Na wstępie realizatorom filmu podyktował warunki. Nie zgodził się na
zasadę policyjną, polegającą na tym, że ktoś delikwentowi zadaje
pytania, a ten obowiązkowo musi na nie odpowiedzieć. Nie zgodził się
też, by miał to być film biograficzny, albo prezentacja sylwetki twórcy.
Gotów był zaakceptować jedynie film o sytuacji, w jakiej się znalazł, z
którego, być może, wyniknie kim jest i jak się zachowuje. Oświadczywszy
to, Sławomir Mrożek gościnnie otworzył bramę wiodącą do jego
meksykańskiego rancha "La Epiffania" i oprowadzając po nim gości,
skrupulatnie pokazał wszystko: podkowę wiszącą na drzwiach, wyjątkowej
urody sęk, śrubę nie wiadomo do czego i garderobę dla psich smyczy.
Wyjechał z kraju 33 lata temu, bo czuł się własnością państwa i - jak
mówi - nie wiedział kim jest, a chciał się tego dowiedzieć. Zatrzymał
się w Rzymie. Potem znalazł się w Paryżu. Wreszcie, mając blisko 60 lat,
wyruszył z Francji za ocean. Osiadł w Meksyku. Kupił rancho. Urządzał
je i pielęgnował siedem lat. Teraz zdecydował się zostawić ten dom,
ogród, psy i wrócić do Polski. Nigdy nie przypuszczał, że znajdzie się w
sytuacji bohaterów "Wiśniowego sadu" Czechowa, lecz oto w niej jest.
Siedząc przy pierwszym w życiu prawdziwym biurku, które kupił sobie w
ramach stabilizacji, mówi o mało spektakularnym, w odróżnieniu od innych,
procesie twórczym pisarza. Robiąc przerwy na krótkie spacery po
kipiącym zielenią ogrodzie, opowiada o swej młodości, początkach
kariery, zerwaniu związków z krajem, swej twórczości, emigracyjnych
doświadczeniach, sukcesie i meksykańskim domu. Na koniec kamera wyławia
go w tłumie na krakowskiej ulicy. Wrócił, lecz już tego nie komentuje.
[PAT]
widywałam Mrożka w Krakowie. chodził w jesionce i kapelusiku. chyba w tym stroju go uwiecznił Mleczko na karykaturze. Mrożek był strasznym dryblasem i zawsze jego głowa wystawała ponad tłum :)
OdpowiedzUsuńpierwsze sceny filmu fantastyczne :)