piątek, 26 października 2012

Bukowski o ...



O pisarstwie Celine'a

Kiedy pierwszy raz czytałem Celine'a poszedłem do łóżka z wielką paczką krakersów Ritz. Zacząłem czytać i jeść te krakersy, śmiać się i jeść krakersy. Przeczytałem powieść od dechy do dechy bez przystanków. A pudełko Ritzów było puste. Trzeba mnie było widzieć. Nie mogłem się ruszać. Oto co zrobi z tobą dobry pisarz. Niemal cię, kurde, zabije... zły zresztą też. 

O psychiatrii

Myślę, że problem z psychiatrami i pacjentami polega na tym, że psychiatra działa według książki, a pacjent przychodzi z powodu tego, co życie jemu lub jej zrobiło. I mimo że w książce może znaleźć się kilka trafnych spostrzeżeń, kartki w niej są zawsze takie same, a każdy pacjent jest trochę inny. Indywidualnych problemów jest znacznie więcej niż kartek. Chwytasz? Zbyt wielu jest szaleńców, żeby załatwić sprawę słowami "x dolarów za godzinę, kiedy zadzwoni dzwonek - koniec wizyty". Samo to wystarczy, żeby doprowadzić podatną osobę do obłędu. Ledwo co zaczął się taki otwierać i czuć lepiej, a konował mówi: "Siostro, proszę umówić pacjenta na następną wizytę". A przy okazji traci z oczu cenę, która też jest nienormalna. Wszystko to jest tak śmierdząco przyziemne. Facet chce cię wydupczyć. Nie zależy mu żeby cię wyleczyć. Chce swoich pieniędzy. Kiedy zadzwoni dzwonek, proszę wprowadzić następnego "świra". Teraz każdy wrażliwy "świr" zda sobie sprawę, że kiedy dzwoni dzwonek, ktoś robi go w knota. Przy leczeniu szaleństwa nie ma limitu czasu, rachunków też nie da się za to wystawić. Większości psychiatrów których widziałem też niewiele brakuje!

O pięknie

Nie ma niczego takiego jak piękno, szczególnie w ludzkiej twarzy... tym, co nazywamy fizjonomią. To tylko matematyczny i abstrakcyjny układ cech. Np., jeśli nos za bardzo nie wystaje, boki są kształtne, jeśli małżowiny uszne nie są zbyt duże, jeśli włosy są długie... to taka ułuda generalizacji. Ludzie uważają niektóre twarze za piękne, chociaż tak naprawdę, w ostatecznym rachunku, wcale piękne nie są. Matematycznie równają się zeru. "Prawdziwe piękno pochodzi, oczywiście, z charakteru. Nie z kształtu brwi. Tak wiele kobiet, o których powiedziano mi, że są piękne... cholera, jakbym patrzył w talerz zupy. Nie ma niczego takiego jak brzydota. Jest coś zwanego deformacją, ale zewnętrzna "brzydota" nie istnieje... Rzekłem. 

O dobru i złu

Możliwe, że piekła nie ma, tylko ci, którzy tak sądzą, je tworzą. Myślę, że ludzie są przeczuleni. Są przeczuleni wszystkiego. Musisz sam dowiedzieć się, z tego co ci się przydarzy, jak zareagujesz. Będę tu musiał użyć dziwnego terminu... "dobro". Nie wiem, skąd się bierze, ale czuję, że każdy z nas nosi w sobie pokłady dobroci. Nie wierzę w Boga, ale wierzę w tą "dobroć", biegnącą przez nasze ciała jak tunel. Można ją odżywiać. To zawsze niesamowite, kiedy na zapchanej samochodami autostradzie obcy człowiek robi ci miejsce, żebyś mógł zmienić pasy... to daje nadzieję.

O wierze

Wiara jest dobra dla tych, co ją mają. Mnie nią nie obciążajcie. Mam więcej wiary w mojego hydraulika niż w wieczną istotę. Hydraulicy wykonują kawał dobrej roboty. Podtrzymują przepływ gówna.

