List Brunona Schulza do Juliana Tuwima
Drohobycz, 26 stycznia 1934 roku
Floriańska 10
Szanowny, Drogi Panie!
Dziękuję [za list z wyrazami zachwytu Sklepami cynamonowymi]. Nie spodziewałem się tego, ale w głębi duszy postulowałem, żądałem żarliwie Pańskiego rezonansu. Na dnie pasji i zaciekłości tej książki była i ta stara tęsknota. Uciszył ją Pan dziś we mnie, nasycił i napełnił po brzegi. Co za spełnienie!
Trochę to przyszło późno – nie z Pańskiej winy.
Gdy
Pan przed laty przyjechał do Drohobycza [na spotkanie autorskie], byłem
na sali, patrzyłem na Pana mściwie i buntowniczo, pełen ponurej
adoracji. Stare dzieje. Pewne wiersze Pańskie doprowadzały mnie wówczas
do rozpaczy z bezradnego podziwu. Bolało – czytać je powtórnie i za
każdym razem toczyć pod górę tę ciężką bryłę podziwu, która przed samym
szczytem leciała w głąb, nie mogąc utrzymać się na stromej pochyłości
zachwytu. Unicestwiały mnie one, a zarazem dawały upojenie, przeczucie
nadludzkich triumfalnych sił, którymi kiedyś rozporządzać będzie
wyzwolony i szczęśliwy człowiek. Nosiłem w sobie wówczas jakąś legendę o
„genialnej epoce”, która kiedyś była rzekomo w moim życiu, nie
zlokalizowana w żadnym roku kalendarza, unosząca się ponad chronologią,
epoka, w której wszystkie rzeczy oddychały blaskiem bożych kolorów, a
całe niebo wchłaniało się jednym westchnieniem, jak haust czystej
ultramaryny.
Nigdy
jej naprawdę nie było. Ale w Pańskich wierszach była ona
urzeczywistniona i jaskrawa, jak pawie oko broczące lazurem i urzęsione
krzycząco – była, jak rozkrzyczane gniazdo kolibrów...
Pan
mnie nauczył, że każdy stan duszy, dostatecznie daleko ścigany w głąb,
prowadzi poprzez cieśniny i kanały słowa – w mitologię. Nie w zastygłą
mitologię ludów i historyj – ale w tę, która pod warstwą nawierzchnią
szumi w naszej krwi, plącze się w głębiach filogenezy, rozgałęzia się w
metafizyczną noc.
W
tej mitologicznej głębi ma Pan chyba pakt z Szatanem. Tu wiersze
Pańskie stają się transcendentem, od strony rzemiosła zgoła niewymierne,
przekraczające miarę rzeczy zrobionych.
Dziś
mam wielką, triumfalną chwilę. Przełamał się czar – to, co
nagromadziłem z zachwytu, wyegzaltowałem w atakach podziwu, dotychczas
obce i przeciw mnie zwrócone – potwierdza mnie i przyjmuje. Dzięki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz