środa, 14 listopada 2012

Amos Oz nie chce rozmawiać o pisaniu


A oto te podstawowe pytania: Po co pan pisze. Dlaczego pisze pan właśnie w ten sposób. Czy zależy panu na tym, by oddziaływać na swoich czytelników, a jeśli tak – jaki ma być kierunek tego oddziaływania. Jakie zadanie spełniają pańskie opowieści. Czy ciągle pan coś skreśla i poprawia, czy pisze pan pod wpływem natchnienia. Dlaczego opisuje pan prawie wyłącznie ciemne strony. Co pan sądzi o innych pisarzach, kto na pana wpłynął, a kogo pan nie znosi. A przy okazji – jak by pan określił samego siebie? Co pan odpowie tym wszystkim, którzy pana atakują, jak się pan z tym czuje? Co oznaczają dla pana te ataki? Czy pisze pan długopisem czy na komputerze? A ile tak mniej więcej pan zarabia na każdej książce? Czy materiał do swoich fabuł czerpie pan z wyobraźni czy wprost z życia? Co pana była żona sądzi o postaciach kobiecych w pańskich książkach? A dlaczego właściwie rozszedł się pan z pierwszą i drugą żoną? Czy ma pan wyznaczone stałe godziny na pisanie, czy pisze pan tylko wtedy, kiedy nawiedzi pana muza? Czy jest pan pisarzem zaangażowanym, a jeśli tak, to po czyjej stronie? Czy pańskie historie są autobiograficzne czy fikcyjne? A przede wszystkim jak to możliwe, że pańskie życie osobiste, jak na artystę, nie jest szczególnie burzliwe? Można by wręcz powiedzieć, że raczej szare? A może jest jeszcze mnóstwo rzeczy, których o panu nie wiemy? I jak to jest, że pisarz, artysta, całe życie pracuje jako księgowy? Czyżby to było tylko źródło utrzymania? A proszę powiedzieć, czy zawód księgowego nie zabija w panu natchnienia? A może ma pan też inne życie, nie dla publiczności? Może zechce pan nam dzisiaj uchylić rąbka tajemnicy? A może by nam pan powiedział, krótko i własnymi słowami, co dokładnie chciał pan przekazać w swojej ostatniej książce?

Istnieją odpowiedzi wyrafinowane, istnieją też wymijające. Odpowiedzi prostych i bezpośrednich nie ma.

Amos Oz, Rymy życia i śmierci, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2008, s. 5-6.

Źródło: Poczytalnia/kultura czytania, blog Joanny Janowicz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz