czwartek, 9 lutego 2012

"Lolita" jako gra literacka i parodia

"Lolita, światło mego życia, płomieniu mych lędźwi. Mój grzechu, moja duszo. Lo-li-ta: czubek języka schodzący w trzech stąpnięciach wzdłuż podniebienia, aby na trzy trącić o zęby. Lo. Li. Ta."[s.9]

Lolita Vladimira Nabokova, to książka mojego życia. Fascynuje mnie w niej to, że jest wielowymiarowa, że nie można jej zaliczyć do jakiegoś jednego gatunku literackiego, że zawiera zagadki oraz nawiązania do wielu innych książek i wierszy, że można ją czytać na wielu poziomach.

Pomimo, że od dawna piszę już bloga nie mogłem się jakoś zdobyć na napisanie czegoś na jej temat. Nie mogła to być przecież zwykła recenzja jakich zapewne setki ukazały się od jej pierwszego pełnego polskiego wydania w 1991 roku. Postanowiłem jednak napisać coś o Lolicie. Będą to raczej moje subiektywne wrażenia, jak zawsze zresztą, kiedy piszę o przeczytanych książkach. Mam nadzieję, że nie rozrośnie się to, jak wiele z dzieł literatury fantasy, w wielotomową sagę, bo nie chciałbym przynudzać. Mam do dyspozycji oryginał oraz dwa polskie tłumaczenia, Roberta Stillera oraz Michała Kłobukowskiego, z których bardziej mi się podoba i bardziej sobie cenię ten pierwszy. Być może dlatego, że od niego kiedyś zacząłem moje pierwsze spotkanie z Lolitą. Poza tym Robert Stiller w pierwszym wydaniu Lolity wykonał ogromną pracę, ponieważ nie tylko ją przetłumaczył jednocześnie z dwóch języków, angielskiego i rosyjskiego, ale jeszcze opatrzył to wydanie posłowiem i przypisami.

Zacznijmy może od pytań czym jest Lolita oraz czy i dlaczego warto tę powieść czytać. Z pewnością Lolita nie jest książką pornograficzną. Wielu już czytelników poczuło się zawiedzionych, szukając w niej rzeczy, których tam nie ma. Jak zauważa Robert Stiller w swoim posłowiu, na groteskę zakrawa fakt, że jedno z największych arcydzieł literackich poprzedniego stulecia weszło do powszechnej świadomości jako pornografia. Czym zatem jest ta powieść? Otóż jest ona parodią i grą literacką z czytelnikiem.

Parodia to ulubiony chwyt Nabokova i klucz do niemal całej jego prozy. Lolita to wiele parodii. Można tu znaleźć: pamiętnik i wyznania, autobiografię, powieść detektywistyczną, romans opętania, motyw sobowtóra, przewodnik po Ameryce, satyrę. Lolita ma także strukturę, sens i fakturę baśni, pomimo swojego realizmu. Również motyw sobowtóra nawiązuje nie tylko do baśni jako takiej, ale też do symbolu i metafory, do psychopatycznego rozdwojenia jaźni, do wielu tradycji literackich. Powieść może być także odczytana jako urojenia wariata lub sen, taka Alicja w Krainie Czarów dla dorosłych. Cała Lolita jest gęsto poprzetykana aluzjami i nawiązaniami do słynnego wiersza Annabel Lee Edgara Allana Poe, który należał do najulubieńszych pisarzy Nabokova. Spośród wielu innych najczęściej obecni w aluzjach to Merimee, Shakespeare i Joyce. Łącznie tekst Lolity odwołuje się do blisko 70 pisarzy. Czyni to z niej grę literacką, w której głęboka i rozległa znajomość autorów i dzieł klasyki literackiej jest nieodzownym warunkiem jej odbioru i jej właściwego rozumienia. Bardzo szczególną rolę odgrywa Lewis Carroll, słynny jako miłośnik nimfetek, choć tylko platoniczny oraz ich fotograf. Z pozostałych rzucają się podobno w oczy zwłaszcza Baudelaire, William Blake, Catullus, Chateaubriand, Arthur Conan Doyle, Flaubert, Gogol, John Keats, Maeterlinck, Proust, Rimbaud, markiz de Sade i Verlaine.

