Jules i Vincent siedzą w boksie. Przed Vincentem piętrzy się stos naleśników i kiełbasek, które z apetytem pałaszuje. Z kolei Jules zamówił sobie tylko filiżankę kawy i babeczkę. Wydaje się nieobecny myślami. Kelnerka dolewa obydwu panom kawy.
VINCENT
Wielkie dzięki. (do Julesa, który tuli w dłoniach filiżankę) Chcesz kiełbaskę?
JULES
Nie... nie jem wieprzowiny.
VINCENT
Jesteś Żydem?
JULES
Nie, po prostu nie lubię świniny.
VINCENT
Dlaczego?
JULES
Świnie to plugawe zwierzęta. Nie jadam plugawych zwierząt.
VINCENT
Ale kiełbaski są pyszne. Schabowe są pyszne.
JULES
A szczur z rynsztoka może mieć smak ambrozji. Nigdy się tego nie dowiem, a nawet gdybym wiedział, że tak jest, nie wezmę parszywego skurwiela do ust. Świnie śpią i ryją w gównie. Tak robią plugawe zwierzęta. Nie chcę jeść czegoś, co jest na tyle durne, by nie brzydzić się własnych odchodów.
VINCENT
A psy? Też zjadają własne kupy.
JULES
Psów też nie jem.
VINCENT
Tak, ale czy uznajesz psy za plugawe zwierzęta?
JULES
Nie nazwałbym ich plugawymi, chociaż brudne to one na pewno są. Ale pies ma osobowość. A osobowość bardzo wiele zmienia.
VINCENT
A zatem idąc tokiem tych rozważań, gdyby świnia miała ciekawszą osobowość, przestałaby być plugawa?
JULES
Musiałaby z niej być kurewsko milutka świnka. Musiałaby być Cary Grantem wśród świń. Śmieją się.
VINCENT
Świetnie. Ożywiasz się. Bo siedziałeś taki milczący.
JULES
Siedziałem i myślałem.
Siedziałem i myślałem.
VINCENT
(z pełnymi ustami) O czym?
JULES
O cudzie, którego byliśmy świadkami.
VINCENT
Którego ty byłeś świadkiem. Ja byłem świadkiem dziwnego przypadku.
JULES
Wiesz, co to jest cud?
VINCENT
Akt Boga.
JULES
A co to jest akt Boga?
VINCENT
Chyba coś takiego, kiedy Bóg czyni niemożliwe możliwym. Ale przykro mi, Jules, dzisiejszy ranek pod to nie podpada.
JULES
Nie rozumiesz, Vinc, że to nie ma znaczenia. Osądzasz całą sprawę w niewłaściwy sposób. Nie chodzi o to, co się wydarzyło. Być może to Bóg zatrzymał kule, przemienił Colę w Pepsi, znalazł moje kluczyki. Ale nie tak należy do tego podchodzić. To nieważne, czy był to cud spełniający wymogi cudu, czy nie. Ważne jest to, że poczułem dotknięcie Boga. Bóg się w to wmieszał.
VINCENT
Ale dlaczego?
JULES
I właśnie tego, kurwa, nie wiem! Nie wiem, dlaczego. Ale nie mogę znów pogrążyć się we śnie. VINCENT Mówisz serio? Naprawdę chcesz się wycofać?
JULES
Z branży? Jak najbardziej. Vincent zjada kolejny kęs, Jules popija kolejny łyk kawy. W tle widzimy Gościa wołającego Kelnerką. GOŚĆ Garçon! Kawa! Rozpoznajemy w nim Dziubaska z pierwszej sceny filmu.
VINCENT
Dobra, jeśli się wycofasz, czym się będziesz zajmował?
JULES
Właśnie nad tym tak medytowałem. Najpierw doręczę ten neseser Marsellusowi. A potem będę głównie chodził po matce Ziemi.
VINCENT
Co to znaczy, „chodził po matce Ziemi”?
JULES
No wiesz, jak Caine w „Kung Fu”. Od miasta do miasta, nowi ludzie, nowe przygody.
VINCENT
I długo tak będziesz chodził?
JULES
Póki Bóg nie wybierze mi miejsca na stałe.
VINCENT
A jeśli tego nie zrobi?
JULES
Będę czekał, jeśli trzeba - w nieskończoność.
VINCENT
Więc postanowiłeś zostać menelem?
