25 LIPCA 1956 ROKU, HISZPANIA
7.00 - [...] "Budzi nas chłodny powiew poruszający
liście winorośli za oknem. Wstaję, zabieram z progu dwa litry mleka, które
codziennie zostawiają nam w bańce, podgrzewam mleko, robię dla siebie cafe con
leche, a dla Teda mleko z dodatkiem brandy [...] [do tego] pyszne, dziko rosnące
banany z cukrem".
7.30 - "Wyruszamy wcześnie na rynek, najpierw po ryby [...],
co jest fascynujące, gdyż każdy dzień przynosi inny połów. Bywają więc mule,
kraby, krewetki, maleńkie ośmiorniczęta, a czasami ogromne ryby sprzedawane w
filetach. Na ogół maczam je w jajku rozbitym z cytryną, potem w mące i smażę
na jasnobrązowy kolor. Potem sprawdzamy ceny warzyw, uzupełniamy zapas jaj,
pomidorów, kartofli i cebuli (pilnuję, by każde z nas jadło codziennie po
jednym jajku i dobrej porcji mięsa). [...] Jesteśmy fantastycznie oszczędni. Po kartofle chodzimy do straganu,
gdzie za kilogram biorą 1.50, zamiast 1.75 peseta, znaleźliśmy też miejsce,
gdzie masło jest o peseta (około 2 1/2 centa) tańsze. Obym nigdy więcej w życiu
nie musiała się tak liczyć z każdym groszem. Pewnego dnia będziemy mieli mnóstwo
pieniędzy, jestem tego pewna". [...]
8.30 - 12.00 - "Ted i ja piszemy — on przy wielkim dębowym stole w jadalni (to nasz gabinet), ja przy stoliku do maszyny pod oknem. Przeszłam niezmiernie uciążliwy okres bardzo obfitej, niedobrej pisaniny dla odzyskania prozatorskiej weny podobnej do tej, jaką miałam pisząc „Mintonów" i te [opowiadania] dla „Seventeen" i zaczynam odzyskiwać wyczucie prozy. [...] Ted kończy ostatni rozdział najczarowniejszej książki dla dzieci, jaką kiedykolwiek napisano. Czyta mi codziennie jeden albo dwa rozdziały, byłabyś zachwycona. Śmieję się i płaczę na przemian, tak są piękne. Jestem przekonana, że wejdzie do klasyki dziecięcej literatury".
12.30 - "Po raz pierwszy od roku odnalazłam spokój.
Przede mną dwa letnie miesiące. Wszystkie nowości i ekscytacje ostatniego roku,
w którym pracowite semestry przeplatały się z jeszcze bardziej męczącymi wakacyjnymi
podróżami nie pozostawiając ani chwili na prawdziwy odpoczynek, układają się
stopniowo w jedną całość. Nasz dom jest chłodny jak studnia, cichy, ma kamienną
posadzkę, widać zeń błękitnawe wzgórza, a nawet kawałek morza. Ganek od frontu
jest ocieniony altaną z winorośli i przepojony ostrym zapachem pelargonii.
Mamy ciemne i ciężkie orzechowe meble, ładnie kontrastujące z białym tynkiem ścian.
Przez cały dzień nie widzimy ani jednego turysty. Zaczynamy się stabilizować".
13.00 - "Gotuję obiad i wychodzimy na plażę,
którą mamy wyłącznie dla siebie, gdyż w tym czasie wszyscy wracają do domów".
14.00 - "Odbywamy
dwugodzinną sjestę i kąpiemy się".
16.00 - "Później znów dwie godziny pisania".
18.00 - "Robię kolację
20.00 - "Studiujemy języki, ja tłumaczę „Czerwone i
czarne" i zamierzam w ciągu lata przerobić cały kurs francuskiego, Ted zaś
uczy się hiszpańskiego".
22.00 - "Jeśli nie jest za późno, idziemy przez zalane
księżycem migdałowe sady ku wciąż jeszcze szkarłatnym wzgórzom, skąd w dole można
zobaczyć połyskujące srebrem Morze Śródziemne".
