- Nie musisz czytać omawianej książki, wystarczy ją sobie obejrzeć. Statystyczna ilość miejsca na recenzje książkowe w prasie kurczy się z roku na rok, teraz waha się gdzieś w okolicy trzech zdań (dwóch, jeśli jedno będzie podwójnie złożone), więc poza notkę z okładki i opinię: „Warto” / „Strata czasu” i tak nie wyjdziesz. Jeśli już naprawdę musisz, przeczytaj najwyżej pierwsze 50 stron. Jeśli chcesz książkę pochwalić, to znajdziesz na nich tyle, ile potrzebujesz, żeby sklecić parę komplementów, a dalsza lektura mogłaby wykazać, że rzecz się robi z czasem nudna, więc po co to komu. Jeśli chcesz książkę schlastać, to też lepiej się nie wgryzać, bo a nuż okaże się, że rzecz nie jest taka zła, rozkręca się itd. – no i będzie Ci łyso.
- Jeśli już musisz czytać do końca, to pamiętaj, żeby zdradzić wszystkie fabularne niespodzianki i wolty, które autor skrupulatnie układał, żeby uatrakcyjnić lekturę i zaskoczyć czytelnika. No bo co, czemu tylko on ma czerpać z tego profity, glorię i chwałę?
- Pamiętaj, by w Twojej recenzji przynajmniej 60% tekstu pochodziło wprost z materiałów wydawcy. W końcu wydawca chyba wie, co wydaje, no to co się będziesz męczył i wyskakiwał przed szereg.
- Zadbaj, aby te partie tekstu, które pochodzą od Ciebie, nie pozwalały tak do końca zrozumieć, czy książka Ci się podobała, czy jednak nie, a jeśli już musisz się zdeklarować, to przynajmniej nie podawaj żadnych argumentów czy powodów: pisz, że w sumie niby fajna, ale może jednak nie tak do końca, albo że raczej niefajna, no bo taka, tego, jakaś taka nieteges.
- Jeśli masz skłonności poetyckie – nie żałuj sobie. Serwuj gęsto frazy wieloznaczne, z zakłóconą składnią, poprzestawianymi związkami frazeologicznymi i wydumanymi porównaniami, niech ci też ręka nie zadrży przed metaforą. Jeśli piszesz recenzję tomu wierszy – tym bardziej. Pokaż, że jesteś lepszym poetą niż właściwy poeta.
- Jeśli piszesz do publikacji o tzw. pretensjach intelektualnych zawsze miej pod ręką Słownik pisarzy świata, Słownik wyrazów obcych i Słownik terminów literackich. Pamiętaj, aby w każdym zdaniu pojawiało się jedno nieznane szerzej nazwisko, jeden wyraz obcy i jeden termin zaczerpnięty z każdego z nich, dzięki czemu uzyskasz tzw. głębię tekstu i wykażesz się tzw. szeroką erudycją.
- Wybieraj do recenzji książki należące do konwencji, których z definicji nie lubisz. Jeśli jesteś smutasem i uważasz, że dobra powieść musi koniecznie wstrząsnąć sumieniami narodów albo przynajmniej zmusić czytelnika do rachunku sumienia, pisz o książkach lekkich i zabawnych – i wicewersa. Bo najfajniej jest schlastać fantasy za to, że są tam smoki i faceci z mieczami, a powieść eksperymentalną za to, że fabuła jest nietransparentna.
- Staraj się nie czytać innych książek autora, dobrze by też było, żebyś nie miał pojęcia o literaturze, do jakiej jego dzieło należy, na cholerę komu jakieś tam konteksty. Jeśli już naprawdę musisz coś tam dodać, bo samo streszczenie fabuły nie wypełni wymaganej ilości znaków, sięgaj tylko do Wikipedii i tylko do polskiej edycji.
- Recenzując książki tłumaczone wspomnij jednym zdaniem o przekładzie, ale najlepiej, żebyś nie znał języka oryginału. Jeśli akurat pechowo znasz, to w żadnym razie do oryginalnej wersji nie zaglądaj i nie porównuj. No chyba, że chcesz być bardzo proprzekładowy, to wtedy zerknij, znajdź jakieś słówko, napisz, że tłumacz to słówko źle przełożył – tylko nie pakuj się w wyjaśnienia dlaczego! – i podsumuj, że przekład jest do bani i w ogóle fuj. Nie martw się, czytelnikowi nie będzie się chciało tego sprawdzać.
- Pamiętaj, nieprzestrzeganie tych zasad narazi Cię na zarzut nieprofesjonalizmu. A w Internecie czają się setki osób piszących recenzje książek wyłącznie dla frajdy i to bez honorarium, więc miej się na baczności!
Źródło: Poczytane
Genialne! :) Ubawiło mnie bardzo, aż kusi tylko, aby powielać takie teksty dalej :)
OdpowiedzUsuńJa jak widzisz powielam, chociaż mam pewne obiekcje :)
UsuńA ja nie powielam, za to się do niego skrupulatnie stosuję ;)
UsuńWychodzi na to, że wszyscy blogerzy go znają i się do niego stosują ;)
UsuńJuż się z tym Dekalogiem spotkałam. Dobry jest.)
OdpowiedzUsuńNiczym dobre wino, im starszy tym lepszy :)
Usuńprzyszłam sprawdzić czy fotel przy oknie i paprotka nadal tu są :)
OdpowiedzUsuńten dekalog znam, myślę, że wielu recenzentów z niego korzysta ;)
A jakże, są i czekają, widok z okna też się nie zmienił :) Wyobraź sobie Emmo, że dzisiaj wiedziony tęsknotą za dobrymi czasami, zupełnie przypadkowo odkryłem możliwość przywrócenia usunietego bloga, dziwny ten blogger, ale chwała mu za to :)
UsuńChwała! A cóż to się stało, że na chwilę, rozmyślnie przepadł?
UsuńInternetowe samozniszczenie jako forma protestu przeciwko rzeczywistości, niektórzy idą się podpalić pod Urzędem Premiera. Zerwałem wszelkie więzi z siecią, ale okazuje się, co jest pewnym ostrzeżeniem dla innych, z siecią trudno jest zerwać :) Sieć rządzi, sieć radzi, sieć nigdy Cię nie zdradzi!
UsuńZbyszekspirze,
OdpowiedzUsuńz co ze Zjadaczem?
Nic z tego nie wyszło, w każdym innym kraju, ale nie tutaj, mentalność ludzi. Był płatny, ja nie mogę go opłacać, zatem rozumiesz. Nie można mieć 10 blogów.
Usuńja i tak zawsze wolałam Zacisze :)
UsuńKiedy pomyślałem na chłodno i rozważniej, też do tego doszedłem, czegoś mnie to nauczyło. Co dla mnie jest ważne, co tak naprawdę się liczy, czego chcę.
Usuńno właśnie, Zbyszekspisze:
OdpowiedzUsuńCo jest dla Ciebie ważne?
Co tak naprawdę się liczy?
Czego chcesz? :)
Po raz pierwszy czytałam ten "dekalog". Niezły jest:))
OdpowiedzUsuń