poniedziałek, 7 stycznia 2013

"Portret wyobraźni" (9) - Wojciech Karpiński

III

My little helper at the magic lantern,
insert that slide and let the colored beam,
project my name or any suchlike phantom
in Slavic characters upon the screen.
The other way, the other way. I thank you.

Nabokov, An Evening of Russian Poetry
 
Powieści Nabokova obfitują w pułapki: przedsta­wiana historia okazuje się tylko pretekstem dla innej historii, która odsyła jeszcze głębiej: narrator utoż­samia się z jedną z postaci; osobowości znikają w dziwnych zapadniach, kryją się pod maską, pod kolejnymi maskami; czas ucieka spod nóg, przestrzeń staje się mgliście nieokreślona („Gdzie to było? — po­myślał nagle Pnin — Jałta, Berlin, Praga? Wiedeń, Ryga..."). Najciekawsze wydają mi się jednak nie kolejne warstwice powieści, nie igraszki językowe, skła­dniowe, kompozycyjne (ich barokowo rozwichrzonym ukoronowaniem jest Ada, klasycznie obsesyjnym Lo­lita, groteskowo koszmarnym Zaproszenie na ścięcie). Co w tej twórczości wciąga i denerwuje, co jest w niej nowoczesnego czy niewczesnego, co stanowi o tożsa­mości Sirina i Nabokova, to przede wszystkim odsła­niająca się przed nami wyobraźnia pisarska. Autor rozwija pewną fantazję do jej ostatecznych artysty­cznych konsekwencji, rozwija zaczarowany dywan, układając jego wzory w coraz to nowy sposób, a nas pozostawia zdumionych, oszołomionych. To tylko intensywnie poetycka bajka, mrugają do czytelnika ele­menty parodii. To prawda, mówi doskonałość stylu i obrazowania. Ale to prawda powieści, prawda wyobraźni.

Pisarstwo nie jest powielaniem życia, jest stwa­rzaniem życia, artysta musi być także rywalem Wszechmocnego — skąd twórca bierze materiał, ja­kimi kieruje się zasadami? Sztuka jest grą imaginacji, która czerpie pożywienie z załomów pamięci. Jako egzaltacja pamięci i wyobraźni jest sztuka przezwy­ciężeniem czasu, wyrwaniem się spod jego inercyjnej siły. Nie wierzę w czas, powtarzał Nabokov, chciał nadać zegarom indywidualną duszę, zatrudnić je we własnej krainie, w posiadłościach własnej wyobraźni. Chyba najmocniej widać ambicję przebudowy czasu w Adzie, gdzie to zamierzenie jest explicite wyrażone, dlatego może razić obcym Nabokovowi teoretyzowa­niem. Ale w uprzywilejowanych momentach pisarstwa to pragnienie staje się realnością, jest władzą talentu, błogosławieństwem wyobraźni. Blaski tych uniesień zostały opisane w Darze, ich upajające i zgubne nie­ bezpieczeństwa w Lolicie. To są tylko słowa, szepcze do siebie z przenikliwością szaleńca Humbert, zostały mi tylko słowa, ale znam słowa, które przywracają życie, znam sekret wywoływania wspomnień, utrwa­lania czasu: gdybym był wówczas dysponował kamerą filmową, gdybym zatrzymał dla siebie na zawsze Lolitę z rakietą podniesioną do serwu...

