sobota, 6 października 2012

Śmierć Sylvii


Anne Sexton -  Śmierć Sylvii

dla Sylvii Plath

O Sylvio, Sylvio
z umarłym pudełkiem kamyków i łyżeczek,

z dwójką dzieci, dwojgiem meteorów
błąkających się bez celu po maleńkiej bawialni,

z ustami w prześcieradle,
w niemej modlitwie do belki w dachu,

(Sylvio, Sylvio,
dokąd odeszłaś
po tym, jak napisałaś do mnie
z Devonshire
o uprawianiu ziemniaków
i hodowli pszczół?)

co wcześniej szykowałaś po cichu,
że ci tak głośno poszło?

Złodziejko! –
jak zręcznie wśliznęłaś się,

sama się wśliznęłaś
w śmierć, której tak bardzo pragnęłam i od tylu lat,

w śmierć, o której mówiłyśmy, żeśmy z niej wyrosły,
w śmierć, którą hołubiłyśmy u naszej chudej piersi,

o której tak często gadałyśmy w Bostonie
obaliwszy trzecią matrini extra dry

w śmierć, która opowiadała o psychiatrach i leczeniu,
w śmierć, która nas namawiała jak spiskujące panny młode,

w śmierć, której zdrowie piłyśmy
najpierw powody, a potem cichy czyn?

( Bostonie
śmiertelny
rajd taksówkami
tak, znowu śmierć,
tamta jazda do domu
z naszym chłopakiem.)

O Sylvio, pamiętam tego sennego perkusistę
który bił laskę przed nami, dawna historia,

tak chciałyśmy, żeby się spuścił
jak sado, albo jak nowojorska ciota.

Żeby odwalił robotę,
jakiś nakaz, okno w ścianie lub dziecinne łóżeczko,

od tamtych dni trwał
w ukryciu naszych serc, szaf,

i widzę teraz, że latami przechowywałyśmy
pamięć o nim, stare samobójstwa

i już wiem teraz, ma wieść o twej śmierci,
jak okropny to smak, jak sól.

(A ja,
ja też.
Sylvio, teraz ty
znów ty
i znowu śmierć,
tamta jazda do domu
z naszym chłopakiem.)

i tylko mówię
z rękoma wyciągniętymi ku tamtemu miejscu z kamieni,

czym więcej jest twa śmierć
niż czymś, co zawsze było,

kretem, który wypełz
z jednego z twoich wierszy?

(O przyjaciółko,
gdy księżyc jest zły,
i król odszedł
a królowej żarty się skończyły,
mucha w barze powinna zaśpiewać!)

O matko drobniuteńka,
ty też!
O śmieszna księżniczko!
O jasnowłose maleństwo!

tłum. Grzegorz Musiał

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz