piątek, 12 września 2014

93 rocznica urodzin Stanisława Lema



W związku z tym, że dziś przypada 93 rocznica urodzin Stanisława Lema, jednego z moich ulubionych pisarzy, postanowiłem to jakoś uczcić i zaznaczyć na blogu. To początek skromnego cyklu, Urodziny Mistrzów, zapoczątkowanego wpisem o 100 urodzinach Julio Cortazara.



"Ojciec, kiedy pisał – a jeśli akurat nie czytał, to zazwyczaj pisał – palił niemal bez przerwy. Kiedy wchodziło się do jego pokoju, pod sufitem unosiła się chmura mentolowego dymu Salemów. Atmosfera, na którą składał się dym papierosowy, zapach zakurzonych książek, stukot maszyny do pisania, przy której siedział nieobecny, zatopiony w myślach, miała w sobie coś, od czego mogło się zakręcić w głowie – coś głębokiego, nieuchwytnego, magicznego i podniosłego zarazem".

Tomasz Lem "Awantury na tle powszechnego ciążenia".


*** 

 Nic.

* * *



Nic.



* * *



Nic, ale to zupełnie nic.



* * *



Zdawało mi się, że coś, lecz gdzie tam. Nic.



* * *



Nie ma nic — mnie też nie.



* * *



Jak długo jeszcze? Nic.



* * *



Jak gdyby coś, chociaż to niepewne. Muszę się skoncentrować.



* * *



Coś, ale bardzo niewiele tego. W innych okolicznościach uznałbym, że nic.



* * *



Lodowce białe i błękitne. Wszystko jest zrobione z lodu. Ja też.



* * *



Ładne te lodowce, gdyby tylko nie było tak cholernie zimno.



* * *



Igły lodowe i śniegowe kryształki. Arktyka. Kra w gębie. Szpik w kościach? Jaki tam szpik — czysty, przezroczysty lód. Jest lodowaty i sztywny.



* * *



Mrożonka — to ja. Ale co to znaczy „ja”? Oto pytanie.



* * *



Jeszcze nigdy nie było mi tak zimno. Całe szczęście, że nie wiem, co to „mi”. Mnie? Niby komu? Lodowcowi? Czy góry lodowe mają dziurki?



* * *



Jestem zimowym kalafiorem w promieniach słońca. Wiosna! Wszystko już taje. Ja przede wszystkim. W ustach — sopel albo język.



* * *



Jednak to język. Męczą mnie, turlają, łamią, trą, a nawet, zdaje się, biją. Leżę pod plastykową płachtą, nade mną — lampy. A więc stąd mi się wziął ten inspektowy kalafior. Musiałem majaczyć. Biało — wszędzie biało, ale to ściany, nie śnieg.



* * *



Odmrozili mnie. Z wdzięczności postanowiłem pisać dziennik — jak tylko będę mógł wziąć pióro do zgrabiałej ręki. W oczach — wciąż jeszcze lodowe tęcze i niebieskie lśnienia. Zimno piekielne, ale już mogę się wygrzewać.


Stanisław Lem "Kongres futurologiczny", Wydawnictwo Literackie, Kraków 1983, s. 60-61.

4 komentarze:

  1. Skutecznie. Zdjęłam "Kongres" z półki i przełożyłam na podręczny, zajrzałam też na moment w biegu i przeczytałam kilka następnych akapitów. "Te kobiety bez piersi - to studenci". "Zacząłem chodzić na lekcje życia współczesnego. Udziela ich komputer". DZIĘKI.

    OdpowiedzUsuń
  2. Namawiasz mnie na Lema od lat, zatem solennie obiecuję, że już wkrótce spróbuję przeczytać wszystko, co leży na moich półkach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dużo tego leży :) No nic, w każdym razie trzymam za słowo, a potem podyskutujemy sobie. Tylko nie zaczynaj od jakichś esejów, albo rozważań teoretycznych. Lem jest różny i można źle trafić. Na początek polecam wspomnieniowy i autobiograficzny Wysoki Zamek, pisałem o nim, Dzienniki gwiazdowe, Kongres futurologiczny, w których jest dużo humoru lub zagadkowy Katar albo też Śledztwo, poruszające zagadnienie przypadku, wpływu statystyki na życie człowieka.

      Usuń