niedziela, 20 października 2013

"Zajęłaś się płomieniem" - Opowieść o Milenie Jesenskiej

"Tygodnik Powszechny", Nr 20 (2810), 18 maja 2003,

http://www.tygodnik.com.pl/ksiazki/20/ksiazki01.php

Opowieść o Milenie Jesenskiej

Mariusz Surosz

Do dziejów literatury powszechnej weszła nie za sprawą własnych książek, ale dzięki namiętności, jaką rozbudziła w jednym z najwybitniejszych pisarzy XX wieku. "Listy do Mileny" wywołały swego czasu literacką sensację. Ich autor, Franz Kafka, zakochał się w Milenie Jesenskiej, kiedy miał 37 lat.

Chciał, by odeszła dla niego od męża. Przez dwa lata niemal codziennie pisywał do niej, zwierzając się z obaw i lęków. Było to może najważniejsze uczucie, jakim darzył w swoim krótkim życiu kobietę. Milena po latach podsumowała: "Taki już był mój los, że zawsze mogłam kochać tylko słabych mężczyzn". Kafka był jednym z nich.



Milenka

Urodziła się 10 sierpnia 1896 roku w Pradze. Ojciec, Jan Jesenský, pochodził z niezamożnej rodziny i z uporem dążył do zdobycia wykształcenia zapewniającego awans społeczny. Wybrał medycynę. Podczas studiów pracował początkowo jako bagażowy na praskich dworcach, potem nauczył się gry na skrzypcach. Grywał w lokalach, na różnego rodzaju imprezach i na ulicach. Ożenek z Mileną Hejzlerovą umożliwił mu otwarcie gabinetu lekarskiego. Gabinet dość szybko wypełnił się pacjentami. Jesenský mógł zapomnieć o latach biedy. W stosunku do rodziny pozostał oschły i apodyktyczny. Bardziej cenił towarzystwo kolegów--hazardzistów i innych kobiet niż domowe ognisko.

Milena była jedynym dzieckiem Jesenskich. Jej młodszy brat zmarł w niemowlęctwie. Matka przez wiele lat chorowała i zmarła, gdy Milena miała 16 lat. Ojciec nie bardzo radził sobie z miłością do córki. Kochał, ale nie potrafił tego okazać. Starał się przede wszystkim zadbać o jej przyszłość. Ekskluzywne gimnazjum żeńskie, słynna praska "Minerwa", miało stanowić solidną podstawę do przyszłych studiów medycznych. Jan przymuszał córkę do asystowania i pomocy w gabinecie. Kiedy wybuchła I wojna światowa, do doktora Jesenskiego trafiali okaleczeni na froncie żołnierze. Milena ciężko znosiła widok ran, choć ojciec sądził, że z czasem przywyknie do widoku krwi, kikutów poamputacyjnych czy zdeformowanych twarzy. Nie przywykła. Po kilku miesiącach zrezygnowała ze studiów. Póki Milena była dzieckiem, ojciec radził sobie z nią gorzej lub lepiej, ale radził. Dorastającej kobiety nie był w stanie zrozumieć. A tym bardziej zaakceptować nieracjonalnego - jego zdaniem - zachowania. Kiedy Milena po raz pierwszy w życiu zakochała się, konwenanse obowiązujące panienkę z dobrego domu poszły na bok. Obiektem jej uczuć stał się Ernst Polak. Zaszła w ciążę. Tajemnicą pozostanie, czy poroniła, czy zdecydowała się na zabieg. Tego już dla ojca było zbyt wiele. Zakazał jej widywać Polaka. Chciała odebrać sobie życie. Próba samobójcza nie powiodła się, a Jan Jesenský umieścił córkę w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym w Veleslavinie. Przebywała tam prawie 10 miesięcy.
W marcu 1918 roku ojciec zezwolił Milenie wrócić do Pragi. Skwapliwie skorzystała z okazji, uciekając do Ernsta. Tym razem Jesenský uznał przegraną i z wielkim niezadowoleniem zgodził się na małżeństwo. Aby zachować pozory, młodzi musieli przejść okres narzeczeński. Milena miała prawo spotykać przyszłego męża w wyznaczonych dniach, pod okiem ciotki. Po ślubie, zgodnie z kolejnym warunkiem postawionym przez Jesenskiego, małżonkowie przenieśli się do Wiednia. Ojciec chciał oszczędzić rodzinie wstydu.

Wiedeń

Wiedeń był dla Mileny miastem obcym. Nie znała tu nikogo. Początkowo korzystając ze ślubnej wyprawy prowadzili z Ernstem w miarę wystawne życie. Z czasem zmuszeni zostali do zmiany mieszkania na mniejsze i ograniczenia wydatków. Ernst często przebywał poza domem, pozostawiając Milenę samą. Brylował w wiedeńskim światku literackim, mimo że sam nie pisał. Wraz z Franzem Werflem, Willym Haasem, Hermannem Brochem czy Franzem Bleiem roztrząsali egzystencjalne problemy. Przyjaciele wyrażali zachwyt urodą Mileny. Haasowi przypominała szlachciankę z XVII-wiecznych portretów albo bohaterkę powieści Stendhala.
Nocne dyskusje, przenoszące się po zamknięciu kawiarni do ich mieszkania, po krótkim okresie fascynacji zaczęły nużyć Milenę. Ernst zatrudnił się w końcu jako urzędnik bankowy, ale nadal lekką ręką wydawał pieniądze. Milena zaczęła zarabiać na podstawowe wydatki. Uczyła czeskiego. Powstanie Czechosłowacji sprawiło, że wiele fabryk zamożnych, wiedeńskich przedsiębiorców znalazło się niespodziewanie w nowym państwie. Koniecznością było poznanie języka, aby móc prowadzić interesy czy też starać się o czechosłowackie obywatelstwo.
Czasem, jak kiedyś ojciec, Milena nosiła bagaże na wiedeńskich dworcach kolejowych. Zmęczenie i coraz częstsze konflikty z mężem stanowiły jej dzień powszedni. Blei pozwolił sobie kiedyś na kąśliwą uwagę, że "znów wygląda jak sześć tomów Dostojewskiego". Zdesperowana, posunęła się do kradzieży. Z jednego z domów, w którym uczyła, wyniosła biżuterię i zastawiła ją w lombardzie. Pieniądze wydała na eleganckie zakupy. Odmieniona, wkroczyła do jednej z kawiarń, budząc powszechny zachwyt. Następnie jakby nigdy nic zgłosiła się na policję. Sprawę udało się zatuszować. Jan Jesenský wyłożył niezbędną kwotę i skradzione precjoza powróciły do właścicieli.
W tym czasie Milena rozpoczęła pisanie drobnych felietonów. Wysłała je do praskiej "Tribuny", w której pracowała jej przyjaciółka z "Minerwy". Przyjęto je do druku. Ucieszona, podzieliła się radością z Ernstem. Mąż wykpił jej pisarstwo. Poczuła się zraniona. Jakby tego było mało, sprowadził do domu kochankę, uzasadniając to nowoczesnym pojmowaniem instytucji małżeństwa. Przez pewien czas mieszkali w trójkę pod wspólnym dachem.

