czwartek, 5 marca 2015

Dzień jak koronkowa firanka



21 czerwca 1918, Looe, Kornwalia

Cóż to za dziwny dzień dzisiaj? Cienki, biały, jak koronkowa firanka, pełen okropnych hałasów. (Np. ktoś otwiera szufladę tandetnej komody i nie może jej potem zamknąć.) Jedzenie jest łykowate i niestrawne, napoje nie dość gorące. Przeglądając się w lustrze wydaję się sobie okropna, łysa jak jajko, napuchnięta, suknie są na mnie ciasne. Wszystko pokryte jest kurzem i piaskiem – popiół papierosów rozsypuje się i opada – nagietki rozsiewają swe płatki po całej toalecie. W sąsiednim pokoju ktoś usiłuje nastroić kiepski fortepian.
Gdybym miała „swój dom”, mogłabym zaciągnąć zasłony, a zamknąwszy drzwi wykadzić czymś przyjemnie pachnącym, potem przejść się szybko cichym krokiem wokoło mego doskonale urządzonego pokoju przyglądając się grze cieni i świateł – i w ten sposób można by wytrzymać – lecz żyjąc tak, jak ja, zawsze w zajazdach – to bardzo trudno.

Zacytuje parę tych trudności:

1.      Postanowiłam zrobić pedicure przed śniadaniem i nie zrobiłam tego z lenistwa.
2.      Kawa nie była gorąca, boczek przesolony i znać było na talerzu, że usmażono go na brudnej patelni.
3.      Nie umiałam wymyślić żadnego tematu rozmowy z panią Honey, która była milcząca, roztargniona i przygaszona...
4.      List J., w którym pisze o ogromnych trudnościach i o wszystkich sprawach, jakie musi załatwić, nim wyjedzie na wakacje, nie wzruszył mnie wcale. Był jakiś bezbarwny – miałam wrażenie, jakbym czytała coś, co mnie nie dotyczy, coś co jest poza mną.
5.      Bliżej nieokreślone boleści podczas kąpieli.
6.      Nic nie mam do czytania, a deszcz zanadto pada, aby wyjść.
7.      A. Przyjechała, a do mnie nie zatelefonowała. Zdaje mi się, że na razie ma już dosyć naszej przyjaźni...
8.      Bardzo podły obiad. Małe, twarde kotlety siekane nie nadające się do jedzenia i trochę wodnistego kompotu z agrestu. Nie cierpię angielskiej kuchni.
9.      Poszłam na spacer, złapał mnie deszcz, wróciłam okropnie przemarznięta i zmęczona.
10.  Herbata była zimna. Nie miałam zamiaru zjeść ciastka, lecz wreszcie je zjadłam. Za dużo paliłam.

Katherine Mansfield "Dziennik", tłum. Teresa Tatarkiewiczowa, Czytelnik, Warszawa 1985, s.106-108.

11 komentarzy:

  1. Interesujące zapiski. Bardzo lubię ten blog i wszystko, co Pan tu zamieszcza. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło. Dziękuję za ten komentarz, czasami łamię się, chcę zakończyć "działalność" i wydaje mi się, że zamieszczam rzeczy, które ja lubię, ale ktoś inny niekoniecznie:)

      Usuń
  2. Zbyszekspirze,
    jak zamkniesz blog, to będę niepocieszona, bo wreszcie trafiłam do miejsca, w którym jest większość moich ulubionych autorów, cytatów, fragmentów... robisz to, co zawsze chciałam robić, ale ciągle nie mam dość czasu na rozwijanie własnych pasji. nie zaniedbuję ich, to prawda, ale też nie mogę sobie pozwolić na poświęcanie im takiej uwagi, jak bym chciała i jak na to zasługują.

    nawet nie chcę tego o "zamykaniu działalności" czytać. uwielbiam tutaj buszować i znajdować ciągle jakieś skarby!

    a druga sprawa: nawet gdyby było tak, że to, co publikujesz, podoba się tylko Tobie - choć tak nie jest! - to co z tego? masz tutaj przyjazne miejsce, obcujesz z Juliem i jego kotami, Lolitą... to jak ta rozmowa z umarłymi, o której pisała Mansfield.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję Ci Emmo. Badzo się cieszę, że lubisz przesiadywać w zacisznym miejscu mojej biblioteki, że dobrze sie tutaj czujesz. Skarby świata całego?:)Właściwie tylko dlatego kontynuuję moją podejrzaną działalność, ponieważ jest ktoś z kim mogę nawiązać kontakt, o podobnych preferencjach literackich. Przejrzałem bardzo wiele blogów, w blogrollu mam pewnie ponad 100 i każdy mól ksiązkowy, mimo, że podobny do siebie jest inny. Jak piszesz nie masz czasu zajmować się swoimi pasjami. Ja mam go teoretycznie bardzo wiele. Kiedyś bardzo bym się cieszył z tego co robię. Teraz rozmaite trudności, inne od wymienionych przez K.M.:), zabijają moją radość.

      Usuń
    2. Zbyszekspirze,
      w kontekście tego co napisałeś przypuszczam, że dla Ciebie ten blog jest tym samym, czym dla mnie pisanie, czyli odskocznią i próbą - czasem naprawdę desperacką - ocalenia bogatego wnętrza, które jest atakowane przez "rozmaite trudności", dla każdego z nas inne, ale jednakowo przytłaczające i odbierające radość. myślę, że się obudziłam w ostatniej chwili, tuż przed ostatecznym twórczym obumarciem. w ostatniej chwili dotarło do mnie, że muszę jakimś cudem ocalić swoje Wewnętrzne Miasto, bo tak naprawdę tylko ono jest z nami do końca i tylko w sobie możemy znaleźć schronienie. może to zabrzmi anachronicznie, ale wydaje mi się, że w to miejsce włożyłeś kawałek własnej duszy - tak jak ja w swoje wiersze i inne teksty. teraz trzeba nad tym czuwać i nie dopuścić, aby zaczęło usychać :)
      może jestem naiwna, ale wierzę w możliwość porozumienia z drugim człowiekiem. wiem też, że wiele razy ludzie z netu wyciągali mnie z dołków nawet o tym nie wiedząc :)
      to bardzo ważne, aby dać własnym myślom schronienie w czasie chudych lat.

      Usuń
  3. Czasem pociesza, że i inni miewali kiepskie dni ;) "Postanowiłam zrobić pedicure przed śniadaniem i nie zrobiłam tego z lenistwa" :) :) :) też by mi się nie chciało ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałeś rację. Bardzo podoba mi się styl, odczuwanie i wrażliwość Katherine Mansfield. Dziękuję. Idę dalej wędrować jej ścieżkami w Twoim zaciszu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tak, to jest mi bardzo miło. Jesteś kolejną osobą, którą zachęciłem do czytania K.M., sam zachwyciłem się ponad rok temu. Wcześniej znałem tylko samo nazwisko, w dodatku niewiele mi ono mówiło. Zaglądaj kiedy tylko chcesz :)

      Usuń
  5. Pragnę podziękować Tobie za ten wpis. W natłoku książek i myśli straciłem z oczu jedno z moich czytelniczych pragnień - "Dziennik" i "Listy" Kathleen Mansfield właśnie.
    Niebawem zamierzam zasiąść do lektury tychże tomów.
    pozdrawiam
    tommy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kathrine Mansfield odkryłem stosunkowo niedawno dzięki Płaszczowi zabójcy i zakochałem się w jej wnętrzu :). Zachwyciłem się pięknem jej listów, tym jak postrzega i chce uchwycić życie, przeżyć do głębi każdą chwilę. Na tym blogu można znaleźć wiele fragmentów pochodzących z jej Listów bądź Dziennika, i to pomimo czasami nieprzyjemnych komentarzy w stylu "Też mi coś, chyba tylko idiota przepisywałby książki", a to najdelikatniejszy z nich. Dlatego cieszę się, że przydają się one do czegoś, kilka osób zostało już zachęconych i o to mi właśnie chodziło, kiedy żmudnie przepisywałem te fragmenty mając gdzieś, że mnie ktoś wyśmieje :) Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Proszę dalej przepisywać książki :)
    Nawet nie wiesz, jak taki fragment może zainspirować i otworzyć nowe drzwi pośród bram do literackich światów.

    OdpowiedzUsuń