czwartek, 25 października 2012

Jesteś tam po to, by go ogłupiać

Mój drogi Piołunie

Dostrzegam, o co ci chodzi w tym, co mi donosisz o kierowaniu lekturą twego pacjenta i trosce, by dużo przestawał ze swym przyjacielem, materialistą. Lecz czy nie jesteś odrobinę naiwny? Wygląda to bowiem tak, jak gdybyś przypuszczał, że argument jest skutecznym środ­kiem, aby go trzymać z dala od szponów Nieprzyjaciela. Mogłoby tak być, gdyby żył kilka wieków wcześniej. W tamtych bowiem czasach ludzie orientowali się jeszcze doskonale, czy jakaś rzecz jest udowodniona, czy nie; a jeśli coś było udowodnione, to rzeczywiście w tu wierzyli. Myślenie łączono wówczas jeszcze z czynem i z gotowością zmiany sposobu życia w zależności od wyniku przeprowa­dzonych rozumowań. Lecz dzięki prasie codziennej i in­nym podobnym środkom oddziaływania w znacznej mie­rze zmieniliśmy ten stan rzeczy. Twój pacjent już od wczes­nej młodości przywykł do tuzina kłębiących mu się w gło­wie i sprzecznych z sobą teorii filozoficznych. Doktryny w jego pojęciu nie dzielą się w pierwszym rzędzie na "prawdziwe" lub "fałszywe", lecz na "akademickie" lub "praktyczne" ,”przeżyte” lub "współczesne", ”konwencjonalne" lub "bezwzględne". Żargon, nie argument jest two­im najlepszym sprzymierzeńcem w utrzymaniu go z dala od Kościoła. Nie trać czasu na przekonywanie go, że materializm jest prawdziwy! Zapewniaj go, że jest silny, nie­ugięty, odważny - że jest filozofią przyszłości. Te rzeczy bowiem są dla niego istotne.

Kłopot z argumentowaniem polega na tym, że cała walka przenosi się wówczas na własny teren Nieprzyja­ciela. On również potrafi przytaczać argumenty, nato­miast w propagandzie naprawdę praktycznej, takiej, jaką ja sugeruję, okazał się w ciągu stuleci daleko mniej spra­wny od Naszego Ojca z Otchłani. Przez sam akt ar­gumentowania rozbudzasz u swego pacjenta zdolność rozumowania, a skoro raz zostanie rozbudzona, któż zdoła przewidzieć następstwa? Nawet gdyby jakiś szczególny tok myśli pacjenta dało się w końcu obrócić na naszą korzyść, to staniesz przed faktem, że wzmoc­niłeś w tym pacjencie fatalny zwyczaj zwracania uwagi na wnioski o charakterze ogólnym, a odwróciłeś jego uwagę od fali bezpośrednich doznań zmysłowych. W twoim interesie leży, aby przykuć jego uwagę do tych bezpośrednich doznań. Naucz go, by nazwał to "życiem realnym" i nie dozwól mu zastanawiać się nad tym, co rozumie przez słowo "realny".

Pamiętaj, że nie jest on, tak jak ty, wyłącznie duchem. Nigdy nie będąc człowiekiem (och, ta nieznośna przewa­ga Nieprzyjaciela!), nie zdajesz sobie sprawy, jak dalece ulegają oni presji zwyczajności. Miałem niegdyś pacjenta, zdeklarowanego ateistę, który miał zwyczaj studiować w czytelni British Museum. Pewnego dnia, gdy tak sie­dział zaczytany, spostrzegłem, że tok jego myśli zaczyna zbaczać na złą drogę. Nieprzyjaciel naturalnie w jednej chwili znalazł się przy nim. Zanim się zorientowałem w sytuacji, ujrzałem, że dzieło dwudziestu lat mej pracy zaczyna się chwiać. Gdybym był stracił głowę i usiłował bronić się przy pomocy argumentów, byłbym zgubiony. Lecz nie byłem na tyle nierozsądny. Uderzyłem momen­talnie w to, co w nim było najbardziej pod moją kontrolą i podszepnąłem, że jest już najwyższy czas na drugie śniadanie. Nieprzyjaciel uczynił przypuszczalnie prze­ciwną propozycję (wiesz, jak nie można nigdy całkowicie podsłuchać, co On mówi), mianowicie że sprawa ta jest ważniejsza od posiłku. Przynajmniej sądzę, że takie mu­siało być jego pociągnięcie, skoro bowiem powiedziałem: "Rzeczywiście, sprawa zbyt jest doniosła, by się do niej o takiej porze zabierać" - pacjent znacznie się rozpogo­dził, w chwili zaś, gdy dodałem: "O wiele lepiej przyjść tu z powrotem po śniadaniu i zastanowić się nad tym z świeżym umysłem" - on był już w połowie drogi do drzwi. Skoro już raz znalazł się na ulicy, walka była wy­grana. Pokazałem mu gazeciarza wykrzykującego tytuł południowego dziennika i przejeżdżający autobus nr 73, tak że zanim zszedł ze schodów, wtłoczyłem mu w głowę niezachwiane przekonanie, że jakiekolwiek dziwaczne myśli mogłyby przyjść do głowy człowiekowi za­mkniętemu samotnie wśród książek, to zawsze zdrowa dawka "realnego życia" (przez co on rozumiał autobus i gazeciarza) wystarcza, aby wykazać, że wszelkie "tego rodzaju sprawy" po prostu nie mogą być prawdziwe. Zdawał sobie sprawę z tego, że znajdował się wówczas na niebezpiecznym zakręcie i w późniejszych latach chętnie wspominał o "tym subtelnym wyczuciu aktual­ności, który jest naszym ostatecznym zabezpieczeniem przed zboczeniami czystej logiki". Obecnie jest już bez­pieczny w domu Naszego Ojca.

Czy zaczynasz rozumieć, na czym rzecz polega? Dzięki procesom, któreśmy w nich zapoczątkowali przed wiekami, jest dla nich rzeczą prawie niemożliwą wierzyć w rzeczy nieznane wtedy gdy to, co znane, znajduje się przed ich oczyma. Narzucaj mu ciągle zwyczajność rzeczy. Nade wszystko nie próbuj stosować nauki (mam na myśli naukę prawdziwą) jako środka obrony przed chrześcijaństwem. Z całą pewnością pobudziłoby go to do myślenia o rzeczywistości, której nie może ani dotknąć, ani zobaczyć. Podobne żałosne wypadki zdarzyły się już wśród współczesnych filozofów. Jeśli już twój pacjent musi parać się wiedzą, to zwróć jego uwagę na ekonomię i socjologię: nie pozwól mu wydostać się z kręgu tego bezcennego "realnego życia". Lecz najlepsze z tego wszystkiego - to nie pozwolić mu w ogóle na studiowanie żadnych prac naukowych, ale wpoić mu na­cechowane pewnością ogólne przekonanie, że on to wszystko zna i że wszystko, co uda mu się zdobyć w przypadkowej rozmowie czy lekturze, jest "rezultatem nowoczesnych badań'. Pamiętaj, że jesteś tam po to, by go ogłupiać. Natomiast ze sposobu rozumowania niektórych z was, młodych diabłów, można by sądzić, że naszym zadaniem jest nauczać.


Twój kochający stryj

Krętacz



C.S. Lewis "Listy starego diabła do młodego" (The Screwtape Letters ), przekład Stanisław Pietraszko, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1990. 

1 komentarz:

  1. świetny tekst!
    przez chwilę bardzo podejrzliwie przyglądałam się półce, szafie, a kubek z herbatą od dziś posądzam o posiadanie rogów. tylko gdzie on je ukrywa??

    OdpowiedzUsuń