sobota, 10 listopada 2012

"Cicer cum caule, czyli groch z kapustą" - Julian Tuwim



"Cicer cum caule, czyli groch z kapustą" to dosyć skomplikowany i przydługi tytuł, doskonale jednak opisujący zawartość  tej znakomitej i jedynej w swoim rodzaju książki Juliana Tuwima. Właściwie należałoby ją nazwać zbiorem, kolekcją kuriozów i dziwactw. Wszyscy bibliofile i miłośnicy kolekcjonowania będą w siódmym niebie i już powinni ostrzyć sobie na nią swoje zęby. Mamy tutaj bowiem zebrane w jednym miejscu odcinki rubryki jaką prowadził Julian Tuwim w miesięczniku popularnonaukowym "Problemy". Źródłem z jakiego korzystał były głównie stare czasopisma wyszperane m. in. w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie. Tuwim nie działał sam. W procederze tym pomagało mu kilku znakomitych wspólników, pracujących w charakterze magazynierów we wspomnianej wyżej bibliotece. Był im niezmiernie wdzięczny za wykonaną pracę.

Co składa się na ten pokaźnych rozmiarów zbiór? Znaleźć tu można przede wszystkim mnóstwo anegdot o dziwakach, o ludziach postawionych w komicznej sytuacji. Poza tym mamy tutaj liczne wzmianki na temat świeżo dokonanych wynalazków, często śmiesznych i dziwacznych, wraz z kolekcją szaleńców, autorów owych dzieł. Osobny dział stanowią matematyczne paradoksy i łamigłówki. Jest ich bardzo dużo. Tuwim był zauroczony magią liczb i geometrii. Najwięcej jest jednak różnorodnych zabaw słownych, co mnie osobiście najbardziej cieszy. Należą do nich dowcipy językowe, rebusy, kpiny z nazewnictwa naukowego pochodzącego z różnych epok. Oczywiście częścią najbliższą sercu Tuwima będzie wszystko co jest związane z poezją i jej tworzeniem. Wystarczy tu wymienić cały katalog metafor i porównań, którymi poeci obdarzali różne typowo poetyckie obiekty, jak również zbiór okolicznościowych wierszyków na różne okazje oraz mnóstwo prześmiesznych, i jeśli można tak to określić, przepysznych przykładów grafomanii. Najwięcej wpisów pochodzi ze źródeł XIX-wiecznych. Była to ulubiona epoka Tuwima, szczególnie przez niego wyróżniona, prawdopodobnie z powodu graniczności: już nowoczesna, a jednocześnie w połowie XX wieku odbierana jako staroświecka. Tuwim chciał w ten sposób pokazać paradoks względności czasów, jak staroświeckość bywa nowoczesna, a nowoczesność staroświecka.

Pierwsze wydanie książkowe ukazało się w 1958 roku, a więc już po październikowym przełomie 1956 roku. Książka od razu stała się powszechnie lubiana. W dzisiejszych czasach można ją odebrać jako rodzaj pewnego kulturowego kuriozum. "Cicer cum caule ..." jest także rodzajem literackiego bikolażu, zjawiska znanego w kulturze, polegającego na łączeniu zużytych fragmentów cywilizacji, bawieniu się tym, tworzeniu dziwacznych zlepków, w tym przypadku montażu odpadków branych ze śmietnika cywilizacji druku. Ta metoda dawała Tuwimowi ogromną przyjemność i radość tworzenia. Jest to wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju dzieło, które nie było by tak wspaniałe, gdyby jego autorem nie był poeta lubujący się w zabawach słownych i  po arcymistrzowsku wręcz władający polskim językiem.

