środa, 17 września 2014

Åke Edwardson "Park Marconiego" (info)



Erik Winter znajduje ciało zamordowanego mężczyzny. Trup ma plastikową torbę naciągniętą na głowę. Przy zwłokach leży oddarty kawałek kartonu, a na nim namalowana grubym pędzlem litera.

Ofiar wciąż przybywa. Za każdym razem ciała opatrzone są kawałkiem kartonu z jedną literą. Winter usiłuje poskładać elementy układanki, aby odczytać słowo-przesłanie. Nie ustaje też w poszukiwaniu powiązań między zamordowanymi osobami. Czy zdoła dociec prawdy?

Åke Edwardson jeden z czołowych przedstawicieli szwedzkiej szkoły kryminału, powraca z nową, dwunastą już powieścią serii o komisarzu Winterze.

5 komentarzy:

  1. Czytałam chyba trzecią czy też czwartą część.
    Kryminał taki jak lubię - z powolną akcją, przegadany i z rozbudowanym tłem obyczajowym.
    Trochę tego już napisał.
    Poleciłam serię bibliotece, mam nadziej, że się w nią zaopatrzy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dobrze, że czytelnicy dają mi pracę:) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  3. Powoli przechodzi mi zakręcenie na punkcie Edwardsona, choć jak tylko książka pojawi się w mojej bibliotece, od razu się na nią "zapiszę". Teraz czytam Niemca "zaślubionego" Finlandii, dla mnie rewelacja. Jan Costin Wagner. Też seria, są dostępne już 3 kolejne tomy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z dwunastu części czytałem tylko "Don na końcu świata", bardzo mroczna, ale dobra książka, nie podobało mi się tylko zakończenie. Mam zamiar przeczytać też "Park Marconiego", pozostałe części mam jako ebooki. Coś w książkach Edwardsona ujest takie, że wciągają, ale chyba Mankell jest lepszym pisarzem, bardziej wiarygodnym, przynajmniej jeśli chodzi o zakończenia :)

      O Wagnerze słyszałem już kilka lat temu, ale jakoś nie natrafiłem nigdzie. W bibliotece w miejscowości gdzie aktualnie mieszkam są dosyć przypadkowe tytuły, brak środków na zakup nowych książek. To nie Warszawa czy Kraków. ale trzeba sobie jakoś radzić :)

      Usuń
    2. Nie wiem czy Wagner czy Costin Wagner, bo Costin to imię ale też nazwisko. Taki mój mały nieistotny dylemacik. Nigdzie nie mogę znaleźć odpowiedzi.

      Tak, mam szczęście, że pod domem zaopatrzona biblioteka, na dodatek dostała zastrzyk unijnej kaski i będzie jeszcze lepiej, więcej, obficiej. Coś za coś, płacę bardzo wysoką cenę za możliwość bycia tu gdzie mam potrzebę bycia. Selekcja priorytetów.

      Gdybyś jakoś dopadł JCW, to polecam, od Edwardsona prostszy, bardziej zwarty i konkretny, z lżejszym piórem i piękniejszy poetycko (IMHO). Poza tym JCW bardziej podoba mi się jako facet (porównałam zdjęcia).

      Mankellowi wieczny i nieustający pokłon za całokształt, mistrzem jest i na zawsze pozostanie.

      A jeśli chodzi o pisanie Edwardsona, to warto przejść przez zachwyt nad nim, ale teraz wiem, że on przechodzi, a w każdym razie, maleje. Mam wrażenie, że w którymś momencie zaczął pisać na siłę, dla wydawcy, dla kasy, bo miał kontrakt, jakieś naciski, przymusy, limity. A może tylko nie miał weny i nie poczekał.

      Usuń