sobota, 22 września 2012

Jak się przechodzi obok


Co ważniejsze wynalazki zdarzają się w okolicznościach i miejscach najbardziej nieoczekiwanych. Weźmy Jabłko Newtona — przecież od tego można dostać dreszczy! Mnie się na przykład zdarzyło, że podczas jakiejś handlowej konferencji bez powodu pomyślałem o kotach — rzecz nie mająca nic wspólnego z porządkiem dziennym obrad — i nagle odkryłem, że koty to telefony. Ot tak, z niczego, jak to zwykle bywa z genialnymi odkryciami. 

Rzecz jasna, że tego rodzaju wynalazek jest zaskakujący, bo nikt nie jest przyzwyczajony do telefonów, co spacerują, piją mleko i przepadają za rybami. Trzeba czasu, żeby zrozumieć, że idzie o specyficzne telefony w rodzaju walkietalkies, a również, że i my jesteśmy specyficzni w tym względzie, żeśmy się dotąd nimi nie posługiwali. 

Wziąwszy pod uwagę, że to zaniedbanie istnieje od czasów antycznych, niewiele można oczekiwać od połączeń dokonanych od czasu mojego odkrycia, bo nie ma kodu, który by nam pomógł zrozumieć przesłania, ich pochodzenie i charakter tych, którzy nam je przesyłają. Jako się rzekło, rzecz nie polega na podniesieniu nie istniejącej słuchawki, by nakręcić numer nie mający nic wspólnego z normalnymi cyframi, a jeszcze mniej na rozumieniu, co do nas mówią z drugiej strony, z przyczyn również nie wyjaśnionych. Że telefon funkcjonuje — demonstruje nam każdy kot z uczciwością nigdy nie dość nagradzaną przez dwunogich abonentów. Ale nikt nie zaprzeczy, że jego czarny, biały, bury lub angorski telefon staje stanowczo u nóg abonenta i podaje wiadomość, którą nasza prostacka i pretensjonalna literatura odczytuje jako miau czy coś w tym rodzaju. Jedwabiste czasowniki, pluszowe przymiotniki, zdania proste lub złożone, ale zawsze gładkie jakby namydlone lub nasmarowane gliceryną, twarzą przemowę czasami mającą związek z głodem, wtedy zresztą telefon przemienia się w kota, ale kiedy indziej wyrażającą całkowite pominięcie własnej osoby, co dowodzi, że kot jest telefonem właśnie. Tępi i pretensjonalni pozwoliliśmy minąć tysiącleciom nie odpowiadając na wołania, nie zastanawiając się, skąd pochodzą, kto jest na drugim końcu tego drutu, który wyprężony ogon usiłuje pokazać nam we wszystkich domach świata. Do czegóż mnie, nam, służy moje odkrycie? Każdy kot to telefon, ale każdy człowiek to biedny człowiek. Skąd może wiedzieć, co nam mówią, jakie drogi nam wskazują? Ja osobiście byłem w stanie jedynie nakręcić przy pomocy zwykłego telefonu numer uniwersytetu, z którym współpracuję, i wstydliwie podać do wiadomości moje odkrycie. Niemal nie warto wzmiankować ciszy zastygłej tapioki, z jaką naukowcy przyjmują tego typu zgłoszenia telefoniczne.

Julio Cortazar "Jak się przechodzi obok" [w]: tegoż "Opowiadania o Łukaszu", przełożyła Zofia Chądzyńska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1982, s. 29-30.

1 komentarz:

  1. miałam kurze ścierać, a czytam o kocich ogonach ;-))
    ma rację: one są jak antenki odbierające sygnały z Kosmosu.
    a z naszej strony tylko ,,cisza zastygłej tapioki", która mi przypomniała rachatłukum, a później to, że mam gdzieś krówki, które domagają się zjedzenia :)

    OdpowiedzUsuń