Lolita jest utworem o narodzinach mitu Lolity, książką autotematyczną, podobnie jak W poszukiwa­niu straconego czasu. Nabokov nazwał ją baśnią, baj­ką o miłości i śmierci w Ameryce połowy XX wieku. Obydwa utwory opisują rozwój wyobraźni artystycz­nej. Proust oczywiście kreśli pewien bliski mu wzór osobowy, Nabokov jest niechętny dawaniu recept na życie, choćby były cudownie poetyckie, delikatnie ukryte w zapachu głogów czy w twarzach rozkwita­jących dziewcząt. Dlatego dzieło Nabokova rysuje się jakby za szklaną szybą, oddzielone od czytelnika uśmiechem parodii, zabawą słowną. Uprzywilejowa­nym tematem twórczości obu, Prousta i Nabokova, jest twórczość, ich pisarstwo jest lekcją wrażliwości, szkołą wyobraźni. Nabokov z większym dystansem odnosi się do swych bohaterów, buduje dzieło w za­mierzeniu bardziej fikcyjne. Dlatego bardziej chyba niż w wypadku Prousta utwory Nabokova potrzebują wprowadzenia. Paradoksalna sytuacja: musimy znać dystans dzielący autora od jego postaci, musimy po­znać jego wyobraźnię. Autor Lolity zgodziłby się z ta­kim sądem niechętnie, był jednak świadomy tej sy­tuacji. Stąd liczne i ciekawe przedmowy do wznawia­nych dzieł, stąd pieczołowicie przygotowane wywiady, w których z gombrowiczowską pasją prowokował, szo­kował i pouczał. Wszystkie odpowiedzi Nabokova były przez niego pisane i musiały zostać przytoczone do­słownie.

Opublikował te wywiady w tomie pod wyzywająco kategorycznym tytułem Twarde poglądy. Był rzeczy­wiście uparty, budził osłupienie i oburzenie swymi antypatiami literackimi. Ich imię legion, wszystko to, co nie jest czystą wyobraźnią, co ma ambicje mentor­skie, filozoficzne czy socjologiczne, co udaje więcej niż sztukę. Ze współczesnych pastwił się najczęściej nad Mannem, Faulknerem, Poundem, Sartrem, z uznanych wielkości nie szczędził Cervantesa, Balzaca, Stendhala, Zoli i zwłaszcza Dostojewskiego (Old Dusty, Raskalnikov, autor Crime and Punishment). Podziwiał Szekspira, Sterna, Puszkina, Gogola, Flauberta, Tołstoja. Za największe powieści XX wieku uznawał Ulissesa Joyce'a, Przemianę Kafki, Petersburg Biełego i „pierwszą poło­wę tej bajki, jaką jest W poszukiwaniu straconego cza­su". Najwybitniejszych poetów rosyjskich naszego stu­lecia widział w Błoku, Chodasiewiczu i Mandelsztamie. Przykłady poszlosti, pretensjonalnej trywialności, to dla niego Śmierć w Wenecji i Doktor Żywago. Za tymi zdumiewającymi sądami stała pewna koncepcja sztuki, marzenia o flaubertowskiej precyzji słowa. Ale złączone z szaleństwem wyobraźni i języka. Może gdyby Lewis Carroll zechciał zabawić się pisaniem powieści dla do­rosłych, Pani Bovary w jego wykonaniu nazywałaby się Lolita bądź Ada?

Wojciech Karpiński Portret wyobraźni, ze zbioru esejów W Central Parku, Warszawa 1980. Tekst według wydania IV (Wrocław 1998), s. 80-118. 
 

10 komentarzy:

  1. uwielbiam Nabokova, nie znoszę Lolity - o ironio! i kocham te jego pułapki i igraszki językowe. Za co? A za to, że dzięki nim mogę do jednej powieści wracać tyle razy, ile wymiarów w niej odkryję.
    "Gombrowiczowska pasja"? :) czy stąd kocham jednego i drugiego?
    W Central Parku zaklepane w biblio:) Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że zachęciłem Cię, jeżeli pan Wojciech Karpiński przeczyta Twój komentarz, będzie bardzo rad. Nie lubisz Lolity, ok, ale za co jej nie lubisz?:) To według Nabokova najlepsza jego książka. Ale nie wiem dlaczego niektóre kobiety jej nie cierpią, i to nawet nie przeczytawszy jej (o co oczywiście Ciebie nie podejrzewam), a nawet gdy ją czytają odbierają bardzo powierzchownie, jako historię o uwiedzeniu nastolatki przez pedofila.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za co nie lubię Lo? Gdybym ja to wiedziała :) Może za Adę albo żar? Gdyby nie było tej drugiej może kochałabym Lolitę? Owszem cenię za literacki kunszt, nie traktuję - tak jak większość - powierzchownie, ale ... może tak po prostu, przekornie nie lubię i już?:)
      Prawda jest też taka, że tak, jak niektóre z książek Mistrza czytałam kilka razy, tak Lolitę tylko RAZ, i każdy kolejny raz skazany jest na porażkę. Czy to się kiedyś zmieni? Mam nadzieję:)

      Usuń
    2. A czy ten jeden raz to było tłumaczenie Stillera czy może Kłobukowskiego. Mnie osobiście bardziej podoba się tłumaczenie Stillera, przeczytałem je pierwsze i muszę powiedzieć, że gdybym zaczynał od Kłobukowskiego, to może Lolita nie spodobałaby mi się w ogóle, niby ta sama książka, a jaka różnica dzięki tłumaczowi, diabeł tkwi w szczegółach:)

      Usuń
  3. Ach też ja takim znawcą Nabokova nie jestem! Chciałabym - choć w połowie - posiadać wiedzę Twoją i Pana Karpińskiego (ojej, pewnie nadużywam!?). Moja przygoda z Nabokovem rozpoczęła się dość późno - nie licząc Lolity przeczytanej dawno, dawno - jednak nie tak dawno, abym z Dolores znalazła wspólny język. Po latach zaczęłam odkrywać inne tytuły, no i wpadłam. Może kiedyś poznam Go lepiej? Tymczasem będę podpatrywać :)
    p.s. wpadłam właśnie na Adę w Zaciszu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrów ją ode mnie, możesz też podlać paprotkę w korytarzu i fikusa stojącego koło fotela, jeśli będziesz miała oczywiście czas i ochotę, boję się, że mają sucho:)

      Usuń
    2. Autor eseju, jest jak najbardziej znawcą Nabokova, był już w roku 1998. A ja nie przeczytałem jeszcze wielu z jego książek, czytałem te, które mnie czymś zainteresowały, nie wiem czy Nabokov jest autorem, którego chciałbym poznać całą twórczość, w dużych ilościach może być męczący i trzeba go sobie dawkować. Z tego co czytałem polecam Ci "Obronę Łużyna" oraz "Dar" jego najlepszą z napisanych po rosyjsku książkę, fajne są też "Wykłady o literaturze", "Nikołaj Gogol" i autobiografia "Pamięci, przemów", a jeśli lubisz powieść w przypisach, to polecam "Blady 0ogień".

      Usuń
    3. to Terra, tu nie mam paprotki:)

      a tak serio - tak, smakuję Nabokova (z przyczyny też prostej - skończoności;/). Z wymienionych przez Ciebie Dar cały czas przede mną, i Nikołaj, który przywędrował pod choinkę i teraz dojrzewa. Poluję na starocia.

      Co do tłumaczenia Lolity - to było biblioteczne, takie wydanie z Gazety chyba, nie wiem kto tłumaczył?
      Na półce - niestety, zmartwiona jestem - Kołubkowski;/ Ale mam też wersję angielską z zakładką gdzieś tam, więc może kiedyś ją skończę

      Usuń
    4. To tłumaczenie z Kolekcji Gazety Wyborczej, to Kłobukowski. Myślę, że tłumaczenie Stillera spodobało by Ci się, odwalił tam kawał dobrej roboty, przetłumaczył z rosyjskiego i angielskiego, opatrzył przypisami, mamy tam też ważne dla tej książki wiersze, polecam, to jest wydanie PIW z 1991 roku.

      "Lolita' wiele zyskuje w oryginale, Stiller wiele razy w przypisach cytował jakieś zdanie czy słowo i mówił, że jest ono właściwie nieprzetłumaczalne na polski, bo Lolita to właśnie w dużym stopniu język, gdyby nie ten język nie przeczytałbym jej nigdy.

      Usuń
    5. Czyli jestem na przegranej ... albo raczej Lolita jest z Kłobukowskim podwójnie :)
      To ostatnie wydanie Lolity (Muzy) w ogóle jest jakieś nie takie, kupiłam pod wpływem impulsu, no i wypadało mieć po polsku wśród rosnącej kolekcji wydań zagranicznych :)) (taki paradoks - nie lubię tej książki, a zbieram jej różne wydania).
      Myślę jednak, że się poprawię przy najbliższej okazji.

      Usuń