Zacznę może
nietypowo, bo od zdania z okładki: "Droga do Tarvisio Grzegorza
Kozery to powieść drogi, tyle że nie w amerykańskim, ale w polskim stylu".
Trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. To bardzo polska książka. I nie
jest to wcale dla mnie wada, wręcz przeciwnie.
Książka
spodobała mi się z kilku powodów. Po pierwsze, lubię ten typ literatury. Po
drugie, bohater, Grzegorz, do którego czuję sympatię, dosyć bliski mi duchowo,
czterdziestokilkuletni mężczyzna, niezadowolony ze swej pracy polski inteligent,
niezbyt kochający ludzi, wybierający życie w samotności i przynależność do
wszelkich mniejszości, lubiący dobrą muzykę, obrazy i książki. Poznajemy go w
dosyć krytycznym dla niego momencie - właśnie odeszła od niego ukochana
kobieta, Matylda. Mieli wyruszyć razem w podróż do Pragi i Wiednia. Grzegorz
postanawia mimo wszystko nie rezygnować z wyjazdu i wyrusza samochodem na
samotną wyprawę po Europie. Odwiedza zaplanowane już wcześniej i ważne dla
niego miejsca, w Pradze są to grób, dom i muzeum Franza Kafki, w Wiedniu
Kunsthistorisches Museum wraz z tysiącami malarskich arcydzieł. Pomimo
wszystkich tych wspaniałych dzieł, nie może przestać myśleć o swojej ukochanej,
rozmawia z nią w myślach i żałuje, że jej teraz z nim nie ma. Szczęście i
radość nie smakują, jeżeli nie możesz się nimi z kimś podzielić. Następnie,
mimo, że wcześniej nie planował tego, Grzegorz, jedzie z Wiednia do Włoch i
odwiedza kolejne, znane mu z wcześniejszych wizyt i ważne dla niego miejsca,
Tarvisio i Padwę.
Tak naprawdę
nie wiadomo czym jest dla niego ta podróż, ucieczką czy może poszukiwaniem
samego siebie: "Wiedziała, że uciekam, tylko, że mnie nikt nie gonił,
najwyżej ja ścigałem samego siebie". W Padwie, mimo, że niezbyt wierzący,
odwiedza grób św. Antoniego, w którego opiekę wierzy i któremu ufa. Być może,
podświadomie, nie zdając sobie z tego sprawy, po to właśnie wyruszył w swoją
samotną podróż, aby w pewien sposób zmienić się, dojść do zgody z samym sobą i
prosić św. Antoniego o odzyskanie ukochanej kobiety. Wyjeżdżając z kraju chciał
się, chociaż na jakiś czas, uwolnić się od polskości, Polaków i wszystkich
niezbyt przyjemnych rzeczy z nimi związanych. Nie było mu to jednak pisane.
Spotyka rodaków co krok na swojej drodze i to prawie zawsze w niezbyt miłych
dla niego okolicznościach przyrody. Stara się unikać i omijać ich z daleka, ale
oni za sprawą jakiegoś niewidzialnego magnesu wciąż wracają razem ze swoimi
wadami. Grzegorz, jak sam o sobie mówi, lubi należeć do mniejszości. Jednak
niektóre z jego poglądów czy obsesji, antyniemieckość na przykład, sytuują go
raczej pośród dużej rzeszy Polaków. Będąc już u kresu swojej podróży, w
dosłownym i metaforycznym znaczeniu, zastanawia się nad swoimi kompleksami,
fobiami i przesądami - politycznymi, narodowościowymi i religijnymi - zdając
sobie z nich sprawę, widząc ich śmieszność i przesadę oraz szukając przyczyn
ich powstania.
Zakończenie
powieści jest zaskakujące, ale bardzo ciekawe. Muszę przyznać, że spodziewałem
się zupełnie czegoś innego. W książce sporo jest kontrowersyjnych i
niepoprawnych politycznie poglądów oraz niecenzuralnego języka. Jeżeli o mnie
chodzi to zupełnie mi on nie przeszkadza, o ile użyty jest w jakimś ważnym
celu. "Drogę do Tarvisio" przeczytałem z wielką przyjemnością, to
książka bardzo szczera i prawdziwa, napisana świetnie, z dużą dozą humoru. Do
klasyki przejdzie scena z polskim kloszardem spotkanym w Wiedniu czy wycieczką
Polaków z przewodnikiem w muzeum, która przegania swojego rodaka, bo on za tą
przyjemność nie zapłacił. Jakie to aż do bólu polskie.
Grzegorz Kozera
"Droga do Tarvisio", seria Z Wykrzyknikiem!, Dobra Literatura, Słupsk
2012, s.182
Powieść drogi w polskim klimacie? Zdecydowanie to kupuję i również całą recenzją czuję się zachęcona. Na pewno porozglądam się za "Drogą do Tarvisio".
OdpowiedzUsuńMoże dla niektórych dosyć kontrowersyjna, ale napewno warta przeczytania. Czytra się ją dobrze, szybko, daje do myślenia. Po skończeniu wraca sie do niej myślami. No i co dla mnie bardzo ważne - humor. Są duże szanse, że Ci się spodoba:)
UsuńCiekawa jestem odbioru tej książki przez obcokrajowca...
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że mógłby nie zrozumieć wielu rzeczy, ale być może się mylę. Trochę się różnimy od innych narodowości, mamy nasze specyficzne fobie, uprzedzenia, streotypy, kompleksy, przesądy. Inną historię, przeszlość, życie pomiędzy Niemcami i Rosją. Jednocześnie jednak żyjemy w Europie i borykamy się z podobnymi problemami ogólnoludzkimi.
Usuń