„Doktor Carl Moss był wysokim krzepkim mężczyzną z wąsikiem a la Hitler,
wyłupiastymi oczyma i spokojnym usposobieniem góry lodowej. Położył
kapelusz i torbę lekarską na fotelu, podszedł i spojrzał
nieprzeniknionym wzrokiem na dziewczynę na kanapie.
- Jestem doktor Moss – powiedział – Jak się pani ma?
- Nie jest pan z policji? – spytała.
Pochylił się, zbadał jej puls, a potem wyprostował się i patrzył, jak dziewczyna oddycha.
- Gdzie panią boli, panno…
- Davis – przedstawiłem ją. – Panna Merle Davis.
- Nic mnie nie boli – odparła, patrząc na niego. – ja… ja nawet nie wiem czemu tu leżę. Myślałam, że pan jest policjantem. Bo ja zabiłam człowieka.
- To normalny ludzki odruch – rzekł. – Ja zabiłem ich całe dziesiątki. – Nie uśmiechnął się.”
- Jestem doktor Moss – powiedział – Jak się pani ma?
- Nie jest pan z policji? – spytała.
Pochylił się, zbadał jej puls, a potem wyprostował się i patrzył, jak dziewczyna oddycha.
- Gdzie panią boli, panno…
- Davis – przedstawiłem ją. – Panna Merle Davis.
- Nic mnie nie boli – odparła, patrząc na niego. – ja… ja nawet nie wiem czemu tu leżę. Myślałam, że pan jest policjantem. Bo ja zabiłam człowieka.
- To normalny ludzki odruch – rzekł. – Ja zabiłem ich całe dziesiątki. – Nie uśmiechnął się.”
Raymond Chandler "Wysokie okno", przełożył Wacław Niepokólczycki, Wydawnictwo Pruszyński i S-ka, Warszawa 1999, s. 208.
Prawdziwie "Normalny ludzki odruch" - ach ten Chandler.
OdpowiedzUsuńSoczysty fragmencik. Słowa w zestawieniu z wyglądem doktora powodują, że ciarki przebiegają po krzyżu...
OdpowiedzUsuńChandler - jak zawsze - fantastyczny!
OdpowiedzUsuń