O Hollywood i "Ćmie barowej"

Kiedy spotkałem ich po raz pierwszy, nie spodobały mi się wszystkie te złote łańcuchy, które Hopper nosił na szyi. Ale Sean był w porządku. Wiedziałem, że ma dość szaleństwa żeby to zrobić, o wiele bardziej niż Mickey Rourke, który i tak nawet nie tyka kielicha. Polubiłem Seana, zwłaszcza wtedy kiedy przyszedł z Madonną. Ona zaczyna o Swinburnie. Ja rzucam kilka swoich zwykłych żartów o tym, jak to Madonna próbuje być na fali. Sean się wścieka. Wstaje, ale ja mówię spokojnie: "siadaj Sean, wiesz, mały, że dam ci radę". Kiedy siada, myślę sobie: "Lubię gościa". Ale Barbet walczył twardo żeby zdobyć pieniądze na ten film. Kiedy hollywoodzkie studia chciały go wydupczyć, przyniósł piłę łańcuchową. Potem wchodzi do studia filmowego, prosto do biura szefa, i opala piłę. I mówi do tych tłustych sukinkotów: "Dobra, a teraz będę sobie obcinał jeden palec za każde dziesięć minut, których nie dacie mi na mój film o Bukowskim". Chyba załapali, że nie żartuje, bo dostał te pieniądze!

O ludziach

Nie patrzę zbyt dużo na ludzi. To wytrąca z równowagi. Mówi się, że jeśli za dużo na kogoś patrzysz, zaczynasz wyglądać jak on. Biedna Linda. Bez ludzi, przeważnie mogę się obejść. Nie napełniają mnie, opróżniają mnie. Nie ma człowieka, którego bym szanował. W ten sposób mam problem... kłamię, ale wierzcie mi, to prawda. Gość z obsługi toru jest OK. Czasami opuszczam tor, a on mówi: "I co? Jak leci, stary?" "Kurna, teraz mogę lać gdzie popadnie... wywieś białą flagę, kolego. Mam już dość." - mówię. A on na to: "O nie! Słuchaj, stary. Powiem ci coś. Chodźmy gdzieś dziś wieczorem, uwalmy się. Skopiemy parę tyłków, wyliżemy jakąś cipkę". Ja mu mówię: "Frank, pozwól, że wezmę to pod uwagę". A on: "wiesz, że im gorzej się robi, tym ja robię się mądrzejszy". Ja na to: "no to musisz być cholernie mądrym facetem, Frank". A on mówi: "wiesz co, to dobrze, że nie spotkaliśmy się kiedy byliśmy młodsi". A ja: "taaa, wiem, co chcesz powiedzieć, Frank. Obaj wylądowalibyśmy w San Quentin". "Dokładnie" - odpowiada.

O samotności

Nigdy nie byłem samotny. Siedziałem w pokoju - myślałem o samobójstwie. Byłem w dołku. Czułem się fatalnie - gorzej niż kiedykolwiek - ale nigdy nie czułem, że inna osoba mogłaby wejść i wyleczyć to, co mnie gryzie. Albo że ileś tam osób mogło by to zrobić. Innymi słowy, samotność nigdy nie była moim zmartwieniem, bo zawsze tak bardzo pragnąłem odosobnienia. Za to na przyjęciu albo na stadionie pełnym wiwatujących ludzi, tam mógłbym czuć się samotny. Zacytuję Ibsena: "Najsilniejsi są najbardziej samotni". Nigdy nie pomyślałem: "Cóż, wejdzie tu jakaś piękna blondynka, da mi dupy, potrze jaja i poczuję się dobrze". Nie, to nie pomoże. Znasz typowe reakcje tłumu: "Hej, jest piątkowy wieczór, co chcesz robić? Siedzieć tak tutaj?" No cóż, tak. Bo tam na zewnątrz nic nie ma. To głupota. Głupole spotykają się z głupolami. Niech się ogłupiają sami. Mnie nigdy nie gnębiła potrzeba pognania w noc. Chowałem się w barach, bo nie chciałem chować się w fabrykach. To wszystko. Żal mi milionów, ale nigdy nie czułem się samotny. Lubię siebie. Jestem najlepszą rozrywką jaką mam. Napijmy się jeszcze wina!

O bólu fizycznym

Kiedy byłem dzieckiem, ciągle mnie kuli. Miałem wielkie czyraki. Na ból fizyczny można się uodpornić. Kiedy byłem w Szpitalu Ogólnym na odsysaniu, wszedł jakiś facet i powiedział: "Jeszcze nie widziałem, żeby ktoś znosił kłucie z takim spokojem". To nie odwaga - jeśli otrzymasz odpowiednią dawkę bólu, ustępujesz - to proces, przystosowanie. Do bólu psychicznego nie da się przystosować. Trzymajcie mnie od niego z daleka.

O sławie

Rozprasza. To kurwa, dziwka, pożeracz czasu. Mnie się udało, bo jestem sławny w Europie, a tutaj nieznany. Jestem jednym z największych szczęściarzy w okolicy. Fartowny ze mnie gość. Kiedy ludzie stają się sławni, robią się z nich fiuty. Stają się nieludzcy i tracą swoje człowieczeństwo, a często, będąc sławnymi, tracą przy okazji i talent: swoją siłę napędową, swoją oryginalność. Tracą wszystko, poza pieniędzmi i swoją sławą. Sława jest naprawdę koszmarna. Jest miarką na skali wspólnego mianownika, umysłów pracujących na obniżonych obrotach. Jest bezwartościowa. Dobrana widownia jest dużo lepsza. 

O cynizmie

Zawsze mnie oskarżano, że jestem cynikiem. Myślę, że cynizm to takie "kwaśne winogrona". Myślę, że to słabość. To mówienie "wszystko jest źle! WSZYSTKO JEST ŹLE!" Cynizm typu "To nie w porządku" to słabość, która nie pozwala przystosować się do tego, co się w danej chwili dzieje. Tak, cynizm jest zdecydowanie słabością. Tak samo jak optymizm. "Słońce świeci, ptaszki śpiewają - więc uśmiechnij się." Taka sama bzdura. Prawda leży gdzieś pośrodku. Co jest, to jest. A jak nie jesteś w stanie sobie z tym poradzić... to fatalnie.

O alkoholu

Alkohol jest prawdopodobnie jedną z najlepszych rzeczy, jakie pojawiły się na ziemi - oprócz mnie, tak... to dwa z największych objawień na powierzchni ziemi. Więc... pasujemy do siebie. Na większość ludzi działa skrajnie niszcząco. Ja jestem tu wyjątkiem. Większość mojej twórczości powstaje pod wpływem. Tak samo z kobietami, no wiesz, kochając się zawsze byłem małomówny, więc alkohol pozwolił mi w seksie na więcej swobody. Rozluźnia mnie, bo w gruncie rzeczy jestem nieśmiałą, zamkniętą w sobie osobą, a alkohol pozwala mi być tym bohaterem, kroczącym przez przestrzeń i czas, robiącym wszystkie te rzeczy... więc go lubię... taaak.

O Szekspirze

Jest przeceniany i nie daje się czytać. Ale ludzie nie chcą tego słyszeć. Widzisz, nie można porywać się na świątynie. Szekspir zapuszczał korzenie przez wieki. Możesz powiedzieć "taki-a-taki jest dennym aktorem", ale nie możesz powiedzieć, że Szekspir to gówno. Jeśli coś jest długo w obiegu, snoby zaczynają się do tego przysysać. Jak pijawki. Kiedy snoby uznają, że coś jest bezpieczne... przysysają się. Gdy powiesz im prawdę, zaczynają szaleć. Nie mogą tego znieść. To zamach na ich własny proces myślowy. Brzydzę się nimi.

O poezji

Zawsze pamiętam, kiedy na dziedzińcu w gimnazjum wyskoczyło słowo "poeta" lub "poezja", wszyscy ci mali goście śmiali się i robili z niego jaja. Teraz widzę dlaczego. Bo to fałszywy produkt. Był fałszywy, snobistyczny i wsobny przez wieki. Jest wydelikacony. Przeceniony. Jest stekiem bzdur. Poezja na przestrzeni wieków to prawie totalna bzdura. Kant. Fałszywka. Było kilku dobrych poetów, nie zrozumcie mnie źle. Jest taki chiński poeta zwany Li Po. Potrafił włożyć więcej uczucia, realizmu i pasji w cztery, pięć prostych linijek, niż większość poetów w dwanaście czy czternaście stron swojego gówna. I pił wino. Zwykł palić swoje wiersze i żeglować w dół rzeki pijąc wino. Cesarze go kochali, bo byli w stanie zrozumieć o czym mówił. No ale, oczywiście, palił tylko złe wiersze. (śmiech) Co próbowałem zrobić, jeśli wybaczycie to pokazać tę stronę życia, którą widzi fabryczny robotnik... Wrzeszczącą żonę, gdy wraca z pracy do domu. Podstawowe fakty egzystencji zwykłego człowieka... Coś, o czym rzadko wspominało się w poezji przez stulecia. Napiszcie po prostu, że powiedziałem, że poezja wieków to gówno. Jest żałosna.

