czwartek, 5 marca 2015

Julio: pornografia, czyli proszę zabrać dzieci sprzed ekranów komputerów

Ledwie zaczynał lerfić jej noemy, już jej się drliła klamycja i oboje zapadali w wodomurie, w dzikie prężyny, w rozpaczliwe dystalancje. Ale jeżeli tylko próbo­wał wydęgać jej murtę, pogrążała się w jękliwe wyrgi i musiał rozmitrygiwać kaldurmię, czując jak powoli arnulie spektualniają się, oprzaniają, muleją i w końcu sztywnieją jak trimalsjat ergomaniny, do którego niechcący wpadło kilka fmopii kożaniery. A przecież to był dopiero początek, w ja­kimś momencie ona odsłaniała piwesty, zezwalając, aby przybliżył doń swoje łękowia. Zaledwie się przypalmowali, ogarniał ich, czaturował, wreszcie ekstraminował wielki ulu­kariusz, nagle to był już klinton, esterfuryczna konwalkisja mertrydów, dyszymiąca embokapulwia orgumnii, merpasm esprymiczny, w ogromnej nadhumicznej agorenii. Evohe! Evohe! Rozkolwieni na kreście wolpemii czuli, jak balnikują perlinni i swolodenni. Drżał trok, poddawały się marplumy w pieszorniach niemalże okrutnych, które ich znowu do­prowadzały na samą granicę gunfii.

[W]: Julio Cortazar "Gra w klasy", Wydawnictwo MUZA.

2 komentarze:

  1. merpasm esprymiczny, w ogromnej nadhumicznej agorenii może prowadzić do katalumnii bezkrwistej, dziędzilecjonizmu i abdyrekcji!

    OdpowiedzUsuń