środa, 24 października 2012

Sandor Marai o ... (5)



O PRÓŻNOŚCI

Czy najwięcej i najokrutniej nie cierpiałeś z próżności? Czy nie chciałeś stale czymś się popisać? Biegłością umysłu i ducha, albo też innymi, bardziej podejrzanymi i śmieszniejszymi, uzdolnieniami, towarzyską przebojowością, swoim entree lub znajomością ludzkich rzeczy? Kręciłeś się na targowisku świata i byłeś tak śmieszny, jak clown na posypanej trocinami cyrkowej arenie, kiedy naśladuje niebezpieczne pokazy poskramiaczy zwierząt i siłaczy. I dlaczego nigdy nie pomyślałeś, że poklask, jaki możesz zdobyć, jest tylko przypadkowym poklaskiem nudzącego się, zawistnego i dziecinnego tłumu? Jedna chwila samotności, samopoznania, kiedy przezwyciężyłeś próżność, więcej dała tobie i światu niż wszystkie żałosne przedstawienia, jakie dawałeś przed światem. Jeden gest pokory jest bardziej bohaterski niż wszystkie cyrkowe numery, jakie ludzie oklaskują. Pomyśl o tym, póki nie jest za późno.

O TYM, ŻE PIĘKNO JEST KRUCHE

Jesteś niespokojny, bo twoje zmysły drażni i prowokuje ta piękna, młoda kobieta, i obawiasz się, czy swojej urody i młodości nie dzieli z innymi? A czegóż ty się po niej spodziewasz? Jakichś ślubów klasztornych, ponurej wierności? Nie po to jest piękna i młoda. Pomyśl tylko, jak wielką troską i zmartwieniem jest dla niej to kruche piękno i ta przemijająca młodość, ten okrutny dar, jakim Stwórca ją pobłogosławił i ukarał — to piękno, które z każdym dniem, z każdą chwilą zmienia się, przemija, staje się coraz bledsze i kruchsze? Czy ona może myśleć o czymś innym, czy może oddać swoje serce czemuś innemu niż własnemu pięknu i własnej młodości, czy może zajmować się czymś innym, prawdziwie i bez reszty, wedle swego serca i dla swojego dobra? To tak, jakbyś chciał zatrzymać słoneczną chwilę poranka albo swoiste oświetlenie morza, jakbyś życzył sobie, aby świat na wieki pozostał właśnie taki! Ucz się skromności, ciesz się pięknem, ale nie oczekuj od niego więcej nad to, co może dać. Natomiast ciepła życia szukaj gdzie indziej — piękno jest zimnym płomieniem, nie można się przy nim ogrzać.

OGÓLNIE O CHOROBIE

Chorobę należy przyjmować z taką samą pokorą, z jaką przestępca przyjmuje zasłużony i sprawiedliwy wyrok. Albowiem choroba zawsze wynika z konfliktu naszego charakteru, natury, gniewu i namiętności, słabości i grzesznych skłonności. Jeżeli na ulicy potrącił cię tramwaj, również i ty jesteś przyczyną tego wypadku — dlaczego nie byłeś bardziej czujny, rozważny i przezorny niż nieprzyjazny świat! Nie mówię, że zachowując zdwojoną czujność, rozwagę i przezorność, możesz uniknąć choroby. Choroba jest jednym z naturalnych rekwizytów i instrumentów życia, które wszystko stwarza i wszystko niszczy. Jednakże tryb egzekucji zazwyczaj wybierasz sobie sam. Natura jest dobrotliwym katem — jeżeli zechcesz, przydzieli ci mądry, pełen godności rodzaj śmierci — ciche zgaśnięcie, powolne wypalenie się. Lecz jeśli nie zachowujesz się stosownie do twojego charakteru — zakładając, że masz dobry, ludzki charakter — przypiecze cię na wolnym ogniu. Pamiętaj o tym, gdy zaatakuje cię choroba.

O TYM, ŻE OSZUKUJEMY LEKARZA

Ile razy szedłem do lekarza, nie umiałem uwolnić się od dręczącego i upokarzającego uczucia, że oszukuję kogoś zacnego, kto zgodnie ze swoją sztuką i znajomością człowieka zajmuje się mną skrupulatnie i troskliwie, lecz całkowicie beznadziejnie. Bowiem wszystko, co mógł mi zalecić — lekarstwa, niezwyczajne sposoby leczenia, woda lub słoneczna kąpiel, proszki i płyny — może nawet leczyło mi nerki, wątrobę albo serce, lecz nie mogło wyleczyć tego, co jest jedyną przyczyną mojej choroby — mojego trybu życia, który wynika z mojego charakteru, z głębi mojej natury i z moich skłonności. Dlatego my obaj — lekarz i chory — zawsze się oszukujemy, poważnie i grzecznie, najlepiej, jak potrafimy. Nie można wyleczyć trybu życia, a odmienić go można jedynie na jakiś czas. Dlatego sama natura, rozumnie, troszczy się o choroby — ponieważ większość ludzi tylko podczas przymusowej kwarantanny, jaką jest choroba, daje wypocząć swoim namiętnościom. il est quelque fois saine d'etre malade — powiedział pewien Francuz. Najwięcej ludzi zmarłoby w wieku czterdziestu pięciu lat, gdyby co jakiś czas nie odpoczęło sobie w łożu boleści.

O UGODZIE

Najważniejsze jest, abyśmy naszą pracę, nasze skłonności i tempo naszego życia godzili z wielkim i odwiecznym rytmem przyrody. Ruch księżyca, zmiana kierunku wiatrów, skwar dnia, prądy nocy, wszystko to tworzy nasz osobisty los, także porządek naszych dni powszednich — człowiek słyszy z bardzo daleka przestrogi i ostrzeżenia, sygnały ostrzegawcze wszechświata… Trzeba żyć jednocześnie ze słońcem i z księżycem, z wezbraniem wód, z zimnem i ciepłem — nigdy przeciwko światu, lecz zawsze w zgodzie z harmonią świata, z powszechnym porządkiem stwarzania i niszczenia. Tylko ci potykają się w życiu, którzy są wewnętrznie głusi na głosy świata.

O TYM, ŻE MUSIMY ŻYĆ TAKŻE SERCEM

Lecz jednocześnie musimy żyć także sercem, tym innym rytmem życia, który jest bardziej tajemniczy i głębiej ukryty, trudniej poznawalny niż porządek, wedle którego toczy się świat. Ten, czyje serce uderza w rytmie osiemdziesiąt razy na minutę, nie może chcieć żyć jak wyczynowi maratończycy. Stale należy słuchać tajemniczych sygnałów Morse'a, wysyłanych przez nasze ciało i charakter, tych subtelnych i energicznych wieści, które określają prawdziwą miarę twojego życia. Komu ambicja i namiętność stępiły zmysły, nigdy już nie usłyszy tych dźwięków. Taki człowiek żyje przeciwko rytmowi swojego ciała, duszy i świata; żyje w sposób niegodny człowieka, a więc nieludzko pokutuje.

Sandor Marai "Księga ziół", przekład Feliks Netz, Czytelnik, seria Mała Proza, Warszawa 2003, wydanie 4.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz