niedziela, 6 stycznia 2013

"Portret wyobraźni" (8) - Wojciech Karpiński


Następna powieść, Ada, znów zadziwia: trwająca osiemdziesiąt lat zmysłowo-imaginacyjna miłość dwojga rodzeństwa dzieje się w kraju, który łączy w sobie dzisiejszą Amerykę i Rosję początku stulecia. Trójjęzyczne igraszki słowne i literackie, zabawy z geografią i chronologią. Stronice książki przebiega kilka razy mała Cyganka o imieniu Lolita, ale czy mimo kart olśniewająco zmysłowych, mimo delikatnej mgły spowijającej uroki ziemi, odnalazła swój amerykański pierwowzór? Wydaje mi się, że w Adzie zabrakło tego krystalizującego ośrodka, który w Lolicie podnosił zabawy słowne i swawole wyobraźni do rangi mitu. Baudelaire'owskie wysubtelnienie zmysłowości (bez baudelaire'owskich spleenów) jest urokiem Ady, opowieści o miłości i śmierci w krainie będącej odbiciem naszych marzeń: Aimer et mourir au pays qui te ressemble. Czasami jednak są to marzenia zbyt już rozmiłowane w sobie, pogrążone w zdobnictwie, zakochane w elegancji szczegółu. Nabokov wytykał słynnym pisarzom dawniejszym i współczesnym wszelkie ślady wulgarności wyobraźni, estetyzującej trywialności. Tak definiowaną poszłość odnajdował u Tomasza Manna i Borysa Pasternaka. Czy pewne fragmenty Ady nie zbliżają się do tego rodzaju wrażliwości? Niektóre sceny przypominają secesyjne ozdoby, są jak broszka Lalique'a: kobieta-ważka rozpościera wielobarwne skrzydła mieniące się złotem i emalią.
 
Przedostatni utwór to krótka opowieść Przezroczyste rzeczy — „przezroczyste rzeczy, przez które przebłyskuje przeszłość". Pisane stylem spokojniejszym od poprzednich, lecz równie wyszukane ćwiczenia artystycznej wyobraźni. Następuje pożegnanie — Spójrz na te arlekiny! Gdzie? Wszędzie: ludzie, drzewa, wspomnienia, miasta, domy, książki — wszyscy się naśladują, odsyłają w nieskończoność do nie istniejących wzorów. Ostatnia powieść to jakby pastisz całej twórczości. W wywiadach Nabokov wspominał o pracy nad dalszym tomem wspomnień Speak on, Memory. Obiecywał przygotowanie do druku wykładów z okresu uniwersyteckiego. Czy przeczytamy te książki (choćby w wyobraźni)? Nie wspominałem tu o wielu utworach, o poezji, dramatach, opowiadaniach (wśród nich kilka olśniewających). Trzeba jednak wymienić dokonania, z których był pod koniec życia szczególnie dumny, dwa tłumaczenia. Alergicznie uczulony na niedbałość przekładu, uświadomił sobie kiedyś, że prędzej czy później Lolita pojawi się w rosyjskiej wersji. Widział już rojące się od błędów strony, postanowił więc sam wykonać tę pracę. Zajęło mu to dwa lata. Jeszcze więcej czasu poświęcił angielskiej wersji Eugeniusza Oniegina. Dokonał przekładu dosłownego i opatrzył go dwoma tomami przypisów. Był to szczyt dokładności, wiedzy — i pedantyczności. Krytycy przyjęli to dokonanie z szacunkiem, lecz bez entuzjazmu. Nabokov przyjął reakcję krytyków z furią. Odpowiadał brutalnie coraz to nowymi artykułami, wściekły, że ktoś ośmiela się mieszać do jego Puszkina, że ktoś ośmiela się dyskutować jego znajomość literatury angielskiej i rosyjskiej. Po dalszej pracy dał nową wersję przekładu, jeszcze bardziej dosłowną, z komentarzem jeszcze obszerniejszym — et vive le pedant!

Po sukcesie Lolity przeniósł się do Szwajcarii. Mieszkał nad Jeziorem Genewskim. Zajmował ostatnie piętro wspaniałego Montreux Palace. Był zdania, że to miejsce wyjątkowo sprzyjające obserwacji zmierzchów słońca i zmierzchu życia. Lubił wspominać spiralną harmonijność faz swojej egzystencji: dwadzieścia lat w Rosji, dwadzieścia lat w Europie, dwadzieścia lat w Ameryce. W Szwajcarii mieszkał osiemnaście lat. Zmarł w lipcu 1977 roku. 

Wojciech Karpiński Portret wyobraźni, ze zbioru esejów W Central Parku, Warszawa 1980. Tekst według wydania IV (Wrocław 1998), s. 80-118.

1 komentarz: