Karen Blixen w 1928 w wieku 43 lat |
List Karen Blixen do matki, Ingeborg Dinesen
Ngong. 3 stycznia. 1928 roku
...Denys i ja urządziliśmy spokojną powtórkę naszego świątecznego
obiadu, z iluminacją i świerkiem, lecz zrezygnowaliśmy z siedzenia do
północy, żeby pożegnać stary rok. Nie mogę powiedzieć nic innego, jak
to, że był to cudowny rok, z Twoimi odwiedzinami i, pomimo wszystkich
zmartwień, z zadowalającymi wynikami na farmie, z długimi odwiedzinami
Denysa i dobrymi wiadomościami z domu.
Opowiem Ci teraz o czymś zabawnym, co zdarzyło się w Nowy Rok. Bardzo wcześnie rano Denys i ja zrobiliśmy nasze minds up,
że spróbujemy przejechać nową drogą z Ngong do Narok i dogonić
wspomniane safari, żeby zawieźć im jakieś strzelby i lornetki, które
chciał im pożyczyć. Nie jechaliśmy dotychczas tamtą drogą i zresztą
okazało się, że jest gotowa zaledwie w połowie, nie spotkaliśmy więc
safari. Był najcudowniejszy przejrzysty poranek, a droga jest bardzo
piękna - schodzi w dół tam, gdzie Thomas polował z Palmem, i bardzo
dobrze wykonana; żałowałam, że nie zrobiono jej, kiedy Ty tu byłaś, to
naprawdę wycieczka dla Ciebie. Widzieliśmy mnóstwo game, elandów, zebr i grantów. Nagle, kiedy przejechaliśmy 15 miles
od domu, Kanuthia wskazał na prawo i szepnął "simba" i rzeczywiście -
nad ogromną ciemną masą, która później okazała się zabitą żyrafą,
wznosił się wielki lew, pyskiem zwrócony w naszą stronę. Lwy ostatnio
bardzo dokuczały Masajom i Game-Department już wcześniej prosił Denysa, żeby próbował na nie polować, uznaliśmy więc, że to dobra opportunity.
Denys powalił go dwoma strzałami z odległości około 250 jardów -
starego lwa, bez szczególnie pięknej grzywy, lecz jakież one wielkie i
wspaniałe, i jak cudownie było znów je zobaczyć.
Okryliśmy go ciernistymi gałęziami, żeby zdjąć skórę w powrotnej drodze, i pojechaliśmy dalej po to, by, jak już mówiłam, za 6 miles
dotrzeć do końca całej drogi, musieliśmy więc zawrócić i jechać z
powrotem. Miałam się rozglądać za żyrafą, żebyśmy jej nie minęli, i gdy
ją dostrzegłam, ledwie mogłam uwierzyć własnym oczom: stał na niej drugi
lew i patrzył na nas - absolutnie wspaniały, black-maned, wielki
lew, chyba najpiękniejszy, jakiego widziałam. Wydaje mi się, że to
jeden z najcudowniejszych widoków na świecie. Siedzieliśmy chwilę,
zastanawiając się, czy powinniśmy go upolować, czy nie, lecz doszliśmy
do wniosku, że koniecznie musimy go mieć, i akurat kiedy chciał już
odejść, Denys strzelił; lew wyskoczył wysoko w powietrze i zaraz spadł.
Denys twierdzi, że to najlepsza skóra, jaką kiedykolwiek zdobył; grzywa
była całkiem czarna i spadała aż na łopatki. - Zdjęliśmy skóry z obu, a
potem bardzo dumni i zadowoleni zjedliśmy noworoczne śniadanie, które
zabraliśmy ze sobą, składające się z chleba, sera, rodzynek i migdałów, a
także butelki czerwonego wina, w przejrzystym cudownym powietrzu, z
Ngong Hills i świeżymi zielonymi równinami wokół nas; wydaje mi się, że
nie przeżyłam cudowniejszego noworocznego poranka. Zawieźliśmy potem
skórę do Nairobi - utrzymujemy zresztą w tajemnicy przed wszystkimi,
gdzie spotkaliśmy te lwy, żeby całe Nairobi nie zaczęło tam jeździć na
polowanie. Nie potrafisz sobie wyobrazić, jak wielka wydaje się żyrafa,
kiedy tak leży na ziemi - i jak potrafi cuchnąć! Kanuthia dostał 4
butelki tłuszczu z lwów, z których jedną Denys odkupił od niego dla Poor
Singha; Tommy na pewno pamięta, jak bardzo mu zależało na lwim
tłuszczu. Jeśli rok 1928 okaże się równie wspaniały i zabawny, to jest
na co się cieszyć.
Denys wyjeżdża jutro na swoje safari...
Karen Blixen, Listy z Afryki (1925-1931), red. Frans Lasson, tłum. Iwona Zimnicka, Muza 1999, s. 125-126.
Źródło: Płaszcz zabójcy
Zbyszku, cieszę się, że spodobał Ci się ten fragment. Na mnie też zrobił wrażenie. Z jednej strony przypomniał mi o filmie, który bardzo lubię, z drugiej uświadmił mi, ile okrucieństwa jest w polowaniu. Jak wspominałam na Płaszczu w filmie rozegrano to inaczej: to lew atakuje i zostaje zabity w samoobronie.
OdpowiedzUsuńTo prawda, lepiej to wygląda w filmie, ja również bardzo go lubię tak jak i książkę:) Nie wiedziałem, że zostały wydane po polsku "Listy z Afryki", i to już w 1999. Dzięki:) Kiedyś były inne czasy, inaczej patrzono na zabijanie zwierząt, Blixen ze swoimi myśliwskimi ciągotami, chwaleniem się trofeami, przypomina mi trochę Papę Hemingwaya.
Usuń