poniedziałek, 27 maja 2019

Piekło pocztowe, czyli piekielnie szybka poczta




„Piekło pocztowe” to kolejna już przeczytana przeze mnie książka Terrego Pratchetta należąca do cyklu „Świat Dysku”. Ktoś może zadać sobie pytanie czy czytanie kolejnych pozycji o tym samym może być interesujące i zabawne. Czy to aby się nie nudzi? Mogę Was zapewnić, że absolutnie nie. Przynajmniej jeśli o mnie chodzi. Pomysłowość, inteligencja i humor. Na tym właśnie polega mistrzostwo Terrego Pratchetta. Świat Dysku wypełniają postaci, które są barwne, żywe, dowcipne, ani trochę papierowe, bardzo prawdziwe.  Niby co jeszcze można wymyślić  w kolejnej dwudziestej czy entej odsłonie tego samego uniwersum? A jednak za każdym razem jesteśmy zaskoczeni, dajemy się wciągnąć i bawimy się świetnie.  A kiedy docieramy do końca, żałujemy, że to już ostatnia strona.

„Piekło pocztowe” otwiera nowy, niewielki podcykl w Świecie Dysku, którego głównym bohaterem jest niejaki Moist von Lipwig. Były przestępca, fałszerz, manipulator, oszust i złodziej. Człowiek o stu twarzach i jednocześnie żadnej twarzy oraz o wielu nazwiskach. Oszust niemal doskonały. Chyba nie tak do końca, bo jednak wpada i zostaje schwytany. To w pewnym sensie nowy typ bohatera. Zły człowiek, który zaczyna czynić dobre rzeczy. Co prawda pod groźbą śmierci i przymuszony, ale jednak, jednak.  Moist von Lipwig dostaje od rządzącego miastem Ankh-Morpork patrycjusza, Vetinariego, propozycję, jedyną w swoim rodzaju i raczej nie do odrzucenia, propozycję objęcia posady poczmistrza i przywrócenia do życia instytucji Poczty, która podupadła i właściwie od dawna już nie istnieje. Stało się tak za sprawą nowego wynalazku, czegoś w rodzaju naszego telegrafu, który jako znacznie szybszy wyparł pocztowe usługi. Jak się jednak okazuje, nie do końca i nie zawsze nowe wynalazki są dobre. Tak nawiasem mówiąc  Brytyjczycy zorganizowali kiedyś plebiscyt na 10 najlepszych postaci ze Świata Dysku i Moist von Lipwig znalazł się w tej dziesiątce, co mnie zresztą nie dziwi. "Piekło pocztowe" było też pierwszą książką Terrego Prachetta jaka została nominowana do nagrody Nebuli, a na jej podstawie został nakręcony film fabularny.

Jak wiele książek Terrego Pratchetta, także i ta jest parodią naszego świata i satyrą na wiele jego instytucji. Tutaj mamy nabijanie się z poczty, jej sposobu funkcjonowania, a także z hobby jakim jest zbieranie znaczków i samych filatelistów w szczególności. Jednocześnie Terry Prachett piętnuje duże korporacje, grupy finansowe, firmy działające wyłącznie dla zysku i starające się nieuczciwymi środkami wyeliminować konkurencję, np. przejmując małe, rodzinne firmy. Karty książki zaludniają postacie znane już z innych tytułów, takie jak golemy, wampiry, wilkołaki czy Igory. Ważną rolę, znaną z naszej rzeczywistości odgrywa także prasa i dziennikarze, a gdzieś tam w tle obecna jest słynna Straż Miejska. "Piekło", inaczej niż poprzednie części cyklu, podzielone jest na rozdziały, z których każdy, na wzór XIX wiecznych powieści, poprzedzony jest kilkuhasłową zapowiedzią mających nastąpić wydarzeń.

Czytanie „Piekła pocztowego” sprawiło mi dużo radości i znacznie poprawiło nastrój.  Zawsze tak reaguję kiedy mam do czynienia z czymś co jest jednocześnie zabawne, mądre i naprawdę dobrze napisane. Stwierdzam to kolejny już raz. Terry Pratchett miał błyskotliwy umysł. Zaczęło się od jednego cytatu z „Piekła”znalezionego gdzieś w sieci, który mnie na tyle zaintrygował, że sięgnąłem tylko na chwilkę po książkę i tak już zostałem z nią przez kilka wieczorów.  Nie muszę chyba pisać, że wszystkim gorąco polecam. W planach mam już kolejną książkę ze Świata Dysku, a będzie nią „Mort”

3 komentarze:

  1. Ja również zupełnie niedawno odkryłam książki Pratchetta i jestem zauroczona dowcipem i błyskotliwością autora. Do podcyklu o poczcie jeszcze nie dotarłam, ale wszystko przede mną. :) Ostatnio nieco zwolniłam z poznawaniem nowych części, gdyż zagłębiłam się w lekturę "Ziemiomorza" Ursuli Le Guin i sama się sobie dziwię, jak to możliwe, że nie czytałam tego w młodości...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś w młodości zacząłem od pierwszej części cyklu i to był błąd bo najlepsze są późniejsze książki, cykl o Śmierci czy Straży Miejskiej.

    Zawsze lepiej późno niż później :) Lektura Ziemiomorza to dla mnie wspomnienia ze szkoły średniej, pamiętam wspaniale czytanego Czarnoksiężnika z Archipelagu w radiowej Trójce. Mogę Ci też z czystym sumieniem polecić jej cykl SF o Ekumenie 'Sześć światów Hain', m.in 'Lewa ręka ciemności'.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba się kiedyś w końcu skuszę, bo dotąd przeczytałam tylko jedną książkę Pratchetta i zupełnie mi nie podeszła, choć wielbię go za postać Bezdennie Głupiego Johnsona, którego przywołuję w myślach, ile razy wejdę do szczecińskiej Kaskady.
    Swoją drogą, Pratchett w swoim nabijaniu się z poczty musiał też czerpać z działań poczty, która mnie obejmuje swoją "działalnością"...

    OdpowiedzUsuń