Strony

środa, 22 maja 2013

"Potworna, bardzo okrutna metoda"


"Czym dla Baudelaire'a był haszysz, dla Coleridge'a opium, dla Roberta Louisa Stevensona kokaina, dla Roberta Southeya podtlenek azotu, dla Aldousa Huxleya meskalina, a benzedryna dla Jacka Kerouaca, tym dla Balzaka była kofeina. Niczym sztubak, który wplątał się w kosztowy romans, Balzak zaciągnął niepokojąco wysokie długi u konsjerża, za drobną opłatę przemycającego kawową kontrabandę do szkoły z internatem, gdzie przyszły pisarz pobierał nauki. W wieku dojrzałym, harując po osiemnaście godzin na dobę nad powieściami, przy wtórze dobijających się do drzwi właścicieli, Balzak trzymał się klasycznego reżimu uzależnienia, podnosząc sobie dawki kofeiny, w miarę jak wzrastała tolerancja jego organizmu. Zaczął od jednej filiżanki dziennie, potem pił ich kilka, potem wiele, a potem czterdzieści. W końcu, stopniowo ograniczając ilość wody, wzmagał stopień koncentracji naparu, aż do momentu, kiedy jadł już suche fusy: «potworna, bardzo okrutna metoda – pisał – którą polecić mogę jedynie ludziom o nieprzeciętnym wigorze, gęstych, czarnych włosach i skórze pokrytej plamami wątrobowymi, ludziom o wielkich kwadratowych dłoniach i nogach w kształcie kręgli». Metoda ta wprawdzie była piekielna dla żołądka, ale za to z nadzwyczajną skutecznością dostarczała kofeinę do mózgu.
Od tego momentu wszystko wpada w poruszenie. Myśli, niczym bataliony wielkiej armii, marszobiegiem przemieszczają się po gorzejących polach sławnych bitew. Szarżują wspomnienia z jasnymi proporcami na wysokich drzewcach; kawaleria metafor rozciąga się we wspaniałym galopie; artyleria logiki rusza naprzód z klangorem wozów bojowych i dział; na rozkaz wyobraźni strzelcy składają się i palą do celu; pojawiają się formy i kształty postaci; papier pokrywa się atramentem.
Czy taki opis powstałby pod wpływem kawy bezkofeinowej?"

Anne Fadiman, Kawa, [w:] W ogóle i w szczególe. Eseje poufałe, przeł, Magda Heydel, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, s. 194-195.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz