czwartek, 29 sierpnia 2013

Śpiew kronopiów

Leonard Freed - Naples, 1958
Kiedy kronopie śpiewają swoje ulubione piosenki, podniecają się tak dalece, że często dają się przejeżdżać ciężarówkom i cyklistom, spadają z okien, gubiąc to, co mają w kieszeniach, do świadomości, którego dziś mamy, włącznie. Kiedy kronopio śpiewa, nadzieje i famy przybywają, by go słuchać, jakkolwiek nie bardzo rozumieją jego ekstazę i przeważnie się gorszą. W środku pieśni kronopio wznosi łapki, tak jakby podtrzymywał słońce, jakby niebo było tacą, zaś słońce głową Jana Chrzciciela, wobec czego śpiew kronopia jest nagą Salome tańczącą dla fam i nadziej, które stoją wokół z porozdziawianymi gębami, zastanawiając się, czy ksiądz proboszcz, czy wypada. Ale jako że w gruncie rzeczy są poczciwe (famy są dobre, a nadzieje głupawe), kończy się tym, że klaszczą kronopiowi, który nagle przytomnieje zaskoczony, rozgląda się dookoła i także zaczyna bić brawo, biedaczek.

Julio Cortazar "Opowieści o kronopiach i famach". 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz