niedziela, 31 sierpnia 2014

J. G. Ballard "Wyspa"

J. G. Ballard jest mi znany przede wszystkim ze znakomitego zbioru opowiadań pt. "Ogród czasu", ale także z autobiograficznej powieści "Imperium słońca". Większość jego książek wyróżnia się oryginalną formą i treścią. Ballard przedstawia w nich prześladujące go wizje świata przyszłości niekoniecznie odległej, natomiast wielce prawdopodobnej. Jest to pisarz z rodzaju tych, co to się wszystko co napiszą bezgranicznie wielbi, albo wręcz przeciwnie, nie cierpi. Jednym słowem jego pisarstwo budzi skrajne emocje i nie pozostawia nikogo obojętnym.. 

"Wyspa" zaintrygowała mnie niezłą okładką i zamieszczoną na niej notką na temat książki. Mimo to do jej przeczytania zbierałem się długo, to była rezerwowa pozycja do czytania w busie lub autobusie. Skutek był taki, że czytałem kilkanaście stron, aby następnym razem zacząć od początku. Aż pewnego dnia przeczytałem o kilka stron za dużo, wsiąkłem w świat tej opowieści i pozostałem w niej do końca.

Tytułowa wyspa to, ograniczony z trzech stron wałami, wiaduktami i ogrodzeniami z siatki, obszar pomiędzy autostradami i drogami szybkiego ruchu. Teren zapomniany przez ludzi i Boga, zamieniony na złomowisko i śmietnik cywilizacji. Główny bohater, Robert Maitland , trzydziestopięcioletni architekt, jadąc pewnego dnia autostradą traci kontrolę nad swoim samochodem, przebija barierę ochronną, zjeżdża z nasypu i zatrzymuje  się pośród zardzewiałych i porośniętych trawą wraków innych samochodów. Maitland, któremu udało się wyjść z wypadku niemal bez szwanku, robi wszystko, aby wydostać się z tej "bezludnej wyspy". Nie jest to jednak, jakby się komuś mogło wydawać, takie proste. Akcja powieści toczy się w 1973 roku, odpadają zatem telefony komórkowe i inne gadżety techniczne dostępne dzisiaj. Podejmowane próby wydostania się tylko pogarszają jego sytuację, zostaje potrącony przez samochód i poważnie ranny. Znalazł się w matni. Wyspa nie pozwala mu uciec. Trochę przypomina mi to inną znakomitą książkę i sytuację w jakiej znalazł się jej bohater, a mianowicie "Kobietę z wydm" Kobo Abe. 
"Opanowując uczucie litości nad sobą, pomyślał znów o Catherine i o synu. Przypomniał sobie zimne uniesienie, z jakim zataczał się po szosie, wykrzykując do samochodów imię żony. Właściwie powinien być jej wdzięczny za to, że go tu wysadziła. Większość szczęśliwych chwil życia spędził samotnie: na wędrówce po Włoszech i Grecji podczas studenckich wakacji, na trzymiesięcznym zwiedzaniu Stanów Zjednoczonych po egzaminach. Już wiele lat temu zrewidował mitologię swojego dzieciństwa. Zachowany w umyśle obraz małego chłopca, bawiącego się zawsze w długim podmiejskim ogrodzie otoczonym wysokim murem, stał się dziwnie pokrzepiający. to nie tylko próżność sprawiła, że oprawiona fotografia siedmioletniego chłopca w szufladzie biurka w pracy przedstawiała nie syna, ale jego samego. Może małżeństwo z Catherine, nieudane z punktu widzenia ogólnie przyjętych norm, było udane właśnie dlatego, że odtwarzało dla niego ten wyidealizowany pusty ogród".[s. 27-28]
Być może, w każdym razie daje się odnieść takie wrażenie, że Maitland celowo, podświadomie doprowadził do wypadku, chciał wypaść z nudy swojego życia, codzienności, odpocząć od pracy, żony i synka, przeżyć przygodę. Po jakimś czasie walka o przetrwanie na "wyspie" zaczyna mu się nawet podobać i właściwie, kiedy już może, nie chce jej opuścić. Nagłe przeniesienie do ekstremalnych warunków i sytuacji, powoduje uwolnienie się jego prawdziwego "ja". Jak to często bywa, w trudnych momentach ludzie pokazują jacy są naprawdę, często budzą się ich najniższe instynkty. "Wyspa" staje się też dla niego wyzwaniem, zapanowanie na wyspie i nad wyspą stanowi cel, do którego zaczyna dążyć. 
"Obok nowo odkrytego poczucia fizycznej pewności siebie Maitland zauważył, że opanowuje go nastrój spokojnej egzaltacji. Leżał rozluźniony w wejściu do swojej altany, uświadamiając sobie, że jest naprawdę sam na wyspie. Zostanie na niej, dopóki nie będzie mógł uciec o własnych siłach. Zerwał z siebie resztki podartej koszuli i położył się nagi do pasa, tak że słońce mogło mu liczyć żebra. Pod pewnymi względami zadanie, które przed sobą postawił, nie miało sensu. Właściwie nie czuł już potrzeby opuszczenia wyspy i to samo potwierdzało, że objął ją w posiadanie".[s. 187]
"Wyspa" to książka przyciągająca, niepokojąca, obsesyjna, klaustrofobiczna, symboliczna, dająca wiele możliwości interpretacji. Jedna z wielu, to metafora życia po śmierci. Chciałem się podzielić z Wami swoimi wrażeniami z lektury i zachęcić Was do przeczytania tej książki, bo uważam, że jest tego warta. Czy mi się udało? Mam nadzieję, że tak, że ktoś dzięki mnie dowiedział się o tym  interesującym autorze i jednej z jego książek. "Wyspa" zdecydowanie zaostrzyła mój apetyt na pozostałe utwory Ballarda.

J.G. Ballard "Wyspa", przełożył Lech Jęczmyk, Wydawnictwo "Książnica", Katowice 2007, s. 189.

4 komentarze:

  1. Cóż, mnie zachęciłeś. Sam tytuł już jest przyciągający. Tyle tych tytułowych wysp, a jednak zawsze jakoś intrygują. Ta tym bardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wyspa" wciąga od pierwszych linijek, trochę człowiek obawia się co zastanie po tamtej stronie bariery autostrady, ale jeżeli zdecydujesz się czeka cię fajna przygoda. Spotkałem się ze zdaniem, że książka jest za krótka, możliwe, ale w większej objętości nastąpiłoby rozmycie wrażenia. Bardzo interesujący pomysł i temat, i masz rację, wyspa zawsze daje duże możliwości każdemu twórcy, czy to będzie pisarz czy reżyser.

      Usuń
  2. Już dawno nie czytałem thrillerów i książek sensacyjnych, zatem muszę spróbować. Zwłaszcza, że - jak wynika z Twojej recenzji - książka nie ogranicza się tylko do stworzenia klimatu zagrożenia

    OdpowiedzUsuń
  3. Ło matko i córko! Ależ "Wyspa" nie jest książką sensacyjną, ani tym bardziej thrillerem. To książka trochę podobna do "Kobiety z wydm" Abe Kobo, tak jak napisałem we wpisie. Książka o wolności lub zniewoleniu, o instynktach, które drzemią ukryte gdzieś głęboko w człowieku, o samotności. Jeżeli już, to prozę Ballarda (poza np. autobiograficzną "Imperium słońca") można zaliczyć do fantastyki, Nowej Fali (kiedyś była nowa :)), chociaż nie jestem pewien czy nie strzelam byka.

    OdpowiedzUsuń