środa, 26 grudnia 2012

O niesprawiedliwości i wtrącaniu się



O NIESPRAWIEDLIWOŚCI I WTRĄCANIU SIĘ

Ilekroć w życiu spotykamy się z niesprawiedliwością lub okrucieństwem — biciem dzieci, dręczeniem zwierząt, upokarzaniem człowieka bądź odmawianiem mu tego, co się mu, wedle praw boskich i ludzkich, należy — zawsze na nowo pojawia się pytanie, czy masz prawo i obowiązek mieszać się, wtrącać w zawiłości cudzych losów i podejmować się niewdzięcznej roli niepożądanego adwokata? Czy też masz iść dalej, z nieczystym sumieniem, ale bez zadraśnięcia? Wiedz, iż do spraw innych ludzi, a także świata, tylko dopóty masz prawo się mieszać, dopóki ty sam, osobiście, bez interwencji obcych osób bądź władz, naprawdę potrafisz pomóc tam, gdzie dostrzegasz krzywdę, niesprawiedliwość lub okrucieństwo. Bo ten, kto w aureoli prawa przerzuca w takich razach ciężar niesienia pomocy na innych, zwraca uwagę władz bądź humanistów na to, co widział, już robi sprawę z ludzkiej nędzy, już podejmuje się roli rozjemcy pomiędzy cierpieniem a pomocą, już oszukuje samego siebie i świat. Pozostań sam z ludzkim cierpieniem i staraj się pomóc na miarę twoich własnych sił. Jeżeli możesz zetrzeć łzy z twarzy dziecka, jeżeli możesz złagodzić los chorego konia, jeżeli możesz ofiarować pieniądze, które należą do ciebie, jeśli możesz dać szmaciarzowi kilka sztuk odzieży, jeżeli osobiście możesz w czymś pomóc radą albo działaniem — wtedy, tylko wtedy masz prawo wtrącać się. Lecz każdy, kto w takich razach wzywa przez telefon policję albo pisze list do gazet, albo zarządza zbiórkę dla biednych, słowem każdy, kto na cudzym nieszczęściu chce sobie upiec własną pieczeń — jest podejrzany. Twój ból i twoja bieda są także tylko twoje i tylko ty osobiście możesz na nie zaradzić. Wszystko inne jest daremne.

O PRÓŻNOŚCI

Największą, tragiczną pokusą wieku męskiego nie jest kobieta, lecz próżność. Naraz napada cię ziemski głód — chcesz zaszczytów, pozycji między ludźmi, tytułu lub orderu, wszystkiego, co błyszczy, co możesz przypiąć do piersi w postaci wisiorków, co możesz wydrukować na swojej wizytówce w słowach pustych i wzniosłych. Chcesz fotela, kiedy większość boso tłoczy się na wielkich traktach i miejskich kocich łbach. Chcesz dostojeństwa, kiedy dla niezliczonych ludzi życie jest tak nędznie puste, że większość traci swoją ludzką godność. To ciężka godzina w życiu mężczyzny. Większość w tym czasie ponosi porażkę. Tylko ten pozostaje człowiekiem i mężczyzną, kto umie pochylić się nad ludzką biedą, kto zadowala się jedynym zaszczytem, jaki przystoi człowiekowi — znajomością swojego rzemiosła i gotowością służenia pomocą, a odrzuca wszystko, co może dać mu świat w geście bezwartościowego uznania. Zważ tylko, jacy nikczemni ludzie dostąpili najwyższych zaszczytów i tytułów! Kto paraduje z orderami! Ty pozostań człowiekiem, bez tytułu, bez ozdób. A wtedy naprawdę będziesz miał rangę pośród ludzi. W przeciwnym razie będziesz tylko wielce szanownym panem — taki jesteś skromny? Myślałem, że pragniesz więcej.

O UMOWACH

Do pracy — która jest tylko twoja, od której nie masz możliwości ani prawa uciec, która jest twoim przeznaczeniem — nie wystarczy sama gotowość, zdolność, wiedza, doświadczenie, nie. Do pracy potrzeba nie ko inspiracji i łaski. I nie tylko pilności pociągowego zwierzęcia. Wszystko to jest potrzebne i wszystko to nie wystarcza. Do pracy potrzebna jest także boska cnota. Tą cnotą jest cierpliwość. Nie porzucić pracy. Nie wycofać się. Nie uciec przed nią. Cierpliwie ją znosić, jak tajemniczą chorobę, z dnia na dzień, latami, żyć z nią przez całe życie, jak więzień ze swoim więzieniem, jak chory z dolegliwością, którą Bóg mu wymierzył. Cierpliwość nie jest cnotą człowieka. Jeśli jednak ją podjął i ćwiczy się w niej, wtedy, tylko wtedy, chwilami podobny jest do Boga.