O poczuciu humoru

Niewiele go jest. Chyba ostatnim dobrym humorystą był facet zwany James Thurber. Ale jego humor był tak wielki, że musieli go przeoczyć. Ten gość był właśnie kimś, kogo nazywa się psychologiem/psychiatrą wszechczasów. On miał to coś, no wiesz, ten dar postrzegania. Był uzdrowicielem. Jego humor był taki prawdziwy. Musiałeś niemal wywrzeszczeć swój śmiech w szalonej uldze. Poza Thurberem nikt mi nie przychodzi do głowy... Mam trochę poczucia humoru... ale nie tak jak on. Tego co mam, nie nazywam nawet poczuciem humoru. Nazwałbym to... "zmysłem komizmu". Jestem niemal uzależniony od zmysłu komizmu. Wszystko jedno, co się dzieje... jest to zabawne. Prawie wszystko jest zabawne. Wyobraź sobie, codziennie sramy. Zabawne. Nie uważasz? Musimy ciągle się odlewać, wkładać jedzenie do ust, woskowina pojawia się w uszach, włosy się przetłuszczają. Musimy się drapać. Naprawdę paskudne i durne, nieprawdaż? Cycki są bezużyteczne, chyba że... No wiesz. Jesteśmy potworami. Gdybyśmy byli w stanie naprawdę to zobaczyć, moglibyśmy się pokochać... zdać sobie sprawę, jacy jesteśmy niedorzeczni z naszymi poplątanymi jelitami, gównem przepływającym przez nas powoli podczas gdy patrzymy sobie w oczy, mówiąc "kocham cię" żarcie się rozkłada i zamienia w gówno, a my nigdy nie pierdzimy w pobliżu siebie. To wszystko zakrawa na komedię.

O kobietach i seksie

Nazywam je maszynkami do narzekania. Dla nich z facetem nic nigdy nie jest w porządku. Człowieku, kiedy jeszcze dorzucisz do tego tę histerię... zapomnij. Muszę wtedy wyjść, wsiąść w samochód i jechać. Dokądkolwiek. Wpaść gdzieś na filiżankę kawy. Gdziekolwiek. Cokolwiek, byle nie jeszcze jedna kobieta. Chyba są po prostu inaczej zbudowane, co? Zaczyna się histeria - pełny odlot. Chcesz wyjść, nie rozumieją. (Skrzekliwym kobiecym piskiem) "GDZIE IDZIESZ?" "Wynoszę się stąd w cholerę, mała!" Myślą, że nienawidzę kobiet, ale to nieprawda. Wiele z tego to zwykłe gadanie. Usłyszą gdzieś "Bukowski to męska szowinistyczna świnia", ale nie sprawdzą źródła. Jasne, czasami stawiam kobiety w złym świetle, ale mężczyzn również stawiam w złym świetle. Siebie stawiam w złym świetle. Jeśli coś jest złe, mówię, że jest złe - mężczyzna, kobieta, dziecko, pies. Kobiety są takie drażliwe, myślą, że się ich czepiam. To już ich problem. Kiedy byłem młodszy, skakałem z łóżka do łóżka. Nie wiem, to był jakiś trans, seks-trans. Nic tylko pieprzyłem i pieprzyłem... (śmiech) ...Naprawdę! (śmiech) A kobiety, wyobrażasz sobie, wystarczyło powiedzieć parę słów i po prostu chwycić za rękę - "Chodź, mała" - poprowadzić. A one szły, człowieku. Jak się raz załapie ten rytm, potem jest już z górki. Na świecie jest cała masa samotnych kobiet. Dobrze wyglądają, po prostu się nie wiążą. Siedzą tam całkiem same, chodzą do pracy, wracają do domu... Dla nich to wielka rzecz, jeśli jakiś facet je poderwie. A jeśli przesiaduje pod ręką, pije i rozmawia - jest rozrywka. Było w porządku... i miałem szczęście. Nowoczesne kobiety nie będą łatać ci kieszeni... Zapomnij.

MAĆ PARIADKA NR 71 (12-1998)


Źródło: Charles Bukowski

1 komentarz: