środa, 6 stycznia 2016

Najlepsze książki 2015 roku.

Lepiej późno niż później. Uległem pokusie i postanowiłem podsumować jakoś w dwóch zdaniach miniony rok. Jeśli chodzi o życie, rodzinę, pracę, to był to znakomity rok, zaskakujący i pełen niespodzianek. Oby 2016 był równie dobry, a nawet jeszcze lepszy, czego i Wam życzę. 

Pod względem czytania książek, czyli czytelniczo, także nie mogę narzekać. Nie przeczytałem co prawda np. 100 książek, które należy znać zanim się umrze, może to nawet i lepiej, za to odkryłem dla siebie kilku nowych pisarzy i fascynujących książek. I jak to zwykle ze mną, stało się to przez zupełny przypadek, kiedy szukając inspiracji przeskakiwałem z jednego linku na drugi, odwiedzając kolejne blogi książkowe. W ten sposób zostałem zachęcony przez Was do sięgnięcia po tytuły, które okazały się najlepszymi książkami jakie przeczytałem w 2015 roku:


"Na południe od Brazos" Larry McMurtry - owszem, western, ba, ale jaki to western, jak wspaniale napisany, znakomity język, klimat, spora dawka humoru, wyraziści bohaterowie z krwi i kości, z którymi czytelnik zaprzyjaźnia się i nie może, wręcz nie chce się rozstać. Ta książka jest zdecydowanie za krótka i za szybko się kończy, pomimo tego, że ma ponad 900 stron :)



 
"Chłodny dotyk" Albert Sánchez Piñol - dziwna książka, trudna do zaklasyfikowania, mająca swoistą atmosferę i klimat, którego łatwo się nie zapomina. Ni to fantasy ni to powieść przygodowa. Można ją jednak odczytać także na wyższym i bardziej uniwersalnym poziomie, zwracając między innymi uwagę na obecny w tej książce motyw obcości, niezrozumienia, niemożności nawiązania relacji między ludźmi.


 
"Terror" Dan Simmons - to moje pierwsze, niezwykle udane spotkanie z tym pisarzem. "Terror" wciągnął mnie od pierwszego zdania. Ta książka posiadająca swoisty klimat i nastrój, to odtworzenie przebiegu jednej z najbardziej zagadkowych, tragicznych wypraw w całej znanej nam historii badań polarnych, zgrabne połączenie elementów powieści historycznej, dziennika ekspedycji badawczej, horroru oraz powieści fantasy (tych dwóch ostatnich jest tutaj wbrew pozorom najmniej). 






11 komentarzy:

  1. "Na południe od Brazoz" - nie słyszałam, ale teraz, kiedy już usłyszałam, nie odpuszczę. Dobry western to niełatwa sprawa.

    Pozdrawiam,
    Po Książkach Mam Kaca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra książka zawsze się obroni niezależnie od gatunku jaki reprezentuje. Najważniejsze, że to dobrze się czyta, a czy to western czy nie to sprawa drugorzędna.

      Czy ten kac po książkach, to kac-męczennik czy raczej kac-nęcący :)Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Ha, Brazos! :) Zacofany w lekturze ostatnio zauważył w komentarzu, że coraz nowe pochwały tej książki budzą jego odruchową rezerwę, a tu kolejny sukces. Cieszę się ogromnie. Marzy mi się po cichu doprowadzenie do reedycji tej książki, w wersji wypasionej, z mapą, z uzupełniającym tło historyczne i przybliżającym osobę pisarza posłowiem. Niestety póki co żadne z monitowanych przeze mnie wydawnictw nie odpowiedziało... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, najlepsza rada, to spróbować. W tym przypadku wystarczy przeczytać kilka pierwszych zdań i już działa :), a jak nie, to znaczy, że lepiej nie czytać reszty, szkoda czasu.

      Szkoda, że żadne wydawnictwo się nie skusiło. Może jednak zaglądają czasem na blogi książkowe i w końcu coś przeczytają i zauważą rosnące zainteresowanie. W dużej mierze to Twoja zasługa :)

      Usuń
  3. Jaki to ma tytuł w oryginale? Znaczy to "Brazos"?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Lonesome Dove". Tytuł polski jest w zasadzie od czapy, bo to wyrwane z kontekstu zdanie z powieści, ale przełożenie wprost na "Samotny gołąb" to też byłaby droga donikąd, bo to nazwa mieściny.

      Usuń
    2. Wczoraj poszukałem trochę w sieci i dotarłem do darmowego ebooka w oryginale, co prawda to pdf i do tego nie chce się dobrze skonwertować na inny rodzaj, ale darowanemu koniowi... :) Chcę się kiedyś zmierzyć z oryginałem.

      Usuń
    3. A ja kiedyś dorwałem paperbacka za 15 zł na allegro. Nie przeczytałem w całości, ale było bardzo pomocne przy tłumaczeniu miniserialu. Za to jedyna książka przeczytana przeze mnie w oryginale to debiut McMurtry'ego.

      Swoją drogą - zapomniałem napisać to wcześniej - inaczej odbiera się słowa "za krótka, za szybko się kończy" kiedy się wie, że książka ma ponad 900 stron :)

      Usuń
    4. Dzięki, w takim razie mam namierzone wydanie po niemiecku, łatwiej mi dotrzeć niż do polskiego :-) Też antykwaryczne, ale dość tanie. Niemiecka wersja ma notabene 740 stron. Pewnie nabździane maleńkim druczkiem, już ja znam te stare kieszonkowe wydania z lat osiemdziesiątych ;-)
      Nabrałam jakoś ochoty na dobry western, taki pełnokrwisty, autentyczny. W dzieciństwie uwielbiałam westerny w telewizji, taką byłam trochę nietypową dziewczynką.

      Usuń
  4. Ja kilka mam już na swoim koncie, ale do czytania w oryginale większej ilości książek miałem za małą motywację, skoro są po polsku :) Teraz motywuje mnie praca, gdzie na codzień muszę się tym językiem posługiwać, a wiadomo, że najlepiej poszerza słownictwo, i nie tylko, czytanie i słuchanie. Wybieram sobie rózne pozycje, ale nie jest to takie łatwe. Po polsku także jedne teksty czyta się łatwiej i przyjemniej, a od niektórych odrzuca człowieka. Bałem się, że ta książka może być napisana specyficznym językiem, gwarą czy slangiem. Rzuciłem okiem na początek i okazuje się, że czyta się "Lonesome Dove" tak samo dobrze jak w naszym języku. Dobrze napisane, dobrze przetłumaczone.

    Miałem napisać o tej grubości, ale pomyślałem, że niektórych może to odstraszać i w końcu zapomniałem nadmienić. Kiedy ksiązka sie skończyła i dotarłem do ostatniej strony, nie mogłem uwierzyć, zastanawiałem się przez chwilę czy aby mam pełną wersję (bo czytałem ją w czytniku) i potem to sprawdzałem. Niestety te 900 stron to cała książka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Napisz mi maila na michel(kropka)stanek(małpa)gmail(kropka)com , to Ci podeślę ciekawostkę a propos LD.

    OdpowiedzUsuń