środa, 24 października 2012

Bukowski o swoich wielbicielach


Najlepiej ich nie słuchać, zwłaszcza w Europie, gdzie jestem jak Mick Jagger. Idę sobie ulicą i wszędzie pełno tych ludzi wrzeszczących "Bukowski, Bukowski". Nudne to, ale kiedy byłem ostatnio w Paryżu przeżyłem jedną z lepszych chwil w życiu. Siedziałem w kawiarni, kiedy podszedł do mnie jeden z kelnerów z ultra-eleganckiej restauracji po przeciwnej stronie ulicy i powiedział: "Przepraszam bardzo, czy pan jest tym wielkim pisarzem, Bukowskim?" "Jasne" - odpowiedziałem. A on strzela palcami i znikąd pojawia się pięciu facetów. Są ubrani w wymyślne kelnerskie stroje i stają przede mną w rzędzie, a potem, poważni jak nie wiem, kłaniają się. Później robią w tył zwrot - wszelkie słowa zbędne. Piękne! Myślę o tej chwili, kiedy przeklinam się za Sarte'a. Wiesz co, on naprawdę chciał się ze mną spotkać, ale stwierdziłem "ani mi się śni, kochany!" Guzik mnie obchodził Sarte, musiałem się zaopiekować swoją butelką. Ale ostatnio czytałem kilka jego lepszych kawałków i są cholernie dobre. Sarte ujął sprawę w kilku treściwych słowach - "Piekło to inni" - w dziesiątkę, złotko! Żałuję, że mu odmówiłem, ale potem myślę sobie "a w cholerę, i tak pewnie zanudzilibyśmy się nawzajem" i zamiast tego przypominam sobie moich paryskich kelnerów... 

MAĆ PARIADKA NR 71 (12-1998)

Źródło: Charles Bukowski

1 komentarz: