piątek, 11 stycznia 2013

"HITMAN" - Juliusz Machulski


Juliusza Machulskiego nie trzeba nikomu przedstawiać. Każde dziecko w Polsce wie, że jest to reżyser znakomitych filmów będących połączeniem komedii i kryminału. Wystarczy tu wymienić tylko kilka kasowych hitów, takich jak: "Vabank", "Seksmisja", "Kingsajz", "V.I.P", "Deja Vu", "Girl Guide", "Killer", "Vinci". Cytaty z tych filmów weszły na stałe do języka polskiego. Trzy pierwsze wymienione przeze mnie filmy są na liście moich TOP 20 ulubionych polskich komedii. Być może jednak niewiele osób zdaje sobie sprawę, że Juliusz Machulski oprócz reżyserowania potrafi również wspaniale pisać i jest autorem wielu scenariuszy teatralnych i filmowych.

Dowodem na to może być wydana pod koniec 2012 roku książka pt. "HITMAN", będąca zbiorem felietonów, które w znacznej części ukazała się na łamach miesięcznika "Bluszcz". Początkowo, gdy zajrzałem do książki, trochę się zaniepokoiłem widząc felietony, ponieważ spodziewałem się raczej autobiografii. Okazało się jednak, że można napisać świetną książkę wspomnieniową z wykorzystaniem gatunku literackiego jakim jest felieton. Każdy z zawartych w książce 46 felietonów to gotowy pomysł na scenariusz filmu. Niektóre z nich są wręcz napisane w formie scenariusza. I nie ma w tym nic dziwnego, po prostu autor "HITMANA" myśli i odbiera rzeczywistość jak reżyser.

Nie będę ukrywał, że książka spodobała mi się z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze, Juliusz Machulski opowiada w niej o dobrze znanym mi okresie PRL-u, potocznie zwanego "komuną", w którym sam kiedyś żyłem i dorastałem jako dziecko. Co prawda nie jesteśmy rówieśnikami, dzieli nas prawie 15 lat, tym niemniej komunistyczna Polska nie zmieniała się z dnia nadzień i przez wiele lat posiadała te same, tak charakterystyczne cechy,  różne absurdy i mankamenty. Obecnie ten okres naszej historii jest bardzo modny i trendy wśród młodych ludzi, którzy go nie znali i nie pamiętają, ponieważ urodzili się wiele lat później. Ja także darzę go sentymentem, ale z innych zupełnie powodów. Po drugie, dzięki tym felietonom możemy poznać ogromną ilość anegdot, śmiesznych lub przejmujących historii, związanych z zawodowym życiem Juliusza Machulskiego oraz ludźmi, których kiedyś poznał. Miał on bowiem szczęście spotkać na swojej drodze wielu światowej sławy reżyserów, aktorów, scenarzystów i operatorów. Osobną sprawą są opisane przez autora, często z przymrużeniem oka, wielkie światowe festiwale filmowe, to targowisko próżności. Okazuje się, że rządzą się one swoimi prawami, mają swoje dziwactwa, fanaberie i czasami bywają nieprzewidywalne. Po trzecie, książka zawiera niesamowitą dawkę humoru i ironii. Juliusz Machulski jest powszechnie znany z ogromnego poczucia humoru i nieprzeciętnej inteligencji. Po czwarte, autor "HITMANA" jest mi bardzo bliski, jest moją bratnią duszą od kiedy dowiedziałem się, że podobnie jak ja (niestety nie znam więcej takich osób) ma manię równiutkiego ustawiania książek na półkach, zgodnie z ich wysokością i wielkością. Drugi raz poczułem do niego sympatię, gdy z kartek omawianej książki dowiedziałem się, że nie zna się na samochodach i, że zupełnie go one nie interesują. Inną jeszcze wspólną cechą jest miłość do języków obcych, szczególnie angielskiego. Być może nadajemy na podobnych falach.

