Do Maurice'a Guinnessa
21 luty 1959 r.
Obawiam się, że niewłaściwie może zrozumiałem Twoje pragnienie, żeby Marlowe się ożenił. Wybrałem chyba nieodpowiednią partnerkę. Bo jeśli chodzi o ścisłość, facet tego typu nie powinien się żenić, jest bowiem człowiekiem samotnym, ubogim, człowiekiem niebezpiecznym, a mimo to budzącym sympatię, i jakoś żadna z tych cech nie predestynuje do małżeństwa. Zawsze będzie miał swoje odrapane biuro, samotny dom, różne miłostki, ale nigdy żadnych trwałych związków. Zawsze o jakiejś nieboskiej porze obudzi go ktoś najzupełniej niepożądany, zmuszając do zajęcia się jakąś niemiłą sprawą. Taki już mu pewno wypadł los - może nie najlepszy los na świecie, ale jego własny. Nikt go nigdy nie pokona, ponieważ z natury jest niezwyciężony. Nikt nie sprawi nigdy, żeby się wzbogacił, bo przeznaczeniem jego jest ubóstwo. ale myślę jakoś, że nie chciałby innego losu, toteż ożenek (zgodnie z Twoim pomysłem), choćby nawet z najmilszą kobietą, według mnie najzupełniej nie leży w jego charakterze. Zawsze widzę go na bezludnej ulicy, samotnego w swoim mieszkaniu, głowiącego się nad jakąś sprawą, ale nie znającego nigdy ostatecznej porażki...
PS Opisuję go ożenionego z bogatą kobietą, obsypanego pieniędzmi, nie sądzę jednak, żeby to małżeństwo miało trwać długo.
Edward Hopper "Nighthawks" |
Raymond Chandler "Mówi Chandler", przekład Ewa Budrewicz, wstęp Krzysztof Mętrak, Czytelnik, Warszawa 1983, s. 306.
I trudno się nie zgodzić z autorem. Wyobrażasz sobie Marlowa zaobrączkowanego?! Nie mieści się coś takiego w głowie!
OdpowiedzUsuńNawet sam tylko romans kłuci się z czarnym kryminałem. Osobiście nie mogę czytać książek zawierających tego typu połączenia, powstaje jakiś groch z kapustą.
Usuń