niedziela, 6 stycznia 2013

Listy pisarzy - Karen Blixen

Karen Blixen w 1928 w wieku 43 lat

List Karen Blixen do matki, Ingeborg Dinesen


Ngong. 3 stycznia. 1928 roku 

...Denys i ja urządziliśmy spokojną powtórkę naszego świątecznego obiadu, z iluminacją i świerkiem, lecz zrezygnowaliśmy z siedzenia do północy, żeby pożegnać stary rok. Nie mogę powiedzieć nic innego, jak to, że był to cudowny rok, z Twoimi odwiedzinami i, pomimo wszystkich zmartwień, z zadowalającymi wynikami na farmie, z długimi odwiedzinami Denysa i dobrymi wiadomościami z domu.

Opowiem Ci teraz o czymś zabawnym, co zdarzyło się w Nowy Rok. Bardzo wcześnie rano Denys i ja zrobiliśmy nasze minds up, że spróbujemy przejechać nową drogą z Ngong do Narok i dogonić wspomniane safari, żeby zawieźć im jakieś strzelby i lornetki, które chciał im pożyczyć. Nie jechaliśmy dotychczas tamtą drogą i zresztą okazało się, że jest gotowa zaledwie w połowie, nie spotkaliśmy więc safari. Był najcudowniejszy przejrzysty poranek, a droga jest bardzo piękna - schodzi w dół tam, gdzie Thomas polował z Palmem, i bardzo dobrze wykonana; żałowałam, że nie zrobiono jej, kiedy Ty tu byłaś, to naprawdę wycieczka dla Ciebie. Widzieliśmy mnóstwo game, elandów, zebr i grantów. Nagle, kiedy przejechaliśmy 15 miles od domu, Kanuthia wskazał na prawo i szepnął "simba" i rzeczywiście - nad ogromną ciemną masą, która później okazała się zabitą żyrafą, wznosił się wielki lew, pyskiem zwrócony w naszą stronę. Lwy ostatnio bardzo dokuczały Masajom i Game-Department już wcześniej prosił Denysa, żeby próbował na nie polować, uznaliśmy więc, że to dobra opportunity. Denys powalił go dwoma strzałami z odległości około 250 jardów - starego lwa, bez szczególnie pięknej grzywy, lecz jakież one wielkie i wspaniałe, i jak cudownie było znów je zobaczyć.


Okryliśmy go ciernistymi gałęziami, żeby zdjąć skórę w powrotnej drodze, i pojechaliśmy dalej po to, by, jak już mówiłam, za 6 miles dotrzeć do końca całej drogi, musieliśmy więc zawrócić i jechać z powrotem. Miałam się rozglądać za żyrafą, żebyśmy jej nie minęli, i gdy ją dostrzegłam, ledwie mogłam uwierzyć własnym oczom: stał na niej drugi lew i patrzył na nas - absolutnie wspaniały, black-maned, wielki lew, chyba najpiękniejszy, jakiego widziałam. Wydaje mi się, że to jeden z najcudowniejszych widoków na świecie. Siedzieliśmy chwilę, zastanawiając się, czy powinniśmy go upolować, czy nie, lecz doszliśmy do wniosku, że koniecznie musimy go mieć, i akurat kiedy chciał już odejść, Denys strzelił; lew wyskoczył wysoko w powietrze i zaraz spadł. Denys twierdzi, że to najlepsza skóra, jaką kiedykolwiek zdobył; grzywa była całkiem czarna i spadała aż na łopatki. - Zdjęliśmy skóry z obu, a potem bardzo dumni i zadowoleni zjedliśmy noworoczne śniadanie, które zabraliśmy ze sobą, składające się z chleba, sera, rodzynek i migdałów, a także butelki czerwonego wina, w przejrzystym cudownym powietrzu, z Ngong Hills i świeżymi zielonymi równinami wokół nas; wydaje mi się, że nie przeżyłam cudowniejszego noworocznego poranka. Zawieźliśmy potem skórę do Nairobi - utrzymujemy zresztą w tajemnicy przed wszystkimi, gdzie spotkaliśmy te lwy, żeby całe Nairobi nie zaczęło tam jeździć na polowanie. Nie potrafisz sobie wyobrazić, jak wielka wydaje się żyrafa, kiedy tak leży na ziemi - i jak potrafi cuchnąć! Kanuthia dostał 4 butelki tłuszczu z lwów, z których jedną Denys odkupił od niego dla Poor Singha; Tommy na pewno pamięta, jak bardzo mu zależało na lwim tłuszczu. Jeśli rok 1928 okaże się równie wspaniały i zabawny, to jest na co się cieszyć.

Denys wyjeżdża jutro na swoje safari...

Karen Blixen, Listy z Afryki (1925-1931), red. Frans Lasson, tłum. Iwona Zimnicka, Muza 1999, s. 125-126.

Źródło: Płaszcz zabójcy

2 komentarze:

  1. Zbyszku, cieszę się, że spodobał Ci się ten fragment. Na mnie też zrobił wrażenie. Z jednej strony przypomniał mi o filmie, który bardzo lubię, z drugiej uświadmił mi, ile okrucieństwa jest w polowaniu. Jak wspominałam na Płaszczu w filmie rozegrano to inaczej: to lew atakuje i zostaje zabity w samoobronie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, lepiej to wygląda w filmie, ja również bardzo go lubię tak jak i książkę:) Nie wiedziałem, że zostały wydane po polsku "Listy z Afryki", i to już w 1999. Dzięki:) Kiedyś były inne czasy, inaczej patrzono na zabijanie zwierząt, Blixen ze swoimi myśliwskimi ciągotami, chwaleniem się trofeami, przypomina mi trochę Papę Hemingwaya.

      Usuń