Na koniec warto podkreślić, że książka została wspaniale wydana przez Wydawnictwo Agora i zawiera fantastyczne ilustracje do poszczególnych felietonów autorstwa Marii Machulskiej-Le Mene, córki Juliusza Machulskiego. Książkę polecam wszystkim, nie tylko miłośnikom filmu, choć będzie to dla nich wielka gratka. W przyjemny sposób możemy poznać życie autora, spędzić z nim kilka miłych wieczorów (ja dawkowałem sobie "HITMANA" czytając go do poduszki) i dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy z jego prywatnego i zawodowego życia. Jedyny minus tej książki to to, że kończy się za szybko. Mam nadzieję, że niebawem nastąpi jej ciąg dalszy.

Juliusz Machulski "HITMAN", Wydawnictwo Agora, 2012, s.360.

8 komentarzy:

  1. Świetna książka. Nie mogę zaglądać na blogi bo dostaję bólu serca od chęci posiadania.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jesteś sama, mam to samo, kiedy widzę recenzję nowej ciekawej książki. :))

      Usuń
  2. Absolutnie się zgadzam. Wspaniała lektura. Lekka, ale nie głupia. I ten słuch na zasłyszane dialogi, na to jak język może charakteryzować postać.
    Jego wspomnienia z wakacji z Bułgarii - to powinno się znależć w podręczniku historii.
    Pięknie też pisze o ojcu - Janku, jak go nazywa. Myślę, że to, jak poważnie, na serio Julek był traktowany przez rodziców, zaowocowało jego pewnością, że jego pomysły są OK. I dzięki temu nie wahał się zrobić z Kopernika kobiety, czy wcisnąć ludzi do szuflady, itd., itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poruszyło mnie, rozbawiło lub wzruszyło wiele rzeczy w tej książce, ale nie chciałem ich szczegółowo wymieniać w recenzji aby nie psuć przyjemności czytania. Podobał mi się jego stosunek do ojca, relacja ojciec - syn, aktor - reżyser, ale w końcu tego nie napisałem. Juliusz Machulski ma też niesamowitą pamięć jeżeli chodzi o dialogi, ja bym połowy nie był w stanie powtórzyć po kilku latach. Zawsze go bardzo lubiłem, jakoś darzyłem sympatią (widziałem wiele wywiadów, program telewizyjny "100 pytań do ...", niedawno jego powtórka była w TVP Kultura), podoba mi się jego rozsądek i pewnego rodzaju zaradność życiowa wynikająca być może z inteligencji. No i najważniejsze: lubi czytać książki. :)

      Usuń
    2. Swój człowiek :)
      Wiesz, mnie też jeszcze nigdy sie nie udało napisać w poście wszystkiego, co bym chciała. Tego chyba nie da się zrobić. I chyba nie o to chodzi. Zresztą od czego są komentarze :)
      Poza tym naprawdę cenne lektury żyją we mnie jeszcze długo po przeczytaniu i w zasadzie codziennie mogłabym jeszcze coś dopisać. Czasami nawet tak robię, o zgrozo!
      Co do relacji z ojcem - tak ten wątek wart jest szczególnego podkreślenia. Ta głęboka więź, wzajemny szacunek i duzo czułości, prawda?
      Przy tym matka jakaś taka nieobecna... Ale matki bywają często tak bardzo obecne, że aż niewidoczne jak czajnik czy stół.
      Dziwnie wygląda to stwierdzenie na piśmie... Ale nie wycofuję go.

      Usuń
    3. Dokładnie tych słów chciałem użyć w poprzednim komentarzu, swój człowiek, taki normalny, nie sili się na bycie kimś wyjątkowym, genialnym :) Zdarzyło mi się w mojej niedługiej karierze blogera, raz czy dwa razy, dopisywać coś do posta, ale były to wyjątkowo ważne rzeczy, o których zapomniałem napisać, a o których przypomniałem sobie już po napisaniu i opublikowaniu tekstu. Odniosłem dokładnie takie samo wrażenie nieobecności matki, a przecież bardzo często się zdarza, że to właśnie matki mają najlepszy kontakt z synami.

      Usuń
  3. Rzeczywiście z książki wynika,że lepszy kontakt był z ojcem, jak z natką ale może że względu na wspólne zainteresowania..zresztą wujek był wyjątkowa osoba pełna ciepła i ekspresji..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też go odbierałem. Bardzo lubiłem jego role, ale też jako człowieka.

      Usuń