Lolita jest książką do wielokrotnego czytania. Kiedy czytamy ją pierwszy raz najbardziej interesują nas fabuła i postacie, intryga romansu, poszukiwań, śledztwa, pogoni. Wtedy wydaje się nam ta książka powieścią detektywistyczną o zabarwieniu erotycznym lub odwrotnie. Zawiera mnóstwo szczegółów, opisów, które z pozoru wydają się nam niepotrzebne. Ale głębsza satysfakcja z Lolity zaczyna się od drugiego czytania, ponieważ wtedy zaczynamy już tropić szczegóły i poszlaki, odczytywać zostawione przez Nabokova wskazówki, podejmujemy grę jaką autor prowadzi z czytelnikiem.

[1] Lolita : powieść. Vladimir Nabokov, przełożył z angielskiego i rosyjskiego, przypisami i posłowiem opatrzył Robert Stiller, Warszawa, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1991, s. 9.


30 komentarzy:

  1. Przyznam się, że ostatnio próbowałem się zabrać do czytania, lecz poległem. Może to nie był ten czas...
    Może kiedyś powrócę i dokończę zaczętą lekturę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy co kto lubi. Tłumaczenia też się różnią, lepsze jest Stillera, z przypisami, które dużo wyłapują jeżeli coś przegapimy. Każda książka ma swojego czytelnika i być może swój czas. U mnie tak było z wieloma książkami ostatnio z "Obietnicą poranka":)

      Usuń
  2. Ach, ta Lolita. Wspaniała warstwa językowa, czytanie jej to prawdziwa uczta. Byłam zachwycona i to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w życiu:):) A zamieszanie jakie wprowadziło wydanie Lolity wśród wydawców - komedia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nawet groteska:) Znam kilka osób, które tylko ze względu na sławę książki pornograficznej sięgnęły po "Lolitę" i były srodze zawiedzione. I nic dziwnego:)

      Usuń
  3. Czytałam raz i masz absolutną rację, bo wtedy skupiłam się wyłącznie na fabule, no może jeszcze na kreacji Lolity. Myślę, że powrócę do niej bo tak naprawdę każde odczytanie jest czymś nowym, niepowtarzalnym, za każdym razem coś innego przykuwa naszą uwagę. Oczywiście odbywa się to pod jednym warunkiem - książka musi być wybitna :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam to starsze wydanie w tłumaczeniu Stillera. A już prawdziwą rozkosz daje czytanie jej w oryginale:) Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Próbowałam czytać jakiś czas temu, w fazie wracania do "klasyków", czyli lektur, które powinno się znać, jak sobie to określiłam. Jednak poległam i to porządnie. Może to jeszcze nie był ten czas, ale czuję, że nieprędko podejmę kolejną próbę. Z pewnością "Lolita" ma w sobie wiele ukrytych bądź i jawnych wartości, ale ja osobiście nie umiałam przebrnąć przez tę fascynację głównego bohatera do małych dziewczynek.

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Nabokov specjalnie stworzył właśnie taką postać aby nas jednocześnie Humbert Humbert drażnił, abyśmy go nie lubili i czuli jednak jednocześnie do niego współczucie. Ja w każdym razie takie miałem odczucia. Może kiedyś jeszcze do niej sięgniesz. Pozdrawiam:)

      Usuń
  5. Pamiętam, że dawno najpierw obejrzałam film. Nie był to odpowiedni wiek na to i najzwyczajniej w świecie się zniesmaczyłam. Teraz na studiach była to moja lektura i przepadłam. Historia to tylko jedna płaszczyzna tej powieści - język jest przepiękny, ilość symboli jest zatrważająca. Tak jak napisałeś - do wielokrotnego czytania, ale trzeba przeczytać w odpowiednim czasie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w zupełności - czytać wielokrotnie i w odpowiednim czasie:) Według mnie nie jest dobrym pomysłem oglądanie adaptacji filmowej przed przeczytaniem książki, znam dwie, Kubricka i tę ostatnią z Jeremi Ironsem i obie nie są doskonałe, są to tylko wydmuszki i mają się do książki jak pięść do nosa:)

      Usuń
  6. Świetny tekst!
    Książkę czytałam i uważam, że jest jak najbardziej warta przeczytania, ale po Twoim wpisie mam ochotę sięgnąć po nią jeszcze raz. A może po inną książkę Nabokova?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa:) Z pewnością kiedy sięgniesz po nią kolejny raz nie będzie to czas stracony. Z innych powieści, gdzie również poukrywane są pewne wskazówki, gdzie chodzi także o grę, i to nie jedną, bo także o grę w szachy, a Nabokov był ich miłośnikiem i twórcą wielu zadań szachowych, mogę Ci polecić "Obronę Łużyna", fascynująca książka:)

      Usuń
    2. Dzisiaj akurat idę do biblioteki, to się zobaczy :)

      Usuń
  7. Tekst ciekawy, nie rezygnuj z cyklu :)
    "Lolity" jeszcze nie czytałam, ani nie oglądałam, muszę ją dorwać w bibliotece ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam trzy książki Nabokova ("Pnina", "Prawdziwe życie Sebastiana Knighta" i "Pamięci, przemów"). Stwierdziłam, że mimo usilnych starań jego proza do mnie zbytnio nie przemawia. Podobało mi się, ale było tak trochę letnio. Do "Lolity" robiłam dwa podejścia z kilkuletnim odstępem i niestety, obydwa zakończyły się fiaskiem i to dość szybko. Może za jakiś czas wrócę i spróbuję ponownie. Do trzech razy sztuka. :)
    Z książek, w których z kolei "Lolita" odgrywa dużą rolę miałam przyjemność przeczytać i polecam "The Bookshop" Penelope Fitzgrerald i "Czytając "Lolitę" w Teheranie" Azar Nafisi.
    Z góry dziękuję za Twój kolejny tekst o "Lolicie"!

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja z kolei dziękuję za podrzucenie tych dwóch tytułów z Lolitą w tle, nie słyszałem nawet o nich, nie mówiąc już o przeczytaniu. Ale oczywiście nadrobię to niedopatrzenie przy najbliższej okazji, składam samokrytykę, nie wiem jak to się stało.

    Cóż zrobić, na to nie ma rady, jak zachwyca kiedy nie zachwyca? Mam to samo z wieloma innymi pisarzami. Czasami jednak zdarza mi się, że wśród wielu utworów danego autora jest ta jedna perełka, która do mnie przemawia i tylko ona.

    Coś jeszcze napiszę o Lo, Loli, Dolores, w każdym razie o jednej z nich, mając nadzieję, że dzięki temu ktoś zachęcony a nie zniechęcony sięgnie po tę książkę. Kocham język angielski i zachwyca mnie jakie piękne rzeczy potrafił w nim stworzyć urodzony w Rosji pisarz, robi to na mnie ogromne wrażenie, jego słuch, wyczucie. Conrad jednak, z całym szacunkiem to inna liga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co, mam nadzieję, że te książki Ci się spodobają, jeśli kiedyś po nie sięgniesz. Ja z kolei czym prędzej muszę się zaopatrzyć w wywiady Nabokova o literaturze. Podobno rewelacja.
      A propos cenzury obyczajowej w związku z książkami: właśnie wyczytałam, że w Kalifornii ponoć zakazano uczniom czytania bajki "Czerwony Kapturek" z powodu... wina w koszyczku, natomiast podobno w niektórych amerykańskich szkołach nie można czytać "Przeminęło z wiatrem" ze względu na rasistowski język. Rozumiem, że intencje autorów tych pomysłów są dobre, ale pachnie to wszystko absurdem. :)

      Usuń
    2. Czy aby nie w wykłady?:) Czytałem gdzieś o jego wykładach o Don Kichocie. Thomas Pynchon był jego studentem, słuchał wykładów Nabokova i podobnie jak on rozumie literarurę.

      Podobne zarzuty spotkały też "Przygody Hucka" Marka Twaina, political correctness czyli po prostu Ameryka:)

      Usuń
  10. Ja z wielką przyjemnością na cykl poczekam... akurat "Lolitę" trzymałam w rękach kilka dni temu myśląc nad powrotem do lektury. I wrócę, może nie już dziś, ale jeszcze chyba w tym miesiącu :) Nie mogę się oprzeć Nabokovi, a sam Humbert Humbert jest postacią, której się nie zapomina. Drażni, a jednocześnie ma się do niego sympatię za to bez ograniczeń ukazane widzenia świata, postrzeganie piękna, cielesności, seksualności i miłości.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cóż, podpisuję się obiema rękami pod ostatnim zdaniem:) Nie lubimy HH a jednocześnie mu współczujemy, bo przecież mogło by nie być Lolity gdyby jako dziecko nie spotkał tamtej dziewczynki.

    OdpowiedzUsuń
  12. w ,,Lolicie" zakochałam się od pierwszego zdania i tak mi już zostało. mam podobne odczucia odnośnie przekładów. w zasadzie na ,,Lolicie" nauczyłam się czym jest przekład, bo też zaczęłam od przekładu Stillera mając jakieś 19 lat, a po kilku latach wróciłam do ksiązki, która mnie nieco rozczarowała - a był to własnie przekład Kłobukowskiego. w pierwszej chwili uczucie zawodu przypisałam temu, że przy pierwszym czytaniu byłam sporo młodsza, a dopiero później, z wielką ulgą zwróciłam uwagę na przekład! i odtchnęłam z ulgą, bo ,,Lolita" nie straciła nic ze swojego blasku. mam wrażenie, że Stiller skupił się bardziej na ładunku emocjonalnym, jaki ta książka niesie, a Kłobukowski jest znacznie ,,chłodniejszy", ale nie jestem fachowcem tylko zwykłym czytelnikiem i nie robiłam dokładnych porównań. to książa niesamowita z racji swoejej wielowymiarowości, erudycyjności, symboliki i pasji, jaka emanuje z każdej strony. u mnie w ścisłej czołówce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło powitać Cię w "klubie", bo osób, które tak naprawdę zrozumiały tę książkę lub ją lubią jest bardzo niewiele. Jedni szukają w niej zakazanych, pornograficznych scen, potem są rozczarowani. Innych odrzuca tematyka pedofilii, i ja ich rozumiem. Moje pierwsze spotkanie z Lolitą było także kiedy miałem niewiele, bo 21 lat. Być może w takim wieku jesteśmy bardziej otwarci, lepiej coś rozumiemy. Nie wiem jak to do końca jest z tymi tłumaczeniami, podobno znowu Kłobukowski jest bardziej wierny, za to mniej poetyczny. Myslałem też, że ponieważ tłumaczenie Stillera przeczytałem jako pierwsze, nauczyłem się nawet kilku linijek tekstu, bo były piękne, to dlatego mi się bardziej spodobało. Dzięki jeszcze raz za komentarz i odwiedziny. Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  13. myślę, że w tak młodym wieku jesteśmy bardziej otwarci, ale też bardziej emocjonalni, a ,,Lolitę" najlepiej się czyta emocjami, które wcale nie wykluczają doceniania jej walorów literackich. czytanie ma być po prostu przyjemnością i dla mnie nią jest, więc pozwalam się książce porwać, choć potrafią to ze mną zrobić tylko nieliczne. oprócz ,,Lolity" czegoś podobnego doświadczyłam czytając ,,Światłość w sierpniu", ,,Sto lat samotności" i ,,Model do składania" i ,,Gra w klasy" Cortazara.
    ,,Lolicie" zawdzięczam bardzo wiele. ta książka była moją inicjacją w świat wielkiej literatury i ona nauczyła mnie odróżniać książki dobre od złych. od tej pory staram się nie tracić czasu na czytanie byle czego. po drugie ,,Lolita" pokazała mi, że źródłem zmysłowości jest intelekt, umysł i wyobraźnia, co uważam za bardzo cenne odkrycie.
    ciągle myślę o tym, żeby zacąć pisać o książkach na swoim blogu, ale ciągle mi brakuje czasu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko co piszesz o Lolicie to prawda. Polecam Ci Wykłady o literaturze Nabokova, gdzie analizuje kilka wybitnych książek i uczy jak należy czytać książki. Z tego co dotąd napisalaś w komentarzach i jak piszesz na swoim blogu wyciągam jeden wniosek, wielka szkoda, że nie piszesz bloga o książkach, bardzo Cię do tego namawiam, fajna sprawa. Nikt nie rozlicza Cię z systematyczności, możesz pisać bloga bez zobowiązań: kiedy chcesz i jak chcesz.:)

      Usuń
  14. masz rację odnośnie pisania o książkach, to fajna sprawa. obawiam się jednak, że to by było straszne dyletanctwo, choć to co piszę też nim jest ;P
    a wiesz jaki jest negatywny skutek czytania dobrych książek? bo wyobraź sobie, że jest taki! otóż zawsze mi się marzyło - bardzo nieśmiało i w sekrecie przed samą sobą- pisanie. ale po przeczytaniu tylu dobrych rzeczy bardzo długo trzymał mnie paraliż, bo po co się bawić w grafomanię, toż to profanacja, a przecież wiadomo, że niczego genialnego nie napiszę. ale z wiekiem chyba nabrałam bezczelności, uznałam, że pisać każdy może i mam z tego całe mnóstwo frajdy. uznałam, że radość pisania jest ważniejsza od jakości, w końcu Nobla i tak nie dostanę hehe więc po co się pozbawiać czegoś, co człowiekowi może dać odskocznię i sprawić przyjemność.

    myślę, że założę osobną etykietkę na książki :) warto zapisywać cytaty, ulubione fragmenty... zawsze mi ich szkoda, gdy muszę książkę oddać.
    o rany, miałam tyle nie komentować...wybacz. nie czuj się zobowiązany do publikowania tego czy odpowiedzi, spoko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko chcę odpowiedzieć:) Nigdy nie zakladałem, że będę pisał coś co będzie odkrywcze, wielkie czy genialne. Nie jestem też krytykiem literackim (nie oceniam książek dając im jak niektórzy oceny), nie jestem historykiem literatury czy nawet dziennikarzem. Miałem tylko nadzieję, że to co będę pisał o swoich lekturach lub ulubionych pisarzach, kogoś zainteresuje, komuś się spodoba. Moim wzorem był blog Miasto książek, który obserwowałem i czytałem, mogę powiedzieć, przez kilka lat. Odwiedziłem wiele wspaniałych blogów, czytałem super teksty, jakie sam chciałbym pisać i dopadla mnie jakaś blokada. Zacząłem czytać pewną ksiązkę, która mi się bardzo nie spodobała, a musiałem napisać z niej recenzję. I utknąłem w martwym punkcie, rozważałem nawet porzucenie tego co robię. Blog zaczął się zmieniać, mutować, przeobrażać. Jest to w tej chwili właściwie biblioteka z fragmentami książek, wywiadów, esejów, felietonów. Zauważyłem, że to co robię ma także swoich czytelników. Ale ponownie zacząłem czytać książki i pisać o nich, myślę, że się już odblokowałem. to dobrze, bo mam pewne zobowiązania wobec kilku wydawnictw. A potem, gdy już te recenzje napiszę, dam sobie chyba spokój. Przepraszam za te osobiste wywody, chciałem sobie pogadać, a nie lubie mówić do siebie. nie musisz odpowiadać na moją odpowiedź. Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    2. to jest wielka zaleta kontaktów wirtualnych, że nic się nie musi, ale czasem ma się ochotę najzwyczajniej pogadać :) mnie chyba też to dopadło, bo zazwyczaj piszę komentarze znacznie, znacznie krótsze, choć staram się, żeby nie były zdawkowe.

      Twój blog namierzyłam już jakiś czas temu i od razu mi przypadł do gustu, bo chyba mamy dość zbliżone upodobania literackie, przynajmniej częściowo, bo są u Ciebie pisarze i książki, których nie znam, z kolei nie ma takich, które na mnie zrobiły spore wrażenie. w każdym razie jedno jest pewne: czytasz literaturę z najwyższej półki i to mi się podoba, i ja też tak robię, bo wiem, że nawet na najlepsze książki braknie mi życia, więc szkoda czasu na te kiepskie. choć muszę przyznać, że czasem sięgnę po jakąś Grocholę, ale to mi się zdarza bardzo, bardzo rzadko i tylko wówczas, gdy czuję, że muszę dać odpocząć szarym komórkom ;-)


      obcowanie z wybitnymi książkami uczy pokory, przynajmniej mnie nauczyło - mam nadzieję! Twój blog jest niesamowicie bogaty! dlaczego napisałeś ,,chyba dam sobie spokój"? czy masz zamiar przestać go prowadzić?? nie chcę Ci prawić czczych komplementów, ale byłabym niepocieszona :( jestem pewna, że nie tylko ja, bo masz mnóstwo obserwatorów i czytelników. nie rozumiem też Twoich objekcji odnośnie pisania recenzji na temat książki, która Ci się nie spodobała. polszczyzna jest dość bogata w eufemizmy, prawda? rozumiem, że Twój opór wiązał się z tym, że nie chciałeś kogoś urazić. ale niestety całe życie ktoś nas uraża, albo my kogoś... to nieuniknione. pozdrawiam ciepło, a może lepiej zimno bo upał ;-)

      Usuń
    3. Dzięki za miłe słowa. :) Czasem dopada nas skrzecząca rzeczywistość i potrzeba dużego wysiłku woli aby coś robić. Na blogu tego nie widać, właśnie na przekór staram się dużo pisać, a raczej obecnie umieszczać fragmenty, żeby zapomnieć, a może pokonać w ten sposób problemy. Aby zwalczyć niskie poczucie wartości, bo gdybym nic nie robił było by jeszcze gorzej. Tym optymistycznym akcentem... :)

      Usuń
  15. myślę, że większośc ludzi ma problemy z poczuciem własnej wartości. jedni się przeceniają, a inni nie potrafią docenić. wolę tych drugich :)
    przypomniało mi się zdanie Gombrowicza: ,,jesteśmy wypadkową tego, co sami myślimy o sobie i tego, co myślą o nas inni".
    zapytaj czytelników swojego bloga, co o Tobie myślą, a zapewne Twoje poczucie własnej wartości wykaże tendencje wzrostowe :)

    OdpowiedzUsuń