"Więc najpierw Totoche, bóg głupoty, z czerwonym tyłkiem małpy, z głową jaskiniowego intelektualisty, ze swoim niepohamowanym zamiłowaniem do abstrakcji; w roku 1940 był ulubieńcem i ideologiem Niemców; dziś coraz częściej szuka schronienia w czystej wiedzy i nieraz można go dostrzec, jak spoziera spoza ramienia naszych uczonych; po każdym wybuchu nuklearnym jego cień trochę wyżej wznosi się nad ziemią; lubuje się zwłaszcza w podstępnym nadawaniu głupocie zewnętrznych kształtów genialności i w werbowaniu największych prominentów, by tym skuteczniej doprowadzić nas do zagłady.
Dalej następuje Plugawiec, bóg prawd absolutnych, niby janczar stojący na stercie trupów, ze szpicrutą w ręku, z czapką nasuniętą na oczy, szczerzący zęby w uśmiechu. To nasz najdawniejszy Pan i władca; tak długo już kieruje naszymi losami, że porósł w bogactwa i szacunek; ilekroć zabija, torturuje lub prześladuje w imię prawd absolutnych - religijnych, moralnych czy politycznych - połowa ludzkości liże jego buty w rozczuleniu; bawi go to niezmiernie, ponieważ wie doskonale, że prawdy absolutne nie istnieją, że są jedynie środkiem służącym do utrzymania nas w niewoli, i nawet w tej chwili, w opalowym powietrzu Big Sur, echo jego triumfalnego śmiechu dobiega do mnie z daleka, ponad szczekanie fok i krzyk kormoranów i nawet głos mego brata Oceanu nie potrafi go zagłuszyć.
I jest jeszcze Filoche, bóg małości, przesądów, pogardy, nienawiści; wychylony ze swej budki portiera, przy wejściu do zamieszkanego świata, wykrzykuje: "Wstrętny Amerykanin, wstrętny Arab, wstrętny Żyd, wstrętny Rosjanin, wstrętny Chińczyk, wstrętny Murzyn!"; to znakomity organizator ruchów masowych, wojen linchów, prześladowań, zręczny dialektyk, wielki inkwizytor i amator wypraw krzyżowych; mimo owrzodzonego łba, czaszki hieny i małych powykręcanych nóżek to jeden z bożków najpotężniejszych i budzących największy posłuch; znaleźć go można wszędzie, to jeden z najgorliwszych stróżów naszej ziemi, walczący z nami o władzę nad nią z największą przebiegłością i zręcznością.
Są jeszcze inne bożki, bardziej tajemnicze i podejrzane, bardziej podstępne i zamaskowane, które trudno zidentyfikować; liczne są ich kohorty i wielu mają wśród nas zaufanych wspólników." [str.16-18]
"Obietnica poranka" Romain Gary, tłum. Jerzy Pański, Czytelnik, 1991, wyd.III, str. 467.
Ufff, upewniłam się właśnie, że "Obietnica poranka" stoi sobie spokojnie na półce, bo ten cytat sprowokowałby mnie do kolejnego kompulsywnego zakupu książkowego. :)
OdpowiedzUsuńZapomniałam Ci donieść, że powieść Frayna, którą nabyłam pod wpływem twojej recenzji, już doszła. Nie wiem wprawdzie, kiedy ją przeczytam, bo kolejka książek wydłuża się w tempie ponaddźwiękowym, ale cieszę się, że jest na wyciągnięcie ręki. :) Okładka o wiele lepsza niż w wersji polskiej.
A ja się ugryzłem w rękę, zanim nacisnęła "Kup teraz". Żadnych książkowych zakupów do końca stycznia:) Ale na listę wciągnąłem i pewnie powetuję sobie w lutym:D
UsuńMyślę, że jednak warto:)
UsuńPrzecież nie napisałem, że nie warto:P
UsuńMoże czas by ktoś wydał ją w takiej szacie na jaką zasługuje, dzisiejsze wydania są takie ładne. Gdyby wydać ją z reprodukcjami Bruegla to byłby już rekord świata. A "Obietnica poranka" to kolejna świetna książka, która jest trochę nieznana, trochę zapomniana. Napisana wspaniałym, pięknym językiem a do tego bardzo mądrze i z humorem:)
OdpowiedzUsuńNa mojej okładce powieści Frayna jest fragment reprodukcji. Rzeczywiście, szkoda, że w książce nie zamieszczono przynajmniej wersji czarno-białych.
UsuńPoczytałam sobie o książkach Gary'ego w Biblionetce i najbardziej zaciekawiły mnie "Korzenie nieba" i "Życie przed sobą". A w "Obietnicy poranka" jest podobno wątek polski. :)
Wilno, ul.Pohulanki bodajże 16 i niejaki pan Piekielny na przykład:)
OdpowiedzUsuńNa ulicy Pohulanki musiało być wesoło! :D Nazwa zdecydowanie bardziej ekscytująca niż w przypadku zasłużonej dla literatury polskiej ulicy Polnej. :)
UsuńByło wesoło, wszystko ładnie opisane. Gary dzieciństwo spędził w przedwojennej Polsce i właściwie mógł być Polakiem, tak naprawdę to nazywał się Roman Kocew:) Inny jego pseudonim to Emil Ajar. Za "Kozrenie nieba" dostał Nagrodę Goncourtów, o ratowaniu słoni, słyszałem, że świetna ksiąźka.
UsuńTę samą nagrodę dostał też za "Życie przed sobą" - wyjątkowa powieść, mocno polecam!
UsuńDzięki za podpowiedź, notuję sobie tytuł w rozumie:) Tak w ogóle Romain Gary wydaje mi się fajnym człowiekiem i trudno go nie lubić:)
UsuńPrzeczytałam "Obietnicę poranka" w trzy dni, Czytałam tę książkę i odbierałam zupełnie inaczej niż inne. Jak bardzo uczciwe i dowcipne osobiste wyznanie skierowane do mnie. Tłumaczenie swojej istoty przez kogoś, kto nie pasuje do otaczającego świata, albo świat do niego. To książka o i dla zakochanych w matkach synów, dla których wreszcie można znaleźć wytłumaczenie ich istnienia i motywacji życia. I ta miłość wcale nie dziwi, nie drażni.
OdpowiedzUsuń