Julian Tuwim był bibliofilem, kolekcjonerem, nazywanym w kręgach kolekcjonerskich zbieraczem kuriozów. Kolekcjonował przede wszystkim przeszłość, to co było staroświeckie, dziwne i barwne i co dodawało kolorytu tak często szarej i zgrzebnej rzeczywistości czasów w jakich żył.
"Posiadam nieprzebrane mnóstwo nikomu niepotrzebnych wiadomości. Mój księgozbiór, przez 35 lat gromadzony, dziś nie istniejący, składał się - nie w całości oczywiście, ale w dobrej połowie - z dzieł osobliwych, rzadkich, dziwnych, groteskowych. sprowadzałem ze wszystkich krajów europejskich katalogi antykwaryczne poświęcone kuriozom, dziwactwom, dziejom obyczajów, historii kultury, folklorowi, niezwykłym tematom, bzikom, ekstrawagancjom itd. i wyłapywałem co ciekawsze okazy. Wszystko to, co w tytule miało "curiosa", "curiosites", "curiosities", "curiosidades", "Kuriositaten" - i wszystko, co wyostrzony węch bibliofila wyczuł jako osobliwość, szło z Londynu, Lipska, Paryża, Moskwy, Rzymu i Świętokrzyskiej ulicy - na Mazowiecką. Wypchane półki trzeszczały już; foliały, broszury, świstki, ulotki, tomy, volumina, teki, roczniki, pudła z wycinkami itp. skarby rozsadzały już ściany mieszkania, o rozpacz i trwogę przyprawiały panią domu, a ja furt skupywałem swoje dziwolągi. Były tam m.in. działy i dziedziny następujące: demonologia, alkoholica, teratologia (nauka o monstrach i potworach), antysemitica polskie, rozprawy o wonnościach i aromatach, książki o truciznach, narkotykach, tytoniu, kawie,; dzieje medycyny i nauk przyrodniczych, stare zielniki i bestiaria, stare książki kucharskie, podręczniki "czarnej magii" (prestidigitatorzy), programy i afisze wędrownych menażerii, cyrków, szarlatanów, chiromantów, gramatyki i słowniki języków "egzotycznych", słowniki fachowe, gwarowe, języków tajnych, międzynarodowych, stare kalendarze, almanachy, sztambuchy, albumy pensjonarek, dzieła wariatów, grafomanów, "reformatorów" spod ciemnej gwiazdy, zbiory anegdot, karykatur, stara humorystyka, prowincjonalne powieści, powieści zeszytowe, brukowe, śpiewniki, libretta starych oper i wodewilów, literatura kuchenna, straganowa, odpustowa, poeci zapomniani, poematy heroikomiczne; stare podróże i mapy, compendia fachowe dla fryzjerów, kaligrafów, zegarmistrzów, nauczycieli tańca, literatura dotycząca tajnych związków, zakonów, klasztorów, dzieła o torturach, historie dziwaków, fantastów, ekscentryków etc. etc. - a wśród tych etceterów niech mi wolno będzie wymienić: największy w Polsce zbiór rozpraw i dysertacji o szczurach, książki w języku cygańskim, almanach ilustrowany (!) z czasów rewolucji francuskiej - wielkości znaczka pocztowego, manuskrypt malajski, pisany na szerokich liściach jakiejś zamorskiej rośliny, polski modlitewnik (rękopis), który czytać można było tylko przez szkło powiększające, broszurę dziwaka lwowskiego z połowy XIX w. (Zenowicza) "wydaną" w jednym egzemplarzu, Puszkina w kilkudziesięciu językach, bibliografię ksiązek o pchle, komplet "futurystycznych" czasopism polskich z lat 1919-1924 i setki innych rozkosznych sztuczek"[1]
Książka została naprawdę przepięknie wydana przez Wydawnictwo Iskry. Obwoluta i okładka przyciągają i cieszą oko, szczególnie tych, którzy się lubują, tak jak ja, w starych rzeczach, książkach, fotografiach oraz wszelkich miłośników XIX i początku XX wieku. Dzieło Juliana Tuwima jest tak bogate w treść, zabawne, a jednocześnie wzbudzające sentyment do czasów, których już dawno nie ma, że łatwiej się je czyta niż o nim pisze. Dlatego... Koniec i bomba, kto czytał ten trąba.

Julian Tuwim "Cicer cum caule, czyli groch z kapustą", Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2009, s.648.

1 komentarz:

  1. Czytałem "Cicer cum caule, czyli groch z kapustą" jeszcze w latach 60-tych. Byłem wtedy dzieckiem i te zapisy mnie fascynowały i pobudzały moją imaginację. Do tej pory coś z tego we mnie funkcjonuje...

    OdpowiedzUsuń