O UMOWIE RAZ JESZCZE

Wszystko, czego świat może chcieć od ciebie, to ugoda i połowiczne rozwiązanie. Liczy się tylko to, na co ty układasz się sam ze sobą i swoim charakterem. Ta umowa nie przewiduje ugody. Życie, bezlitośniej niż lichwiarze, pobiera procent od ludzkiego charakteru. Za wszystko musisz zapłacić, za niezależność, za radość, także za zdrowie cielesne, ale najstraszliwszą cenę musisz zapłacić za umowę, związaną z twoim charakterem i pracą. Temu ciemięzcy nigdy nie możesz powiedzieć — boli mnie głowa. Albo — miałbym chęć na coś innego. Nawet galernikowi jest lżej niż temu, kto umowę o pracę podpisał z własnym charakterem.

O GRZECZNOŚCI

Na ogół ludzie obrażają się, gdy odnosimy się do nich z nadmierną uprzejmością. Mówię o Europejczykach i Amerykanach. Jedynie Chińczycy potrafią znosić bezwzględną, całkowitą i ostateczną grzeczność, która już nasyciła tkaninę ich ciał i dusz, tworzy jedność z życiem, zarówno dla czyściciela flaków, jak i księcia. Ta grzeczność, która jest równoznaczna z formą życia całego narodu, jest najwyższym przejawem ludzkiego współżycia. Ale nasza grzeczność jest całkowicie powierzchowna. Francuzi mają jedynie uprzejmą literaturę i sposób wypowiadania wojny, ale jadalnia, sklep, salon to już nie to. Nie wystarczy powiedzieć — pardon, gdy nadepniemy komuś na nogę. Trzeba też czuć owo pardon — a to już znacznie trudniejsze. Nasza epoka jest jedną z najbardziej niegrzecznych w dziejach ludzkości. Średniowieczny kat jeszcze klękał przed ofiarą i prosił ją o przebaczenie, ponieważ musiał jej ściąć głowę — zaś Maria Antonina na szafocie powiedziała Sansonowi — pardon. A dzisiaj nie proszą siebie o przebaczenie ni kat, ni ofiara. Jest to wysoce zasmucające. I jeśli ktoś w naszych czasach jest doskonale grzeczny, współcześni odbierają tę postawę z zimną, beznamiętną obojętnością. Dzisiaj każdy domaga się wyjawienia prawdziwych zamiarów i grzeczność uważa za wykręt i zdradę. Chociaż to nie to — to po prostu jest tylko doświadczenie. Nie ma innego rozwiązania. Kiedy jedni, z namiętnym zapamiętaniem bądź z durną nienawiścią, grzebią w trzewiach drugich, ty pozostań grzeczny.

O FORMACH

Natomiast form należy przestrzegać do ostatniej chwili. W trakcie posiłku, w trakcie rozmowy. W łóżku i przy stole. W czasach, gdy współżycie między ludźmi staje się coraz bardziej bezforemne, ty pozostań wierny ostatecznie i krystalicznie ukształtowanym formom powitania, ukłonu, uścisku ręki i wyrażania uczuć i sądów. W czasie, gdy wszyscy domagają się, abyś włożył uniform, ty konsekwentnie chodź w marynarce, a wieczorem, gdy akurat wybierasz się na przyjęcie, włóż czarny garnitur. Nie dla samego garnituru, lecz dla formy. Nie tylko książki ocalają kulturę. Kulturę ocalają drobne, powszednie odruchy. Kiedy jakaś epoka idzie przeciwko tobie ze wniesionymi pięściami, ty się jej odkłoń, spokojnie i grzecznie, tak jak uchylasz kapelusza. Nie możesz uczynić nic innego. dla ciebie żadnej wartości. Nie oczekuj od niej dobra, i nie lamentuj, gdy cię skrzywdzą w imieniu ojczyzny. To nieistotne. W ogóle niczego nie oczekuj od ojczyzny. Tylko daj jej

Sandor Marai "Księga ziół".

Książkę można nabyć TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz