są jak kopalnie złota w Kalifornii. Prędzej czy później się wyczerpują! Dlaczego? To proste! Nie można tkwić w rozpaczy przez całe życie, ciało w końcu ustępuje, ból ostatecznie staje się znośny, świadomość ucieka zimnymi strumieniami. Człowiek zrozpaczony (zwłaszcza zrozpaczony czytelnika poezji, tacy są nieznośni, możecie mi wierzyć) ostatecznie odstawia książki, nieuchronnie staje się po prostu zrozpaczonym człowiekiem. Albo się z tego leczy! I wtedy, w ramach procesu regeneracji, wraca powolutku, jakby spowity watą, jakby w deszczu rozpuszczonych tabletek uspokajających, wraca, jak mówię, do literatury pisanej dla czytelników spokojnych, wyciszonych, o skupionym umyśle. Nazywa się to (a nawet jeśli nikt tak tego nie nazywa, to ja owszem) przejściem z okresu dojrzewania do wieku dorosłego. I nie chcę przez to powiedzieć, że jak ktoś stał się czytelnikiem spokojnym, to nie będzie już sięgał po książki pisane dla zrozpaczonych. Pewnie, że będzie! Zwłaszcze jeśli są dobre albo znośne, albo polecił je ktoś znajomy. Ale tak w głębi – nudzą go! Tak w głębi ta zgorzkniała literatura, pełna białej broni i powieszonych mesjaszów, nie jest w stanie przeniknąć do jego serca, jak to potrafi nawet jedna spokojna strona, strona przemyślana, strona technicznie doskonała!"

Roberto Bolaño Dzicy detektywi, przeł. Tomasz Pindel, Nina Pluta, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2010, s. 205-206.

Żródło fragmentu: Poczytalnia

5 komentarzy:

  1. Słowa warte uwagi;) Nigdy nie patrzyłam od tej strony na moją czytelniczą duszę... i dochodzę do wniosku, że chyba jeszcze nie jestem do końca dorosła;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo w tym wszystkim prawdy, bo sam tego doświadczyłem na sobie. U mnie dokonało się już niestety "przejście". Książki dla czytelnika zrozpaczonego czasami mniej lub bardziej nudzą mnie, a czasami nawet denerwują, bo mówią o czymś co ja już przeszedłem, przemyślałem i owszem taki byłem, ale kiedyś. Nastolatki denerwują starszych, to co robią wydaje im się głupie, nie pamietają, że też kiedyś byli nastolatkami. Może podobnie jest z czytaniem i czytelnikami. Mam czasem takie myśli, dziwię się sobie, że coś takiego mi się kiedyś podobało, musiałem być zatem innym człowiekiem. Historie w książkach nie zmieniają się, ale ulega zmianie nasz punkt widzenia, my sami. Dlatego warto wracać do przeczytanych już kiedyś książek, może to co nam się kiedyś nie podobało wyda nam się teraz wspaniałe. Trochę przynudziłem, wybacz :)

      Usuń
    2. To nie przynudzanie;) Ciekawie jest czytać o opisanym doświadczeniu z punktu widzenia innej osoby;) Mi powoli przechodzi ochota na te niedojrzałe książki, jednak wciąż coś mnie jeszcze do nich ciągnie, mają jeszcze swój urok dla mojej wyobraźni, choć nie ukrywam, że cześć z tych które podobała mi się np. 5 lat temu nie potrafię już wrócić (poza Harrym Potterem - do niego wracam zawsze;)).

      Zauważyłam też inne zjawisko - te książki które uznawałam za nudne i niewarte uwagi ze względu na długie opisy czy (wtedy) nieciekawą treść, teraz w pełni pochłaniają moją uwagę - to uważam za krok ku dojrzałości czytelniczej;)

      Jednakże książki dla młodzieży czytam dalej ze względu na młodsze rodzeństwo nie rozlubowane w literaturze ze względu na jej pogarszającą się jakość (chodzi mi oczywiście o paranormal romanse i tego typu twórczość). Dzięki temu młodsza siostra przynajmniej coś czyta zamiast oglądać figurki w TV. A że nie jest fanką Zmierzchowych treści, zagląda (ku mojej radości) do lektur, które przyczyniają się do jej rozwoju - jako osoba dumna z jej osiągów mówię : Oby więcej takich przedstawicieli okresu dojrzewania!

      Moje dojrzewanie czytelnicze zaś rozpoczęło się w pełni (niestety) dopiero po zakończeniu liceum, choć nie ukrywam, że gdyby nie tzw "literatura" śmieciowa, czyli wszelkie romansidła, horrorki czy mało rozwinięte fantasy nie potrafiłabym sięgnąć po literaturę określaną mianem klasycznej... jak widać apetyt rośnie w miarę jedzenia;)

      Usuń
  2. Bardzo mądre słowa.
    Poszczególne gatunki literackie wymagają odpowiedniego stopnia dojrzałości.
    Sam, na przykład, czuję, że nie jestem jeszcze gotowy na wielkie rosyjskie powieści bądź na wysmakowane science fiction.
    Na wszystko przyjdzie odpowiedni czas. I tak cenne są te odkrycia literackie, którym nierzadko towarzyszy żal "Dlaczego wcześniej nie sięgnąłem po książkę X?.."
    tommy z Samotni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę podobnie. Każda lektura ma swój czas i swojego czytelnika. Czasami wracam do niektórych książek, które bardzo podobały mi się kiedyś i stwierdzam, że ich czas już dla mnie minął lub, że to ja jestem obecnie innym człowiekiem i czytelnikiem. Bardzo to wszystko prawdziwe i do tego dobrze napisane. "Dzikich detektywów" jeszcze nie czytałem, ale wszystko w swoim czasie :)

      Usuń