Frank

W Wiedniu Milena przeczytała opowiadania Franza Kafki. Wywarły na niej ogromne wrażenie. Przetłumaczyła na czeski "Wyrok", "Przemianę" i "Palacza", pierwszy rozdział późniejszej "Ameryki". Tłumaczenia wysłała do wydawnictwa w Pradze i ku swojemu zdumieniu otrzymała odpowiedź od... autora. Kafka nie był zachwycony. Znał czeski i miał do jej przekładów zastrzeżenia. Niezrażona, postanowiła się z nim spotkać. Miała wtedy 24 lata. Autor "Procesu" przebywał właśnie w sanatorium w podwiedeńskim Meranie.
Krótka wizyta i długie, obustronne oczarowanie. Frank - jak go nazywała - zawładnął jej uczuciami. On początkowo w listach zwracał się do niej "Droga pani Mileno", z czasem, gdy ich związek się zacieśnił, już tylko "Mileno". Pisywał do niej z każdego miejsca, w którym przebywał. Czekał na odpowiedź, a kiedy się spóźniała, był przerażony. "Czemu nie jestem na przykład szczęśliwą szafą w Twoim pokoju, szafą, która patrzy na Ciebie całą, kiedy siedzisz w fotelu czy przy biurku, albo gdy kładziesz się i śpisz".
Kafka obsesyjnie pokochał Milenę. "Gdy piszę do Ciebie, ani przedtem, ani potem nie ma mowy o spaniu; gdy nie piszę, śpię przynajmniej kilkugodzinnym, powierzchownym, przerywanym snem. Gdy nie piszę, jestem tylko zmęczony, smutny, ociężały; gdy piszę, rozdziera mnie niepokój i strach. Jest tak jakbyśmy nawzajem prosili siebie o litość...". W pracy skrycie czytał po kilka razy same listy lub kreślił słowa do niej. "Wczoraj śniłem o Tobie. Szczegółów prawie nie pamiętam, tylko wiem, żeśmy nieustannie nawzajem przechodzili w siebie. Ja byłem Tobą, tyś była mną. W końcu w jakiś sposób zajęłaś się płomieniem". Starał się czytać każdy jej felieton i artykuł, i chwalił, inaczej niż mąż.
A ona? Dość szybko zrozumiała, że "Frank jest pozbawiony zdolności do życia", jak napisała Maxowi Brodowi. Kilkakrotne spotkania, do których doszło w Wiedniu czy też na granicy austriacko-czechosłowackiej w miasteczku Gmünd (Milena miała kłopoty z uzyskaniem wizy wjazdowej do Czechosłowacji), odsłoniły mniej pasjonujący wizerunek Kafki, jako drobiazgowego, nie radzącego sobie z otoczeniem, słabego człowieka.
Ze zdziwieniem i zażenowaniem obserwowała Milena, jak Kafka chciał wesprzeć żebraczkę. Postanowił dać jej koronę. Niestety, miał przy sobie wyłącznie dwukoronówki. Najpierw zażądał, by żebraczka wydała mu resztę, kiedy odmówiła, bezskutecznie próbował rozmienić pieniądze i dopiero pod presją Mileny niechętnie wręczył kobiecie dwie korony. Tłumaczył się potem ze swojego postępowania w kolejnych listach. Milena z natury była człowiekiem, którego nie zajmowały tego rodzaju dylematy. Nie pasowali do siebie, ale kiedy po dwóch latach ich związek się rozluźnił, brakowało jej go. Długo jeszcze chodziła na pocztę, dokąd na poste restante przychodziły przedtem listy od Kafki (ukrywała związek z Kafką przed mężem).
Milena pisywała do praskich gazet lekkie artykuły poświęcone modzie, felietony, porady dla kobiet. Małżeństwo z Polakiem rozsypało się. 3 czerwca 1924 roku zmarł Franz Kafka. "Był płochy, lękliwy, spokojny i dobry, ale książki pisał okrutne i bolesne. Świat widział pełen niewidzialnych demonów, które niszczą i rozdzierają bezbronnego człowieka. Był zbyt proroczy, zbyt mądry, aby potrafić żyć. Zbyt słaby, aby walczyć ze słabościami szlachetnych, pięknych ludzi, którzy nie potrafią podjąć walki ze strachem przed niezrozumieniem, nieprzychylnością, intelektualnym kłamstwem, z góry wiedzący, że są bezsilni i ginący w ten sposób, że hańbią zwycięzcę"- napisała w nekrologu.
Życie potoczyło się dalej. Milena wynajmowała dwa pokoje w swoim mieszkaniu. Jednym z jej lokatorów został Ksawery hrabia Schaffgotsch, młody, atrakcyjny eks-arystokrata. W czasie wojny dostał się do rosyjskiej niewoli i naiwnie przejął się komunistycznymi ideami. Uczestniczył w rewolucji, był nawet komisarzem politycznym. Milena zbliżyła się do niego i jego lewicowych poglądów. Opuściła Wiedeń i na zaproszenie przyjaciółki pojechała z Schaffgotschem do Drezna, a po prawie roku spokojnego życia postanowiła wrócić do domu.


Praga

Praga 1925 roku prezentowała się wspaniale. Miasto kipiało od talentów, w życie wkroczyło nowe, niezwykłe pokolenie pisarzy i artystów. Teige, Nezval, Seifert, Biebl, Halas, Vančura, Toyen, Styrský, Síma, ale także bracia Čapkowie, Zrzavý, Peroutka i wielu, wielu innych - ich wszystkich można było spotkać na ulicach czy w ulubionych kawiarniach. Milena szybko dołączyła do praskiej bohemy. Starała się, by i Schaffgotsch zakosztował w urokach stolicy Czechosłowacji. On jednak, nie znając języka, czuł się tak jak ona w Wiedniu. Wkrótce zyskał sobie ironiczny przydomek "Wo ist Milena?", gdyż zaglądając do praskich kawiarń i odnajdując mniej lub bardziej znajomą twarz zadawał zwykle jedno i to samo pytanie: "Gdzie jest Milena?". W końcu porzucił i ją, i Pragę. Mieszkała wówczas na Smihovie. Ojciec proponował, aby wprowadziła się do niego, ale nie miała na to najmniejszej ochoty. Była piękną kobietą. Nie mogła narzekać na brak zainteresowania. Jednym z najwytrwalszych jej wielbicieli stał się Jaromir Krejcar, 31-letni uzdolniony architekt, wydawca i redaktor. Był pierwszym z adoratorów Mileny, którego zaakceptował ojciec. Jesenský miał dość sprecyzowane poglądy, przynajmniej w kwestiach narodowościowych. W jego mniemaniu Niemiec był wrogiem, a Żyd - przekleństwem. Dotychczasowi partnerzy córki spełniali co najmniej jeden z tych negatywnych warunków. Krejcar był Czechem, a w dodatku miał dobry i dochodowy zawód.
W 1927 roku Milena po raz drugi wstąpiła na ślubny kobierzec. Po latach wspominała to jako najpiękniejszy okres życia. Współpracowała z kilkoma redakcjami, przez dwa lata jako redaktor naczelna prowadziła ilustrowany tygodnik "Pestrý týden". Chciała zeń uczynić awangardowe czasopismo, ale skończyło się to klapą i musiała odejść.

Nałóg

Los kazał jej bezwzględnie płacić za krótkie okresy beztroski i szczęścia. Po kilku miesiącach sielanki, spodziewająca się dziecka Milena pojechała na krótki wypad na narty. Nieszczęśliwie złamała nogę w kolanie. Zaczęła się skarżyć na bóle. Zlekceważone przez lekarzy i rozpoznane jako dolegliwości ciążowe, nasilały się. Ukojenie przynosiły coraz większe dawki morfiny. W ósmym miesiącu postawiono złowrogo brzmiącą diagnozę: zatrucie krwi. Stan Mileny określono jako beznadziejny. U łoża pojawił się ojciec, a ona po raz pierwszy zobaczyła jego łzy.
Urodziła córkę Janę i ku zdumieniu zwołanych przez ojca najlepszych ówczesnych specjalistów stan jej zaczął się poprawiać. Zwalczyła chorobę, ale okupiła ją uzależnieniem od morfiny, rozbiciem psychicznym i sztywną w kolanie nogą. Do końca życia będzie mocno utykać. Kilkakrotne próby rzucenia narkotyku kończyły się fiaskiem. Nie pomogły kliniki ani izolowanie się w swoim pokoju. Głód zwyciężał. Większość pieniędzy pochłaniał nałóg. Zgorzkniała. Nie akceptowała swojego kalectwa.
W tym czasie przeszła do "Lidovych novin" prowadzonych przez luminarzy czeskiego dziennikarstwa - wielkiego pisarza Karela Čapka i Ferdinanda Peroutkę, po wojnie redaktora naczelnego czeskiej "Wolnej Europy". Powodem były jej lewicowe poglądy, których konserwatywni redaktorzy "Narodnich listów", jej poprzedniego miejsca pracy, nie tolerowali. U Čapka i Peroutki prowadziła kącik dla kobiet, ale robiła to nonszalancko i niechlujnie. I rodzina, i praca przegrywały z nałogiem.
W 1931 roku wstąpiła do Komunistycznej Partii Czechosłowacji. Zaczęła pisywać dla komunistycznych pism, "Tvorby" i "Světa práce". Nie tylko ją uwiodły ponętne wizje; z nazwisk lewicujących w latach 30. europejskich intelektualistów można zestawić imponującą listę. Początkowo zamierzała wraz z mężem wyjechać do ZSRR i tam aktywnie budować socjalizm. Nie doszło jednak do urzeczywistnienia tego planu za sprawą kryzysu małżeńskiego. Jaromir był zmęczony nałogiem żony, sam także nie był bez winy, romansując z wieloma kobietami. Pojechał do Moskwy w 1934 roku sam. W ZSRR zamierzał zrealizować swoje odważne pomysły architektoniczne. Nic z tego nie wyszło, nie zdołał przebić się przez sowiecką biurokrację. Rozwiódł się z Mileną i poślubił przydzieloną mu przez władze radzieckie tłumaczkę - Rivę. Obojgu udało się uniknąć czystek stalinowskich i w 1936 roku szczęśliwie uciec z wymarzonego raju do Pragi.
Krejcar został definitywnie uleczony z zauroczenia komunizmem. Opowiadał Milenie, jak naprawdę wygląda sowiecka rzeczywistość. Być może jego słowa przeważyły: Milena wystąpiła z KPCz. Na wieść o pokazowych procesach w Moskwie z szeregów partii odeszło wielu rozczarowanych.
Istnieje także romantyczna wersja zerwania Mileny z komunistami. W tym czasie związana była uczuciowo z dziennikarzem komunistycznym Evzenem Klingerem. Mieszkali i pracowali razem. Pewnego dnia naczelny "Světa práce" zażądał od Mileny, by porzuciła Klingera, bo ten wykazuje "odchylenie trockistowskie". Milena miała wówczas spoliczkować naczelnego i wyjść z redakcji trzaskając drzwiami. Nigdy już do niej nie powróciła.

 
  Przełom

Przez ponad rok Milena i Evzen żyli z prac dorywczych. Pieniędzy brakowało, a i tak większość szła na morfinę. Milena, niegdyś nosząca się elegancko, teraz, wychudzona, przemierzała Pragę kulejąc, w znoszonym płaszczu i zniszczonych butach. Dopiero w 1937 roku sytuacja się poprawiła. Ferdinand Peroutka zatrudnił oboje w swoim tygodniku "Přítomnost". Milenie postawił nowe zadania. Uważał, że marnuje czas i talent na rubryki dla kobiet czy autobiograficzne felietony. Tym razem miała zająć się poważnym dziennikarstwem.
Sytuacja w Republice była napięta. Niemcy sudeccy, inspirowani z Berlina, bezustannie prowokowali władze czechosłowackie. Milena jakby przeczuwała, że kończy się pewna epoka, a w tej nowej, nadchodzącej, nie będzie miejsca na słabość. Zerwała definitywnie z narkotykami.
Z pogranicza, dokąd wysłał ją Peroutka, przywiozła spostrzeżenia, które ją przerażały. Widziała ludzi uległych propagandzie hitlerowskiej; zastraszonych rodziców, których dzieci aktywnie uczestniczyły w antyczeskich i antyżydowskich akcjach i którzy, mimo że nie popierali tego rodzaju działań, nie mieli dość odwagi, aby się im przeciwstawić; widziała terroryzowanych ziomków i brutalność w stosunku do tych, którzy starali się zachować lojalność wobec Czechosłowacji; widziała też, jak czescy rodzice wyrzekli się córki, gdy ta wyszła za Niemca. W jej świecie były to problemy nieznane.

1938

Rok 1938, rok zdrady monachijskiej, rok bezsilności. Pod koniec września mocarstwa zachodnie - Francja i Wielka Brytania wraz z Niemcami i Włochami wspólnie zadecydowały o oddaniu Sudetów w ręce III Rzeszy. Państwo czechosłowackie stawało się bezbronne wobec agresji niemieckiej.
Milena z reporterki zmieniła się w cenioną komentatorkę polityczną. Dla niej przyjęcie warunków Monachium oznaczało złamanie kręgosłupa moralnego narodu. Podzielała poglądy Peroutki - a że odwaga zdrożała wobec łatwego do przewidzenia dalszego rozwoju wydarzeń i wielu dotychczas cenionych publicystów obawiając się w przyszłości niemieckich represji zarzuciło pisanie, opuściło kraj lub oględniej wyrażało swoje poglądy, stała się jego prawą ręką.
Kiedy pod koniec roku umarł Karel Čapek, Milena poświęciła mu artykuł. Čapek był człowiekiem-instytucją republiki. To on w dużej mierze tworzył niezwykłą atmosferę demokratycznego państwa i kreował jego etos. Jego śmierć przez wielu, także przez Milenę, odczytana została jako zapowiedź zbliżającego się końca.
"Utrata przyjaźni Francji - pisała - utrata wiary w Marsyliankę, ten hymn demokratycznych swobód, utrata gór i granic, porażony naród, pełna niepokoju bezradność pisarza, łoskot burzonego domu, walącego się na skraj przepaści, i nowy język niektórych Czechów, kalających własne gniazdo. Zbyt wiele zniszczenia jak na serce człowieka, którego życiową wiarą było stawiać, budować, pracować". I tak kończyła: "Nie walczył. Nie mocował się. Nie szamotał. Po prostu przestał oddychać i przestał żyć. Jeśli chcecie, wierzcie, że umarł na nieżyt oskrzeli i zapalenie płuc". Pożegnała Čapka i pożegnała swoje dotychczasowe życie.
15 marca 1939 roku, ponury zimowy dzień. Ulicami Pragi przejeżdżały czołgi i transportery pełne niemieckich żołnierzy. Od wczesnych godzin Niemcy niemal bez strzału zajmowali okrojone państwo. W ciągu 24 godzin Czechosłowacja przestała istnieć. Słowacja ogłosiła niepodległość. Dzień wcześniej premier Emil Hacha wyjechał do Berlina i zaszantażowany groźbą zbombardowania Pragi, powierzył los państwa i narodu "opiece" III Rzeszy. 15 marca redaktorzy "Přítomnosti" spotkali się w kawiarni. Zastanawiali się nad przyszłością. Peroutka był zdania, że należy tak długo jak to możliwe starać się normalnie funkcjonować, nawet przy ograniczeniach narzuconych przez niemiecką cenzurę. Kilka dni później został aresztowany, ale po dwóch tygodniach niespodziewanie go zwolniono. Artykuły Mileny stały się bardziej refleksyjne, mające dodawać otuchy. Zaangażowała się w konspirację. Pisywała do podziemnego "V boj", a jej mieszkanie stało się punktem etapowym dla uciekających z kraju. Przez Polskę wyjechało nielegalnie kilka tysięcy Czechów, w tym również Evzen Klinger. Obiecała mu, że niedługo ona także zdecyduje się emigrować. Nie dotrzymała słowa. Pozostała z kilkunastoletnią córką.
Po pierwszych miesiącach sytuacja w kraju ustabilizowała się na tyle, że Milena postanowiła wysłać córkę na wakacje. Wkrótce dołączyła do niej. Zamieszkały w Medlovie, dokąd na ostatnie przed wybuchem wojny wakacje ściągnęło artystyczne towarzystwo z Pragi. Niepokój i oczekiwanie na konflikt światowy maskowano pozorną beztroską i fanfaronadą. W drewnianym domku nad jeziorem Milena sąsiadowała przez ścianę z Jaromirem i Rivą Krejcarami. Utrzymywała z byłym mężem przyjacielskie stosunki. Kilkanaście miesięcy wcześniej, kiedy znalazł się w szpitalu z powodu ataku serca, zaopiekowała się jego żoną.
W Medlovie zastał je 1 wrzesień. Odczekały kilka dni i wróciły do Pragi. "Přítomnost" definitywnie zamknięto, a Ferdinanda Peroutkę ponownie aresztowano. Z krótką dwutygodniową przerwą - kiedy to minister szkolnictwa i główny kolaborant Emanuel Moravec będzie go namawiał do wskrzeszenia gazety i służenia propagandowo Rzeszy, a on odmówi - spędzi w więzieniach i obozie koncentracyjnym ponad pięć lat.

Kres

Milena nie pomyliła się sądząc, że wkrótce podzieli los swojego szefa. Gestapo mogło liczyć na współpracę ze strony Niemców sudeckich, doskonale orientujących się w sprawach wewnętrznych kraju. Trafiła do więzienia na Pankracu. Przesłuchiwana była przede wszystkim pod kątem działalności konspiracyjnej. Z więzienia wysłano ją do obozu przejściowego w Beneszowie, a stamtąd do Drezna, gdzie miał odbyć się proces. Obywatelom Protektoratu Czech i Moraw przysługiwała formalna procedura sądowa. Milena zrezygnowała z przydzielonego jej z urzędu adwokata i broniła się sama. Sąd nie dowiódł winy i odesłał podsądną do Pragi. Przez krótki czas cieszyła się nadzieją na wolność.
W areszcie odwiedzili ją ojciec i córka. Jana poznała matkę po charakterystycznym utykaniu. Milena źle znosiła więzienie. Zwłaszcza pobyt w Dreźnie, gdzie przebywała w wilgotnej, zimnej celi, odbił się na jej zdrowiu. Była zabiedzona i przedwcześnie postarzała. Miała dopiero 44 lata. Z Pragi wysłano Milenę bezterminowo do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Na długo przed wojną w jednym z felietonów teoretyzowała na temat cierpienia. Napisała wówczas: "Nie wiem, kto powiedział, że przez cierpienie człowiek zyskuje na wartości. Jedno na pewno wiem, że jest to kłamstwo!". Teraz zyskała potwierdzenie swoich słów. W obozie były już Niemki, Czeszki, Cyganki, Polki, a po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej dołączyły i Rosjanki. Milena pracowała w więziennym szpitalu. Obserwowała pseudomedyczne eksperymenty, widziała zabijane więźniarki i ich dzieci. Stała się powierniczką współtowarzyszek niedoli, wspierając je i pocieszając. Nazywano ją "matką Mileną".
Tęskniła za córką. Obawiała się, że Jan Jesenský zafunduje wnuczce wychowanie, którego sama doświadczyła. Pewnego dnia do szpitala przywieziono mężczyzn z sąsiedniego obozu. W jednym z nich rozpoznała przyjaciela z Pragi. Był to Zavis Kalandra, znakomity historyk sztuki i teoretyk surrealizmu. W grypsie pytała, czy nie potrzebuje pomocy. Odmówił i prosił, aby ze względów bezpieczeństwa więcej nie pisała. Kalandra przeżyje obóz, by w 1950 roku zostać straconym z oskarżenia o zdradę stanu po pokazowym procesie zorganizowanym przez komunistów. "No tak, człowiek żyje tak krótko, a martwy jest tak długo" - powiedziała do zaprzyjaźnionej Margarete Buber-Neumann, która do Ravensbrück trafiła prosto z sowieckiego łagru, z grupą więźniów przekazanych Hitlerowi przez Stalina. Milena wiedziała, że jest poważnie chora. Na skórze pojawiły się plamy znamionujące chorobę nerek. Jeszcze 10 sierpnia 1943 roku przyjaciółki zorganizowały jej przyjęcie urodzinowe, co ją wyraźnie wzruszyło. Była już bardzo wyczerpana. W wolnych chwilach wracała wspomnieniami do ukochanej Pragi, oglądając w nieskończoność pocztówki przesłane przez ojca.
Niespodziewanie pojawiła się nadzieja. Do szpitala przyszedł nowy lekarz - Percy Treite. Był co prawda członkiem SS, ale pochodził z Pragi i przez pewien czas był uczniem Jana Jesenskiego. Postanowił ratować Milenę. Zgodziła się na operację usunięcia chorej nerki. Zabieg się powiódł, ale wkrótce choroba zaatakowała drugą nerkę. Milena Jesenská zmarła 17 maja 1944 roku w obozowym szpitalu. Treite wysłał telegram do Jesenskiego powiadamiający o śmierci córki i możliwości przewiezienia zwłok do Pragi. Ale stary pan Jesenský był zbyt słaby, aby podjąć się wyprawy w głąb Niemiec. Od chwili, kiedy dotarła do niego smutna wiadomość, przestał się zwracać do wnuczki po imieniu. Nazywał ją "Milczo", tak jak zwykł mówić do córki.

Przy pisaniu korzystałem m.in. z: "Listów do Mileny" Kafki (cytaty w przekładzie Feliksa Konopki), "Dzienników" Kafki, książek Margarete Buber-Neumann "Kafková přítelkyne Milena" i Jany Černej "Moja matka Milena i Franz Kafka". 

Mariusz Surosz

 
 

2 komentarze:

  1. Twoje Zacisze jest niezawodne, Zbyszekspirze.
    Dziękuję :)

    "Nie wiem, kto powiedział, że przez cierpienie człowiek zyskuje na wartości. Jedno na pewno wiem, że jest to kłamstwo!" - myślę dokładnie tak samo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię być użyteczny :)

      Nie wiem czy przez cierpienie człowiek zyskuje na wartości, czy ono go uszlachetnia, czy przez nie staje się lepszy. Z pewnością cierpienie zmienia człowieka, jego spojrzenie na różne sprawy, stosunek do ludzi i otaczającego świata, więcej rozumie, widzi coś czego wcześniej nie mógł dostrzec.

      Usuń