Virginia Woolf |
"Oto dzień, który bym
wskazała, gdyby dało się wybrać absolutnie przeciętną naszego życia".
8.00- "Jemy śniadanie; rozmawiam z panią Le Grys. Narzeka na straszliwe belgijskie
apetyty i zamiłowanie do jedzenia smażonego na maśle. „Skoro tak
jadają na wygnaniu, to jak muszą jadać u siebie?" - zastanawia się".
9.00 - "Potem L.
i ja, oboje, zabieramy się do swojej pisaniny".
13.00 - "Jemy lunch, czytamy gazety,
zgadzamy się, że nie ma w nich nic ciekawego".
14.00 - "Dwadzieścia minut czytam
na górze Guya Manneringa, a potem idziemy z Maksem na spacer".
15.00 - "W
połowie drogi do Bridge okazuje się, że jesteśmy odcięci przez rzekę - wyraźnie podniósł się poziom wody, która odbija się od brzegu i pulsuje
niczym serce. Dziwna rzecz z tymi przedmieściami: najohydniejsze czerwone
wille zawsze są wynajęte, a w żadnej z nich nie ma ani jednego
otwartego czy odsłoniętego okna. W jednym z domów były zasłony z żółtego
jedwabiu z koronkowymi wstawkami. Pokoje wewnątrz wypełnia pewnie półmrok i
odór mięsa, i ludzkich ciał. Wydaje mi się, że zasłonięte okna
to znak, iż się jest osobą szacowną - Sophie zawsze upierała się przy
zasłanianiu".
16.00 - "Potem zakupy. Sobotni wieczór to pora wielkiego kupowania, a niektóre
stoiska oblężone są przez trzy rzędy kobiet. Ja zawsze wybieram puste
sklepy, gdzie pewnie płaci się o pół pensa więcej za funt".
17.00 - "A potem herbata, z
miodem i śmietanką".
18.00 - "Teraz L. przepisuje na maszynie swój artykuł".
19.00 - "Potem przez cały wieczór czytanie, i
do łóżka".
Fragment pochodzi z: Virginia Woolf, Chwile wolności: Dziennik 1915-1941, oprac. Anne Olivier Bell, tłum. Magda Heydel, Wydawnictwo Literackie 2007.
Widzę, że rozpocząłeś lekturę "Dzienników" :)
OdpowiedzUsuńTak:), ale na razie niestety tylko w formie ebooka. "Dzienniki" Virginii to droga rzecz na Allegro.
Usuń