W związku z tym, że dziś przypada 93 rocznica urodzin Stanisława Lema, jednego z moich ulubionych pisarzy, postanowiłem to jakoś uczcić i zaznaczyć na blogu. To początek skromnego cyklu, Urodziny Mistrzów, zapoczątkowanego wpisem o 100 urodzinach Julio Cortazara.
"Ojciec, kiedy pisał – a jeśli akurat
nie czytał, to zazwyczaj pisał – palił niemal bez przerwy. Kiedy
wchodziło się do jego pokoju, pod sufitem unosiła się chmura mentolowego
dymu Salemów. Atmosfera, na którą składał się dym papierosowy, zapach
zakurzonych książek, stukot maszyny do pisania, przy której siedział
nieobecny, zatopiony w myślach, miała w sobie coś, od czego mogło się
zakręcić w głowie – coś głębokiego, nieuchwytnego, magicznego i
podniosłego zarazem".
Tomasz Lem "Awantury na tle powszechnego ciążenia".
***
Nic.
* * *
Nic.
* * *
Nic, ale
to zupełnie nic.
* * *
* * *
Nie ma
nic — mnie też nie.
* * *
Jak długo
jeszcze? Nic.
* * *
Jak
gdyby coś, chociaż to niepewne. Muszę się skoncentrować.
* * *
Coś, ale
bardzo niewiele tego. W innych okolicznościach uznałbym, że nic.
* * *
Lodowce
białe i błękitne. Wszystko jest zrobione z lodu. Ja też.
* * *
Ładne te
lodowce, gdyby tylko nie było tak cholernie zimno.
* * *
Igły
lodowe i śniegowe kryształki. Arktyka. Kra w gębie. Szpik w kościach?
Jaki tam szpik — czysty, przezroczysty lód. Jest lodowaty i sztywny.
* * *
Mrożonka
— to ja. Ale co to znaczy „ja”? Oto pytanie.
* * *
Jeszcze
nigdy nie było mi tak zimno. Całe szczęście, że nie wiem, co to „mi”. Mnie?
Niby komu?
Lodowcowi? Czy góry lodowe mają dziurki?
* * *
Jestem
zimowym kalafiorem w promieniach słońca. Wiosna! Wszystko już taje. Ja przede wszystkim.
W ustach — sopel albo język.
* * *
Jednak
to język. Męczą mnie, turlają, łamią, trą, a nawet, zdaje się, biją. Leżę pod plastykową
płachtą, nade mną — lampy. A więc stąd mi się wziął ten
inspektowy kalafior. Musiałem
majaczyć. Biało — wszędzie biało, ale to ściany, nie śnieg.
* * *
Odmrozili
mnie. Z wdzięczności postanowiłem pisać dziennik — jak tylko będę mógł
wziąć pióro do zgrabiałej ręki. W oczach — wciąż jeszcze lodowe tęcze i
niebieskie lśnienia. Zimno
piekielne, ale już mogę się wygrzewać.
Niezwykłe...
OdpowiedzUsuńSkutecznie. Zdjęłam "Kongres" z półki i przełożyłam na podręczny, zajrzałam też na moment w biegu i przeczytałam kilka następnych akapitów. "Te kobiety bez piersi - to studenci". "Zacząłem chodzić na lekcje życia współczesnego. Udziela ich komputer". DZIĘKI.
OdpowiedzUsuńNamawiasz mnie na Lema od lat, zatem solennie obiecuję, że już wkrótce spróbuję przeczytać wszystko, co leży na moich półkach!
OdpowiedzUsuńA dużo tego leży :) No nic, w każdym razie trzymam za słowo, a potem podyskutujemy sobie. Tylko nie zaczynaj od jakichś esejów, albo rozważań teoretycznych. Lem jest różny i można źle trafić. Na początek polecam wspomnieniowy i autobiograficzny Wysoki Zamek, pisałem o nim, Dzienniki gwiazdowe, Kongres futurologiczny, w których jest dużo humoru lub zagadkowy Katar albo też Śledztwo, poruszające zagadnienie przypadku, wpływu statystyki na życie człowieka.
Usuń