niedziela, 10 marca 2019

"Związek żydowskich policjantów" Michael Chabon



Spełniona nadzieja to połowa rozczarowania.

Wybór kolejnej lektury to zawsze u mnie skomplikowana sprawa i trudno mi podjąć decyzję co ma być następne. Każda książka bowiem ma swój czas. Musi być odpowiedni nastrój, właściwa pora roku. Ważne są też pierwsze zdania, początkowe strony. Wtedy pojawia się to coś, następuje „zassanie” i już wiem, iż to był dobry wybór, tego właśnie potrzebowałem, to jest to. Nie inaczej było w przypadku „Związku żydowskich policjantów” Michaela Chabona.

Wiele dobrego czytałem o tej powieści w różnych miejscach w sieci. Pojawiała się często na listach najlepszych książek i w wielu tego typu zestawieniach. Zdobyła też wiele nagród. W roku 2008 wyróżniona została nagrodami Hugo, Locus, Nebula oraz Sidewise. Oprócz tego otrzymała także  nominacje do nagrody im. Edgara Allana Poe oraz nagrody BSFA. Dodałem oczywiście do kolejki książek, które chcę, muszę koniecznie przeczytać. Potem kilka razy próbowałem napocząć, ale za każdym razem z różnych powodów ją odkładałem. To nie był ten czas. W końcu jednak książka trafiła we właściwy moment i teraz po lekturze wiem, że poniósłbym dużą stratę i pozbawił się wielkiej przyjemności gdybym jej nie przeczytał.
Według relacji „Tog”, cudowny kurczak wygłosił szereg zdumiewających przepowiedni, nie wspomniał jednakże o zupie, w której zamilknąwszy wreszcie niczym Bóg Wszechmogący, zajął później poczesne miejsce. Nawet najbardziej pobieżna lektura kronik, myśli Landsman, dostarcza dowodów, że dziwne czasy dla Żydów to prawie zawsze również dziwne czasy dla kurczaków.
„Związek żydowskich policjantów” to książka wyjątkowa. Połączenie chandlerowskiego czarnego kryminału noir, historii alternatywnej i political fiction. Zaliczana do fantastyki, laureatka wielu nagród, które zwykle przyznaje się książkom z tego gatunku. Właściwie nie wiadomo dlaczego tak się dzieje, ponieważ fantastyki mamy tam jak na lekarstwo jeśli tylko pominie się fakt, że czytamy alternatywną historię świata. Dla mnie jest to przede wszystkim czarny kryminał, bardzo dobry kryminał, przy czym nie oceniam książek z tego gatunku na podstawie liczby trupów lub szybkiej i pełnej nagłych zwrotów akcji. Osobiście podobają mi się, o czym pisałem już kiedyś, dziwne kryminały, nieoczywiste, które są połączeniem kilku gatunków literackich. Wtedy jest właśnie dla mnie najbardziej interesująco.

Jak już wspomniałem wcześniej „Związek żydowskich policjantów” to książka wyjątkowa, także dlatego, że jest owocem pięciu lat  pracy autora. Bardzo dobrze napisana. Od pierwszych zdań dają się zauważyć wspaniały styl i niezwykle dopracowane dialogi, zawierające porównania, których nie powstydziłby się sam Chandler oraz sporą dawkę żydowskiego humoru. Aby jednak nie wprowadzać kogoś w błąd muszę wyraźnie powiedzieć, że nie jest to wesoła książka. Posiada bardzo urokliwy, prawie magiczny, melancholijny nastrój i klimat miejsca gdzie wszystko się kończy, znany nam świat się kończy i za kilka dni nic nie będzie już takie jak dawniej. Tutaj chcę przekazać wyrazy uznania dla tłumaczki, Barbary Kopeć-Umiastowskiej, której znakomicie udało się oddać ten klimat w polskim tłumaczeniu.
...odpowiada Szprinca po amerykańsku, głosem jak cebula turlająca się w wiadrze.
Akcja książki dzieje się w czasach nam współczesnych jednak w innej, alternatywnej ich wersji. Naród żydowski przegrał wojnę z Arabami i stracił swoją ziemię obiecaną, państwo Izrael. Zagrożony eksterminacją otrzymał jednak od rządu amerykańskiego prawo do czasowego użytkowania kawałka stanu Alaska w okolicach miasta Sitka. Właśnie upływa 60-letni okres dzierżawy. Z różnych powodów nie udało się spełnić marzeń o Ziemi Obiecanej. Chabon, sam będąc pochodzenia żydowskiego, z humorem opisuje żydowskich mieszkańców kolonii Sitka, ich problemy, wady, religijność, śmiesznostki, wszystko co doprowadziło do kolejnej porażki. Bardzo chcieli, miało być tak pięknie i nie wyszło, znowu zrobili sobie na złość. Sami będąc wygnańcami i uchodźcami z Europy i Palestyny, nie mogli się dogadać i pokojowo współistnieć z rdzennymi mieszkańcami Alaski, plemieniem północno-amerykańskich Indian, Tlingitami. Stracili pionierski zapał i porzucili marzenia  o Ziemi Obiecanej, starając się uciec i wyemigrować jak najdalej od niej. 

W takim to czasie i w takich okolicznościach musi wykonywać swoją pracę główny bohater powieści inspektor śledczy Mejer Landsman, rozwiedziony alkoholik, przegrany człowiek, były szachista, który nienawidzi szachów, w każdym razie łączy go z nimi dziwna relacja. Ostatnią sprawą jaką się zajmuje w ciągu ostatnich dni dogorywającej kolonii jest sprawa szachisty narkomana zastrzelonego w pokoju hotelu, w którym mieszka Landsman. W śledztwie pomaga mu jego partner, pół-Żyd pół-Tlingit, Miśko Szemec, zaś przeszkadza była żona, Bina Gelbfisz. Nie zważając na zakazy Landsman prowadzi swoje prywatne śledztwo rozwiązując zagadkę, także szachową, i odkrywając prawdę.

Jeśli ktoś chce może odczytywać powieść Chabona na więcej niż jednym poziomie, także jako uniwersalną opowieść o odchodzeniu, o końcu starego świata, o powiązaniach politycznych i ekonomicznych rządzących światem, o religii, egzystencji ludzkiej. Jedynym być może minusem polskiego wydania jest brak słowniczka wyjaśniającego liczne terminy i słowa żydowskie, co sprawia, że czytelnik musi domyślić się ich znaczenia z kontekstu lub przerywać co jakiś czas lekturę i zacząć serfować w sieci. Wszystko to jest jednak drobnostką w porównaniu z przyjemnością płynącą z lektury. Zapewniam i mogę się założyć, że nie będziecie zawiedzeni i że czas spędzony z tą książką nie będzie czasem straconym.

Pierwsze zdanie: "Od dziewięciu miesięcy Landsman gnieździ się w hotelu Zamenhof i jak dotąd żaden ze współmieszkańców nie padł ofiarą morderstwa"

Kiedy: 2007
Gdzie: Sitka, Alaska
Dla kogo: fanów historii alternatywnych, political fiction i czarnego kryminału

"Związek żydowskich policjantów" /The Yiddish Policemen's Union/ Michael Chabon, przełożyła Barbara Kopeć-Umiastowska, Wydawnictwo W.A.B, 2009



4 komentarze:

  1. No to w końcu przebrnąłeś, pamiętam Twój zeszłoroczny komentarz. Ja mam wobec "Związku..." uczucia ambiwalentne. Chabon świetnie umie pisać, ale nie ma kto mu skreślać ;)
    http://www.zaokladkiplotem.pl/2018/08/kosher-noir-michael-chabon-zwiazek.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak w końcu, jestem czasem uparty i wracam do odłożonych książek. Bo też po części odkładałem ponieważ atmosfera książki dokładał się do moich problemów. Przeczytałem już jakiś czas temu, bardzo chciałem napisać o tej książce, ale ponieważ robię to teraz rzadko to nie zawsze wychodzi tak jak by się chciało. I to prawda , był taki moment kiedy czytałam, przestraszyłam się że reszta książki będzie już taka nudna i przegadana, jednak przebrnąłem to, a potem było już bardzo dobrze. Zapamiętam Związek ze względu na melancholijny klimat noir i humor, bardzo lubię to połączenie.

      Usuń
  2. Ha! Mam podobnie z tą książką. Leży u mnie na półce. Zaczynałem już kilka razy i po chwili odkładałem, ale może Twój wpis przyspieszy decyzję o przeczytaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może ten klimat tak działa na czytelnika, to jak skok na głęboką wodę i albo się decydujesz , zanurzasz po czubek głowy albo się wahasz i odkładasz skok :) Ale sądzę , że jednak warto, bo to dobra książka była ...

      Usuń