wtorek, 8 stycznia 2013

"Portret wyobraźni" (10) - Wojciech Karpiński




Z równą zawziętością tropił wulgarność filozofi­czną, zamykanie się w jednym schemacie, sprowa­dzanie życia duchowego do jednego wzorca. Jest coś wyzwalającego w pogardzie, z jaką traktował freudyzm: może innym śnią się balony, jaskinie i szpi­czaste instrumenty, jemu nie — a zresztą nie ma zamiaru zatrzymywać się dłużej nad trywialną figurą wiedeńskiego znachora o wyobraźni prymitywnej i stereotypowej; jaki błąd czynią państwa policyjne, że odrzucają psychoanalizę, niezrównane narzędzie deprawacji! Nabokov sprzeciwiał się redukowaniu rze­czywistości do jednego wymiaru, sprowadzaniu jej do jednego procesu społecznego czy psychicznego. Jego sztuka jest sięganiem po nowe wymiary, jest buntem wyobraźni przeciw duchowym uproszczeniom i zafałszowaniom. Dlatego tak zwalczał owych terribles sim­plificateurs, których przyjście w roli bicza bożego zapowiadał kiedyś Jacob Burckhardt.

Wyobraźnia jest dla Nabokova siłą wyzwolicielską, choć bywa nieraz siłą zdradliwą. Często powtarza się w jego powieściach ta sytuacja: w świecie sche­matów otwiera się nagle jakaś ukryta furtka i boha­ter, jak pszczoły w wierszu Leśmiana, przedostaje się do innej rzeczywistości. Ale u Nabokova rzeczy­wistości jest wiele, wyobraźnia jest zwielokrotnieniem form egzystencji. Jego bohaterowie to nie zawsze twórcy, tylko wyjątkowo pozwala sobie na tak nie­bezpieczne dla swobodnej gry fantazji utożsamianie jak w Darze; są oni jednak obdarzeni wyobraźnią artystyczną. Można o nich powiedzieć, że są to często artyści upadli, złamani przez sztukę, bo niezdolni oprzeć się pokusie urealniania fantazji. Wyobraźnia doprowadziła ich nie do rozszerzenia życia, lecz do jego zatracenia. Kiedy utożsamili życie i marzenia, zniknęła czarodziejska moc stwarzania fikcyjnych światów — fikcja stała się koszmarem.

Są jak uczniowie czarnoksiężnika, niewierni ucz­niowie, nie rozumiejący sekretów rzemiosła, sekretów sztuki, sekretów życia. Powołali do istnienia demony, nad którymi stracili władzę. Są artystami podwójnie fałszywymi, są wobec rzeczywistości i zbyt butni, i zbyt potulni. W tym ujęciu dzieło Nabokova, tak przecież wrogiego wszelkim dydaktycznym zapędom, zawiera istotne moralne przesłanie. Kiedy mówił, że nie interesuje się generalnymi ideami, lecz tylko lubi układać zagadki o eleganckich rozwiązaniach, było to prawdą, ale prawdą częściową. Jego twórczość jest bowiem obroną i uświetnieniem indywidualnej wyobraźni. Ludzie nie są jednakowi; zróżnicowanie stanowi o ich bogactwie. Są równi w równym prawie do fantazji, ale kto chciałby narzucić im jedną fan­tazję, ten stwarza Zoorlandię, świat koszmarny, jak w Bękarcim znaku, jak w Zaproszeniu na ścięcie, świat ludzi przezroczystych, mechanicznych, wymien­nych, pozbawionych prawa do fantazji, do samotności i odwagi, do dumy i miłości.

Rozpacz zaczyna się wyznaniem narratora, że nie pisałby tych notatek, gdyby nie był pewien swych umiejętności, stylu doskonale uchwytującego wszy­stkie zakamarki opowiadanej historii, więcej nawet, nie byłoby żadnej historii do opowiadania, bo jest ona dziełem umysłowości artystycznej, wyjątkowo uwrażliwionej na kwestię podobieństwa. Tylko artysta widzi podobieństwa w gąszczu pozornych różnic, zdaje się mówić Hermann Karłowicz. Tylko artysta, praw­dziwy artysta, dostrzega w otaczającej go magmie różnice, odcienie, kolory odpowiednie, słowa jedyne, zdaje się mówić Nabokov. Hermann naprawdę świet­nie włada piórem, aż tak doskonale, że jego styl zdradza kalectwa jego wyobraźni, pozwala czytelni­kowi spojrzeć na konsekwencje tej duchowej urawniłowki, jaką Hermann chciałby narzucić światu. Dla­tego Nabokov jest wobec niego bardziej surowy niż wobec innych szaleńców, bardziej niż wobec bohatera Lolity, którego w drobnej mierze rozgrzesza zrozu­mienie indywidualności ludzkiego losu. „Obaj są neu­rotycznymi łajdakami; jednak istnieje w Raju zielona łąka, po której wolno będzie Humbertowi przechadzać się raz do roku o zmierzchu, ale Piekło nigdy nie wypuści Hermanna."

Twórczość Nabokova jest dla mnie lekcją wy­obraźni. Pomaga widzieć świat. Odsłania wciąż nowe piętra fantazji, nowe wariacje na temat rzeczy­wistości, a poza nimi przebłyskuje zwycięska sztuka. Choć sam znikł, przeniósł się poza czas, w samą materię czasu, to jego ironiczny uśmiech, jak uśmiech kota z Cheshire, ożywa nagle w czytelnikach. Jak to zobaczyłby Nabokov, pytałem siebie podczas amery­kańskiej podróży, jak to widzi Nabokov we mnie, ten pobudzony jego wyobraźnią nurt mojej wyobraźni, który w lustrzanej, magicznej, wielopoziomowej, zdradliwie samoświadomej (i jakiej jeszcze? jakiej jeszcze?) prozie Nabokova znalazł swoją wyróżnioną ojczyznę.

Gdybym był Nabokovem, gdybym dysponował in­wencją językową tak bogatą, że aż pozwalającą na przewrotną zgrzebność, starałbym się sportretować jego osobowość twórczą nie posługując się takimi wy­rażeniami, jak magia języka, lustrzane odbicia sen­sów, pułapki konstrukcyjne. Nie potrafię. Pozostanie dla mnie czarodziejem odbijającym w lustrze nie siebie, lecz bajeczne opowieści, które są przecież jego wizerunkiem, choć tak do niego niepodobne. „Litera­tura nie mówi prawdy, ale ją stwarza" — w każdym razie taka literatura, jakiej on pragnął. Czysta, roz­wijająca fantazje własne, które dla omotanego czara­mi czytelnika stają się rzeczywistością nowego wy­miaru, nowym światem. Dopuśćmy więc do głosu Nabokova, wystarczy sięgnąć po jego wspomnienia, przedmowy, wywiady. To oczywiście moja wersja jego osoby i dzieła, zapewne nie zaakceptowałby jej w ca­łości. Szukam jednak portretu jego wyobraźni, która pomagała mi oglądać Nowy Świat. Pozostaje mi więc, jego wzorem, naśladować ptaka budującego gniazdo: poznosić te fragmenty, które odpowiadają moim odczytaniom Nabokova i ułożyć je zgodnie z ukrytą melodią, która towarzyszyła mi przy lekturze jego powieści.

Wojciech Karpiński Portret wyobraźni, ze zbioru esejów W Central Parku, Warszawa 1980. Tekst według wydania IV (Wrocław 1998), s. 80-118.

4 komentarze:

  1. nieee, no błagam:) ja teraz do Biblio wyjść nie mogę ... ale jedną nogą (a raczej ręką sięgającą po książkę) już tam jestem. To jak balsam na mą duszę! Zacytowałabym z powyższego fragmentu co mnie urzekło, ale musiałabym bodaj wszystko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Znam ten ból, niektórzy narzekają, że daję za obszerne fragmenty, ale czasami trudno jest tak po prostu ciachnąć. Nie czytałem jeszcze całości "W Central Parku", mam tylko ten jeden esej, ale na pewno przeczytam, jak tylko zdobędę:)

      Usuń
    2. Nie wiem, który ból jest gorszy - pisania (skracania) czy czytania (i dowiadywania się za dużo)?:)

      Szukam sobie Karpińskiego w księgarni (uraz zawodowy do starych papierów, więc książka z biblioteki odpada) i znajduję coś, w czym potrzebuję pomocy. Otóż znalazłam dwie, podobnie opisane książki Herb Wygnania i W Central Parku - jestem w kropce, i jestem też gotowa nabyć dwie;/ To mnie kiedyś zgubi:)

      Usuń
  2. podoba mi się pomysł nakreślenia portretu wyobraźni.

    mam nadzieję, że będzie więcej Karpińskiego - tutaj lub u Zjadacza :)

    OdpowiedzUsuń