23.00 - "Czuję, że w przyszłym roku rozpiszę się na całego. W lecie powinnam napisać
dziesięć opowiadań, a Ted najmniej dwie krótkie książki. [...] Nawet w tych
chudych czasach jesteśmy bardzo szczęśliwi. Och, jak się cieszę na myśl o
Ameryce, moich przyjaciołach i Cape w przyszłym roku! Ostatnie lata mojego życia
przypominają fabułę filmową: psychologiczno-podróżniczego, przygodowego
romansu. Co za film".
O proszę, na coś się te płaszczowe notki przydają:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się Państwo Redaktorostwo nie gniewają za tak niecnie i to bez pozwolieństwa wykorzystaną notkę:)
UsuńMoglibyśmy strzelić focha, ale właściwie po to wrzucamy, żeby jakiś pożytek z tego był:)
UsuńCzy słowo "pożytek" oznacza pozytywną ocenę i akceptację?:)
UsuńMam tak od razu bez zastanowienia odpowiedzieć??:P
UsuńZastanowić się, oczywiście:) Przejrzałem sporo Waszych notek zwiększając znacznie statystyki Płaszcza:) 99% nie nadaje się do takich celów, szczególnie listy. Nie mam niestety tych wszystkich książek, nad czym boleję każdego dnia:(
UsuńZanotowałem sobie, żeby wyszukiwać i publikować więcej notek o charakterze rozkładu dnia:)) Niestety autorzy oporni są, a nie mamy możliwości ich zmusić:P Zwróć uwagę na pana Pepysa, on się lubował w spisach czynności codziennych.
UsuńWiększości autorów już nie można do niczego zmusić. Myślałem i o Panu Pepysie, nie znam jego biografii, pomyślałem, że nie był pisarzem, a ja piszę o pisarzach. Ale przecież napisał Dziennik, więc dlaczego nie.
UsuńNie chodzi mi tylko o rozkład dnia, musi też to być ciekawe lub ładnie napisane:) Duża liczba notek danego autora pozwoli mi być może napisać coś wymyślonego o nim, ale jednocześnie prawdziwego, tak sobie teraz pomyślałem. W sumie po co mi ten rozkład dnia:)
Może i nie był pisarzem, ale klasykiem literatury został. A to więcej warte niż tytuł dumnie obnoszony za życia:P Kasia Mansfield ładnie opisywała swoje dni - polecam. A rozkład dnia bywa kształcący.
UsuńZgadzam się w całej rozciągłości:) A Kaśka to obowiązkowo, pisała piękne listy:)
UsuńPowiem szczerze... nie miałabym nic przeciwko takiemu dniu. Nawet na ten targ bym poszła, a co mi tam.:-)
OdpowiedzUsuńNo tak, Sylvia była wtedy naprawdę szczęśliwa, a ten targ musiał być interesujący. Trochę jednak smutno mi to czytać, gdy wiem co się wydarzy za 7 lat...
UsuńNoo, i jeszcze to pisanie - ehh, co za miły dzień:):)
OdpowiedzUsuńSam nie wiem, czy jej zazdrościć? Ale tego dnia chyba tak:)
UsuńCzytałam jej "Szklany klosz" i jak do tej pory to była chyba najbardziej dołująca książka, jaką kiedykolwiek przeczytałam. Ale ten język i dogłębne przedstawienie uczuć i emocji - trudno jest przejść obok tego obojętnie. Mimo że czytałam tą książkę już z dobrych kilka lat temu, to do tej pory pamiętam, jakie wrażenie na mnie wywarła. A ten fragment, który opublikowałeś tylko mi przypomniał o tym, jaką interesującą była pisarką (niestety, wiadomo, jak dramatyczne miała życie).
OdpowiedzUsuńCzytałem "Szklany klosz", jakieś 20 lat temu, nadal pamiętam, rzeczywiście robi przygnębiające wrażenie, jest to częściowo autobiograficzna książka, takie miała życie, tak odczuwała. A listy pisała wspaniałe, optymistyczne, do matki z podróży po Europie, z Anglii. Jeżeli nie masz książki, a masz ochotę, można je poczytać na blogu "Płaszcz zabójcy".
UsuńMyślałam, że to z Dzienników :> Też coś tam było w podobny tonie ;p
OdpowiedzUsuńNie znam Dzienników Sylvii Plath, ale na pewno przeczytam, jak tylko gdzieś się do nich dorwę:)
Usuń