Ernest Hemingway |
Nie ma właściwie jednego słowa w polskim języku oznaczającego tą przypadłość, gdy pisarz nie ma już nic więcej do powiedzenia; niemoc twórcza, blokada, kurcz pisarski. W języku angielskim istnieje za to wyrażenie writer's block. Wielu artystów żyjących w różnych czasach i miejscach kuli ziemskiej uskarżało się na tę dolegliwość. Conrad tak to opisywał:
" Co rano siadam nabożnie przy stole, codziennie siedzę przy nim osiem godzin i nie robię nic innego tylko właśnie to: siedzę. Po każdym z tych ośmiogodzinnych posiedzeń okazuje się, że napisałem tylko trzy zdania, które zresztą muszę wykreślić, nim wstanę od stołu w kompletnej rozpaczy...Tylko zaciekłe zdecydowanie i mobilizacja wszystkich mych sił pozwalają mi zapanować nad wściekłym pragnieniem walenia głową w ścianę. Chciałbym krzyczeć i pienić się z wściekłości, ale nie śmiem ulec temu impulsowi, bo boję się obudzić maleństwo i zaniepokoić żonę..."[1]
Podobne problemy z natchnieniem miewał też Flaubert:
"Korespondencja Flauberta to jeden przeciągły ryk frustracji 'biednego człowieka, odważnego jak wszystkie lwy (to słowa Leona Bloy), który przez dwadzieścia lat usiłuje wydobyć ze swego jelita buntowniczy i niepokorny tasiemiec natchnienia'."[2]
I nic nie znaczy, że pisarz właśnie wydał świetną książkę, cieszy się powodzeniem. Graham Greene tak to ujmuje:
"Dla pisarza sukces jest tylko odsuniętym na później niepowodzeniem."[3]
I wreszcie Hemingway, który w końcu zastrzelił się ze swojego sztucera, szukał długo sposobu na tę chorobę:
"Pisać codziennie kilka linijek, tak jak się ciągnie wodę ze studni. Kiedy wyciągnie się jedno wiadro podziemne lustro wody wraca do poprzedniego poziomu. ale jeśli się wypompuje za wiele wody na raz, można się znaleźć przy wyschłej studni."[4]
Pisarze bardzo często ratują się przed tą przypadłością zabierając się za inne rodzaje działalności literackiej i odkładając pisanie na jakiś czas. Camus na przykład zabierał się wtedy do teatralnych adaptacji cudzych dzieł. U innych podobną rolę odgrywają przekłady literackie.
Myślę, że i my blogerzy piszący wpisy, notki, posty czy też recenzje na swoich blogach nie jesteśmy wolni od tego rodzaju problemów. Pozostaje tylko pytanie co jest tego przyczyną. Czy to tylko pora roku, pogoda, a może ciśnienie? Czy ostatnio nie przeczytaliśmy żadnej ciekawej książki? A może była tak dobra, że nie potrafimy pisać o tak wielkich dziełach literackich lub było to tylko nasze lenistwo? Jak to z nami jest? Jeżeli o mnie chodzi to mam podobnie jak Jules Renard, który wyznaje:
"Powinienem przecież być do tego przyzwyczajony, ale ilekroć mnie proszą żebym coś napisał, wszystko jedno co, niepokoję się, jakbym pisał pierwszy raz w życiu. Wynika to stąd, że nie robię postępów, że piszę, kiedy to mnie nachodzi i zawsze się boję, że nie najdzie."[5]
Poprzednie części cyklu Alfabet biblioteki można przeczytać TUTAJ
[1] W: Simon Leys, "Szczęście małych rybek", przełożył Wiktor Dłuski, Drzewo Babel, s.65,
[1] W: Simon Leys, "Szczęście małych rybek", przełożył Wiktor Dłuski, Drzewo Babel, s.65,
[2] Tamże, s.67,
[3] Tamże, s.66,
[4] Tamże, s.66,
[5] Tamże, s.66.
Moze brak weny to pewien rodzaj perfekcjonizmu?
OdpowiedzUsuńNic, co mozemy napisac, nie jest wystarczajaco dobre, nie jest tak dobre, jak to, co chcemy napisac i co - jak wiemy - potrafimy napisac.
Wiec siedzimy, wpatrujemy sie w pustka kartke i nie piszemy nic.
Ewentualnie piszemy i kasujemy.
(nie wiem, czy to ma sens ;-)) )
To ma sens:) i pewnie masz rację, jeżeli chodzi o nas blogerów, szczególnie jeżeli ktoś jest perfekcjonistą. Ale w przypadku pisarzy najgorsza wydaje mi się sytuacja, kiedy nie mają już nic do powiedzenia, brak im pomysłów lub to co piszą nie jest już świeże i odkrywcze, takie jakie by chcieli aby było, nie wiedzą co mają z sobą zrobić.
OdpowiedzUsuńO, taki kryzys, kiedy nie ma sie juz nic do powiedzenia jest chyba najgorszy.
UsuńAle mysle, ze dobry pisarz wie, kiedy powinien zamilknac.
No, chyba, ze musi pisac ze wzgledow finansowych...
Tak, jedni przestają po prostu pisać, inni popełniają samobójstwo bo nie wyobrażają sobie życia bez pisania a jeszcze inni, niestety są tacy, piszą, tyle, że bardzo słabe rzeczy, wtórne, bo przyzwyczaili się do bycia na świeczniku i sławy.
UsuńJa jeszcze nie przeżyłam blogowo-piśmienniczego kryzysu, ale wiem, że mnie czeka kiedyś. I mam nadzieję, że uda mi się go przetrwać. Czy to brak weny? A może raczej wypalenie? Zmęczenie tematem? Nie wiem, ale temat jest bolesny i daje poczucie bezsilności...
OdpowiedzUsuńA mnie za każdym razem kiedy mam coś napisać wydaje się, że nie będę w stanie tego zrobić :)
UsuńAlfabet biblioteki - kolejny Twój świetny cykl. Gratuluje pomysłu :) I oczywiście, czytam, czytam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Pomysł jest, zresztą trochę skradziony, podpatrzony, ale jak na razie udaje mi się nie kopiować tematów i liter alfabetu, gorzej trochę z chęciami do pisania, wiosna, lenistwo a może blokada:)
UsuńFlaubert w ogóle przeżywał katusze. Pod koniec dnia potrafił zniszczyć wszystko, co w wielkim trudzie napisał. U nas podobne męki twórcze cierpiała Nałkowska. Z jednej strony to zachowania lekko ekscentryczne, z drugiej świadczą o szacunku dla czytelnika.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o blokady blogerów, to na pewno duży wpływ na nie mają, tak jak piszesz, tzw. okoliczności zewnętrzne, związane z życiem osobistym i pracą. Przynajmniej tak jest w moim przypadku.
Oczywiście, że gdy mamy problemy życiowe lub w pracy to blog schodzi na dalszy plan. Znam kilka takich przypadków w blogosferze, niektórzy po długim czasie wracają. Mnie też czasami ogarnia zwątpienie, czy warto pisać, czy ktoś to czyta, komuś sie podoba. Może powinienem to zostawić innym, którzy lepiej sobie radzą.
UsuńKtoś to czyta i komuś się podoba. :)
UsuńW bardzo krótkim czasie zrobiłeś ze swojego bloga miejsce o rozpoznawalnym, ciepłym, przyjaznym klimacie, a to nie zawsze udaje się blogerom o kilkuletnim stażu.
Wiem, że nie prowokowałeś komplementów, tak mi się tylko nasunęło. :)
Dziękuję za te bardzo miłe dla mnie słowa. :) Rzeczywiście, to co napisałem może komuś wydać się trochę dziwne. Jestem po prostu pesymistą, a do tego jeszcze perfekcjonistą. To chyba dlatego. :)
Usuńpisz pisz, bo robisz to z sercem ;) co do blokad, hmm pisanie to pewien rodzaj pasji, a moim zdaniem człowiek, który choć raz doznał takiego stanu uwielbienia do czegoś, nie będzie mógł już bez tego żyć; dlatego nie dziwią mnie samobójstwa pisarzy; choć ja bez pisania bym przeżyła, bo to tylko "mini pasja", katalizator do wyraża tej prawdziwej, bez której nie wyobrażam sobie jednak dnia
OdpowiedzUsuńDzięki:) Wydaje mi się, że tak jak czytanie jest pewnego rodzaju narkotykiem, tak samo pisanie musi wciągać, nie można bez niego żyć. W jakimś stopniu jest też tak z pisaniem bloga, to prawie nałóg. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńzgadzam się z Hemingwayem: nie można nadmiernie eksploatować własnej studni, bo w końcu źródełko wyschnie i będziemy umierać z pragnienia.
OdpowiedzUsuńz jednej strony zazdroszczę ludziom, którzy z taką determinacją pracują nad kilkoma linijkami tekstu, ale z drugiej mi ich żal, bo po ostaniej blokadzie twórczej doszłam do wniosku, że będę pisała tylko wówczas, gdy mi to będzie sprawiało przyjemność. a jeśli przestanie, to chrzanić literaturę :P znajdą się inni :P