niedziela, 8 czerwca 2014

Starszy bibliotekarz, czyli blaski i cienie pracy w bibliotece



"Teraz dzięki przyjaciołom otrzymałem skromne stanowisko starszego bibliotekarza w bibliotece Miguel Cane, filii Biblioteki Publicznej, w szarej i ponurej dzielnicy, na południowy zachód od centrum. Podlegał mi wprawdzie bibliotekarz i młodszy bibliotekarz, ale nade mną z kolei był dyrektor i starszy kustosz, kustosz i młodszy kustosz. Miesięczna pensja wynosiła dwieście dziesięć pesos, potem podniesiono ją do dwustu czterdziestu pesos, co dziś odpowiada siedemdziesięciu czy też osiemdziesięciu dolarom amerykańskim.

W bibliotece niewiele mieliśmy do zrobienia. Jakieś pięćdziesiąt osób wykonywało pracę, której z łatwością sprostałoby piętnastu pracowników. Do obowiązków moich oraz piętnastu czy też dwudziestu kolegów należało opisywanie i porządkowanie woluminów, które dotąd nie zostały skatalogowane. Zbiory jednak były tak skromne, że bez trudu mogliśmy znaleźć potrzebną książkę bez sięgania do katalogu, tak starannie opracowanego, choć zupełnie zbędnego. Pierwszego dnia pracowałem z pełnym poświęceniem. Nazajutrz kilku kolegów odwołało mnie na bok, oświadczając, że nie mogę tak postępować, bo stawia ich to w niekorzystnym świetle. "A poza tym - argumentowali - całe to katalogowanie ma stwarzać pozory pracy, więc przez ciebie znajdziemy się na bruku". Odpowiedziałem im, że zamiast jak oni skatalogować sto książek, opracowałem czterysta. No tak, ale jak tak dalej pójdzie, szef zdenerwuje się i nie będzie wiedział co z nami zrobić" - odparli. W imię zachowania pozorów poprosili mnie, żebym odtąd jednego dnia skatalogował osiemdziesiąt trzy książki, następnego dnia dziewięćdziesiąt, a trzeciego - sto cztery.

Wytrzymałem tam dziewięć lat. Dziewięć lat nieustającej udręki. Bibliotekarzy interesowały wyłącznie wyścigi konne, piłka nożna i sprośne dowcipy. Pewnego razu w pobliżu damskiej toalety zgwałcono jedną z czytelniczek. Wszyscy twierdzili, że musiało się tak stać, ponieważ męska i damska toaleta przylegały do siebie.



"Zawsze wyobrażałem sobie Raj jako bibliotekę, nigdy jako ogród". - Jorge Luis Borges

[...] W owych latach byłem już, co brzmi ironicznie, dość znanym pisarzem - wszędzie, tylko nie w bibliotece. Pewnego razu jeden z kolegów znalazł w encyklopedii nazwisko niejakiego Jorge Luisa Borgesa i zdziwiła go zbieżność nazwisk i dat urodzenia.

Od czasu do czasu, jako urzędnicy magistratu, dostawaliśmy kilogramową paczkę yerba mate. Niekiedy pod wieczór, gdy szedłem dziesięć przecznic do przystanku tramwajowego, miałem oczy pełne łez. Te drobne prezenty od zwierzchników nieustannie uświadamiały mi, jak upokarzające i żałosne  jest moje życie.

Kilka godzin dziennie, jadąc w obie strony tramwajem, czytałem "Boską Komedię", wspomagany aż do "Czyśćca" przekładem prozą Johna Aitkena Carlyle'a; potem podążałem już o własnych siłach.

Całą pracę w bibliotece wykonywałem w ciągu godziny, a potem wymykałem się do sutereny i przez pozostałe pięć godzin oddawałem się lekturze albo pisaniu. Tam przewertowałem ponownie sześć tomów "Zmierzchu i upadku Cesarstwa Rzymskiego" Gibbona i kolejne woluminy "Historii Republiki Argentyńskiej" Vicente Fidela Lopeza. Czytałem Leona Bloya, Claudela, Groussaca i Bernarda Shawa. W czasie wakacji tłumaczyłem Faulknera i Virginię Woolf. Pewnego razu wzniosłem się na zawrotne wyżyny, obejmując stanowisko młodszego kustosza. [...]

Moi koledzy uważali mnie za odszczepieńca, nie brałem bowiem udziału w ich niesmacznych żartach. Nadal pisywałem w suterenie biblioteki albo na dachu, kiedy robiło się gorąco. Moje kafkowskie opowiadanie "Biblioteka Babel" obmyślone było jako koszmarna wizja czy też karykatura owej biblioteki publicznej, stąd niektóre szczegóły w tekście nie mają jakiegoś zamierzonego znaczenia. Podane tam liczby książek i półek zgadzają się dokładnie z tymi, które miałem pod ręką. Wytrawni krytycy bardzo przejęli się tymi cyframi i łaskawie obdarzyli je mistycznym sensem.

Jorge Luis Borges, 1951, fot. Grete Stern

W roku 1946 doszedł do władzy prezydent, którego nazwiska nie mam ochoty sobie przypominać. Wkrótce potem zostałem zaszczycony wiadomością, że "awansowano" mnie na stanowisko inspektora do spraw drobiu i królików na jednym z miejskich targowisk. Udałem się do magistratu, żeby zapytać, co oznacza ta nominacja. "Proszę pana - zwróciłem się do urzędnika - wydaje mi się dość dziwne, że spośród wielu pracowników biblioteki akurat mnie powierzono tę funkcję". "No cóż - odpowiedział urzędnik - podczas wojny popierał pan aliantów, czegóż zatem pan oczekiwał". Był to argument nie do odparcia i następnego dnia złożyłem rezygnację". [s. 63 - 69]

Jorge Luis Borges przy współpracy Normana Thomasa di Giovanni "Autobiografia", przełożył Adam Elbanowski, Wydawnictwo Pruszyński i S-ka, s. 95.


15 komentarzy:

  1. Trochę mnie zastanawia to, że tak długo wytrzymał w tej pracy, pomimo iż nazywa ten czas "nieustającą udręką". Potrzebował pieniędzy? Jako "dość znany pisarz" nie zarabiał? Kusząco brzmi jedynie to, że w godzinę wykonywałam pracę, a potem miał czas na czytanie i pisanie.
    Podoba mi się to stwierdzenie: "Podane tam liczby książek i półek zgadzają się dokładnie z tymi, które miałem pod ręką. Wytrawni krytycy bardzo przejęli się tymi cyframi i łaskawie obdarzyli je mistycznym sensem." - niektórzy chyba nie potrafią się powstrzymać przed doszukiwaniem się we wszystkim ukrytych znaczeń :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko była to biblioteka, dostęp do książek. A dla niego biblioteka, to raj: "Zawsze wyobrażałem sobie Raj jako bibliotekę, nigdy jako ogród" :) Nie pisał romansideł, miał na koncie jedno czy dwa opowiadania sprzedane do gazety, został zauważony, ale był nadal zupełnie nieznany większości czytelników i niepopularny.

      Usuń
  2. Nieco mi to przypomina moją ukochaną Ciotkę Julię i skrybę... tam była praca w radiu, też marnie płatna, ale chodziło o studenta, a więc rzecz wybitnie tymczasową. Ale też wymykał się z niej, kiedy tylko mógł, pisał pierwsze opowiadania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię "Ciotkę Julię i skrybę" Llosy, podobała mi się też adaptacja filmowa. Rzeczywiście, Argentyna i Peru, tyle ich dzieli, ale są widoczne podobieństwa w przypadku tych dwóch pisarzy :)

      Usuń
  3. Do dzisiaj myślałam, że praca w bibliotece jest fajna :( Mnóstwo książek, oczytani współpracowanicy. Eh...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak każdy mężczyzna jestem trochę wiecznym dzieckiem i nadal chcę tak myśleć :)

      Usuń
  4. W mojej bibliotece panie bibliotekarki też robią wszystko, ale chyba nie czytają. Jak koledzy Borgesa. No może przeglądają streszczenia. To trochę jak z TV: Panie, my robimy telewizję, my jej nie oglądamy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobne odczucia jeśli chodzi o panie bibliotekarki. Jeśli czytają to kryminały i romanse. A mają tyle czasu i dostęp do wspaniałych dzieł. Z pewnością nie czytają sześciu tomów "Zmierzchu i upadku Cesarstwa Rzymskiego" Gibbona :) Sprawdza się tutaj stare powiedzenie, że szewc chodzi bez butów.

      Usuń
    2. Chyba właśnie z głośnym hukiem runął mój wyidealizowany obraz pracy w bibliotece ;) A czasem sama sobie myślę: szkoda, że nie zostałam bibliotekarką, mogłabym podczytywać różne cudeńka prosto z półki... A tu się okazuje, że to chyba jak z każdym innym zawodem - są ludzie z powołanie i z pasją i tacy, którzy tylko odsiadują etat. Ale w sumie to i tak nie mogę uwierzyć: jak to, mieć to wszystko pod ręką i nie korzystać?!

      Usuń
    3. Jestem bibliotekarką i jednocześnie bibliofilem. Książki czytam od wczesnego dzieciństwa i w zasadzie to żyję, aby czytać. Stereotypy ułatwiają życie, ale jak statystyka nie pokazują rzeczywistości. Staram się czytać wszystkie nowości, bo czytelnicy oczekują ode mnie polecania książek. Nie wszyscy bibliotekarze są tacy jak, w cytowanych fragmentach. a praca we współczesnej bibliotece wygląda obecnie całkiem inaczej.

      Usuń
    4. Oczywiście, że jest tak jak mówisz. Praca w bibliotece wygląda zupełnie inaczej, chociaż należy wziąć pod uwagę, że są różne biblioteki. Chodziłem i chodzę do jednej czy drugiej biblioteki. Rzeczywiście dużo się zmieniło. Statystyka, powiedziałbym, że właśnie pokazuje jak jest, nie pokazuje natomiast indywidualnych wyjątkowych przypadków. Nie miałem zamiaru broń Boże oczerniać zawodu bibliotekarza, wielu z nich pracuje w bibliotece z miłości do książek. Sam chciałbym bardzo wykonywać ten zawód, dlatego pewnie stworzyłem coś w rodzaju wirtualnej biblioteki czy czytelni. Może trochę zazdroszczę ;) Borges to chyba najbardziej znany na świecie bibliotekarz, kojarzy się w każdym razie z biblioteką. Takiej biblioteki w jakiej pracował, chyba nie ma już nigdzie na świecie.

      Usuń
  5. Podobnie, jak z miejscem, tak z pracą. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Stare to zdanie, ale wciąż obowiązujące. Pewnie większość z nas musi odsiedzieć swoje, by zarobić grosze na życie, a czytanie i pisanie może być tylko naszym hobby. Niestety....
    Miałem okazję pracować dawno temu w księgarni, w wolnych chwilach czytałem, przeglądałem książki, których nie znałem, żeby móc o nich rozmawiać z potencjalnymi klientami. "Władza" się wkurzała i zabraniała czytania. Dlatego teraz chadzamy do pewnej sieci, a tam można usłyszeć od mających nam wszak pomagać panienek: "Kasiu, kto napisał "Krzyżaków", bo klient pyta?"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zazdroszczę pracy w księgarni, trochę sobie poprzebywałeś w kulturalnym miejscu :). Jakiś czas temu starałem się o pracę w takiej właśnie sieci. Przyjmują tylko młode osoby, które chcą pracować na 3/4 lub 1/2 etatu na 3 zmiany, można ich przesuwać, tasować, dużo im nie trzeba płacić, łatwo zwolnić. Kiedyś opowiem jak wyglądała rekrutacja, trochę się z tego śmiałem, a panie rekrutujące patrzyły na mnie zmarszczone, rzucając złowrogie błyski. Na koniec przeżyłem coś co jest możliwe tylko w X-Factor, Idolu lub Tańcu z gwiazdami, dlatego myślałem, że mnie nie spotka. Dzielenie na grupy, podsycanie napięcia i emocji, ci pierwsi niekoniecznie są pierwszymi itd, okazuje się, że jest to możliwe nie tylko w TVN. Dlatego pracują tam osoby sprytne, robiące miłe wrażenie, obrotne, ale niekoniecznie znające się na książkach, muzyce, filmach lub grach. Ale to jest możliwe w kraju, gdzie aby zdobyć pracę trzeba być inwalidą. "Przyjmę ochroniarza, kierowcę, kelnera oraz dekarza z grupą inwalidzką lub chociaż z orzeczeniem o niepełnosprawności".

      Usuń
  6. Najlepsze Borgesa, co w życiu przeczytałam, to opowiadanie "Róża Paracelsa".

    OdpowiedzUsuń