JULES
Nie, będę po prostu Julesem. Ni mniej, ni więcej.
VINCENT
Nie, Jules, będziesz kropka w kropkę jak te dupki żebrzące o drobne. Snują się jak banda popierdolonych zombie, śpią w kubłach, zżerają to, co ja wyrzucę do śmieci, i psy na nich szczają. Jest na takich ludzi odpowiednia nazwa: to menele. I jeśli nie będziesz miał roboty, mieszkania ani legalnego dochodu, będziesz tylko pierdolonym menelem.
JULES
I tu, przyjacielu, nasze zdania się różnią.
VINCENT
JULES
Cuda bywają różne, Vince.
I tu, przyjacielu, nasze zdania się różnią.
VINCENT
To, co się zdarzyło, było niezwykłe, nie ma co do tego żadnych wątpliwości, ale to nie była zamiana wody w wino...
JULES
Cuda bywają różne, Vince.
VINCENT
Nie opowiadaj mi takich pierdoł!
JULES
Jeśli przerażają cię moje odpowiedzi, Vincent, powinieneś się powstrzymać od zadawania pytań.
Kiedy podjąłeś taką decyzję? Siedząc tu nad swoją babeczką?
JULES
Tak. Siedziałem tu, piłek kawę, jadłem babeczkę, wspominałem całe zajście i nagle doznałem, jak to nazywają alkoholicy, „chwili jasności”.]
Muszę się odesrać. Ciąg dalszy nastąpi. Vincent wychodzi do ubikacji. Jules, samotny przy stoliku, odgryza kawałek babeczki, kiedy... Dziubasek i Misio Pysio zrywają się na równe nogi z bronią w ręku.
DZIUBASEK
Ludzie, zachować spokój! To napad!
MISIO PYSIO
Niech któryś z was, pojebańców, spróbuje drgnąć, a rozpierdolę wszystkich w drobny mak! Jasne? Jules podnosi wzrok i nie wierzy własnym oczom. Pod stołem sięga po swoją czterdziestkę piątkę. Wyjmuje ją i odbezpiecza.
DZIUBASEK
Goście siedzą na miejscach, kelnerki na podłogę!
MISIO PYSIO
Teraz znaczy teraz! Róbcie to, do kurwy nędzy, albo zginiecie! Jak błyskawica, Dziubasek przemieszcza się w kierunku kuchni, podczas gdy Misio Pysio wrzaskami i pogróżkami sieje wśród gości blady strach.
DZIUBASEK
Meksykańcy, wynocha z kuchni, już! Hasta luego! Z kuchni wychodzi trzech kucharzy i dwóch pomywaczy. Na ziemię, albo przysmażę wam tyłki, comprenden? Najwyraźniej comprenden. Odzywa się tęgawy kierownik.
KIEROWNIK
Jestem tu kierownikiem, nie chcę żadnych kłopotów... Podchodzi do niego Dziubasek.
DZIUBASEK
Będziesz mi sprawiał kłopoty? Staje tui przy nim i przyciska mu do szyi lufę rewolweru. Co? Będziesz mi sprawiał kłopoty?
KIEROWNIK
Nie, nie będę. Nie będę sprawiał żadnych kłopotów!
DZIUBASEK
Sam nie wiem, Misiu Pysiu. Facet wygląda mi na typ bohatera.
MISIO PYSIO
Nie ryzykuj. Rozwal go! Goście krzyczą. Jules spokojnie obserwuje, zaciskając dłoń na swojej czterdziestce piątce.
KIEROWNIK
Błagam, nie! Nie jestem bohaterem! Jestem tylko kierownikiem kawiarni. Bierzcie, co tylko chcecie!
DZIUBASEK
Poproś ludzi o współpracę, a będzie po wszystkim.
KIEROWNIK
Ludzie, zachowajcie spokój i współpracujcie z nimi, a za chwilę będzie po wszystkim!
DZIUBASEK
Spisałeś się, a teraz tyłek na ziemię!
WNĘTRZE. TOALETA W KAFEJCE - RANEK
Vincent, siedząc na muszli klozetowej czyta „Modesty Blaise”, nieświadom piekła, jakie się rozpętało za drzwiami.
Scenariusz filmu PULP FICTION, Quentin Tarantino, Wydawnictwo Da Capo, 1997.
Uwielbiam Quentina!
OdpowiedzUsuń