sobota, 10 grudnia 2011

"Dom z papieru" Carlos Maria Dominguez



"Wiosną 1998 roku Bluma Lennon kupiła w pewnej księgarni  w Soho używany egzemplarz "Poezji" Emily Dickinson i kiedy doszła do drugiego wiersza, na skrzyżowaniu potrącił ją samochód."
Mam przed sobą "Dom z papieru" Carlosa Marii Domingueza, niewielką objętościowo, ale bardzo ładnie wydaną książkę z reprodukcją obrazu "Księgarz" Giuseppe Arcimboldiego na okładce. Mam mieszane uczucia. Z jednej strony jest to książka o książkach, o czytaniu, bibliofilach i bibliomani co samo w sobie jest bardzo interesujące. Z drugiej jednak strony, kiedy skończyłem ją czytać, poczułem się trochę oszukany. Już sam początek, a szczególnie bardzo dobre pierwsze zdanie zapowiadało historię, która mogłaby się okazać powieścią kryminalną, fantasy lub nawet należącą do realizmu magicznego (Dominguez jest bowiem argentyńskim pisarzem).

"Często jest mi trudniej pozbyć się jakiejś książki niż zdobyć nową.  Tomy przylepiają się do półek w tym pakcie konieczności i zapomnienia, jakby były świadkami pewnej chwili w naszym życiu, do której nie powrócimy. Ale podczas gdy tam nadal są, uważamy je za część nas samych."
"Dom z papieru" to opowieść o obsesji. Carlos Brauer, bibliofil - zbieżność imion z autorem jest być może nieprzypadkowa - uwierzył, że książki mogą wpływać na rzeczywistość i losy ludzi, mieć osobowość i oddziaływać między sobą oraz, że istnieje jakiś magiczny związek pomiędzy książką a jej właścicielem. Bauer próbował stworzyć katalog i system klasyfikacyjny swojej biblioteki według innych kryteriów niż podział tematyczny. Aby umieścić książkę na właściwym miejscu badał jej wzajemne związki z innymi książkami i autorami starając się wykorzystać system liczb fraktalnych. Książki traktował jak ludzi, jadł z nimi kolację, układał je tak, że tworzyły ludzkie sylwetki, by w końcu zbudować sobie w odległym zakątku kraju dom, którego ściany składały się z książek.
"Założyć bibliotekę to jak stworzyć życie. Nigdy nie jest to suma poszczególnych książek"
Najciekawsze w tej książeczce są rozważania na temat niebezpieczeństw związanych z posiadaniem, gromadzeniem i zbytnim przywiązaniem do książek. Uświadamia nam ona jak łatwo jest przekroczyć granicę pomiędzy miłością do książek, a obłędem. Coś co było tylko hobby może stać się dziwactwem, a w końcu szaleństwem. Bauer był samotny, może warto więc mieć przy sobie kogoś kto przeszkodzi nam w budowaniu "domu z papieru".

Przychodzi mi też na myśl jeszcze inna powieść o obłędzie na punkcie książek, "Auto da fe" Eliasa Canettiego. Książki są tajemnicze, zagadkowe i magiczne. Szkoda, że Dominguez nie wykorzystał w pełni możliwości jakie daje ten temat. Cóż może czeka on na swojego Marqueza, Eco czy Zafona.
"W ciągu kilku dni przyłapałem się na tym, że patrzę na książki z lękiem, walczyłem z pokusą przy stołach z ofertami, a co najgorsze odsyłałem do magazynu biblioteki, niemal nie rzuciwszy na nie okiem, książki, które docierały do biura z odległych krajów. Przerażała mnie możliwość, że zainteresuję się jedną z nich, wezmę ją do domu i zacznę dodawać nowe członki do tej gigantycznej koloni, która przywierała do ścian i posuwała się wzdłuż korytarzy."

2 komentarze:

  1. Ale mnie zaciekawiłeś :)! Oczywiście gromadzenie książek też może stać się nałogiem, a nawet obsesją. Czasami świat książki staje się naszym własnym, mieszają się historie i nie wiadomo, która rzeczywistość jest prawdziwa. Poruszyłeś niezwykle ciekawy temat szczególnie dla molów książkowych.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli tak to cieszę się:) Myślałem, że ta książka nikogo nie zainteresuje, wyszła chyba w 2004, a od tego czasu upłynęło setki recenzji. Oczywiście masz rację. Ktoś już gdzieś powiedział, że czytanie jest jak narkotyk.

    OdpowiedzUsuń