niedziela, 5 sierpnia 2012

Niespodziewana rozkosz spotkania z czytelnikiem

"Potem stało się coś bardzo dziwnego. Quinn przeniósł uwagę na młodą kobietę po prawej, żeby sprawdzić, czy z tej strony nie znajdzie się coś do czytania. Oceniał ją na jakieś dwadzieścia lat. Na lewym policzku miała kilka krostek, zamaskowanych grubą jak tynk warstwą różowego pudru, i żuła gumę, aż strzelało. Czytała jednak książkę - miękka okładka, krzyczące kolory - więc leciutko przechylił się w prawo i rzucił okiem na tytuł. Wbrew najśmielszym oczekiwaniom była to jego własna książka Samobójczy uścisk Williama Wilsona, pierwsza powieść z Maksem Workiem w roli głównej. Wielokrotnie sobie wyobrażał taką sytuację: niespodziewaną rozkosz spotkania z czytelnikiem. Próbował nawet przewidzieć, jak potoczyłaby się rozmowa: uprzejmie onieśmielony komplementami, z wielkim ociąganiem i skromnością zgodziłby się złożyć na stronie tytułowej autograf, "skoro pani nalega". Lecz gdy te mrzonki się ziściły, ogarnęło go rozczarowanie, a nawet gniew. Sąsiadka mu się nie podobała, drażniło go, że tak niedbale sunie wzrokiem po kartkach, w które włożył tyle trudu. Przyszła mu nagle ochota, żeby wyrwać jej książkę i uciec na przełaj przez dworzec.

Raz jeszcze spojrzał dziewczynie w twarz, próbując usłyszeć dźwięczące jej w głowie słowa książki. Patrzył, jak przemyka oczami z lewa w prawo i z powrotem, ale chyba zbyt nachalnie się przyglądał, bo odwróciła się do niego i spytała z irytacją:
- Coś się nie podoba?
Blado się uśmiechnął.
- Nic, nic - odparł. - Zastanawiałem się tylko, co pani sądzi o tej książce.
Wzruszyła ramionami.
- Taka sobie.
Quinn chciał już zakończyć rozmowę, ale jakiś głos wewnętrzny kazał mu brnąć dalej. Nim zdążył wstać i odejść, następne pytanie padło jakby samo:
- Wciąga?
Dziewczyna znowu wzruszyła ramionami i głośno strzeliła gumą.
- Dosyć nawet. Przy tym rozdziale, co to detektyw się gubi, to aż ciarki przechodzą.
- Sprytny chociaż ten detektyw?
- Sprytny to on jest, tylko za dużo gada.
- Wolałaby pani więcej akcji?
- Chyba.
- Skoro się pani nie podoba, to po co pani czyta?
- A bo ja wiem. - Po raz kolejny wzruszyła ramionami. - Czas szybciej leci. A zresztą, wielkie halo. To tylko książka, nie?

Już miał powiedzieć, że sam ją napisał, ale się zreflektował: przecież to nie ma znaczenia. Dziewczyna była beznadziejna. Nie po to od pięciu lat trzymał w tajemnicy tożsamość Williama Wilsona, żeby teraz się nagle zdradzić, a już zwłaszcza przed nieznajomą idiotką. Ale tak czy owak, nie było to miłe przeżycie. Rozpaczliwie usiłował je przełknąć, zdusić zranioną dumę. Zerwał się z ławki i odszedł, żeby nie dać dziewczynie w twarz".

Paul Auster "Trylogia nowojorska", przeł. Michał Kłobukowski, Rebis, Poznań 2006, s.64-65.

6 komentarzy:

  1. Zbyszekspirze,
    wczoraj buszowałam na Twoim blogu i miałam z tego mnóstwo przyjemności. porównać by to można do wizyty w jakimś wielkim, starym pałacu, w którym jest mnóstwo komnat, a każda stoi otworem! i wszędzie tyle do zobaczenia! :)

    wiesz co? gdybym zobaczyła dziewczynę z gumą do żucia z tomikiem moich wierszy, to myślę, że bym się ucieszyła, że w ogóle po nie sięgnęła :)
    zresztą ten wpis odczytuję szerzej, raczej jako pytanie: jak sobie radzić z tym, że ludzie nas rozczarowują? ja sobie radzę tak, że nie stawiam im zbyt wielkich wymagań. staram się akceptować i rozumieć. pomaga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki za miłe słowa, chyba powieszę je sobie gdzieś przy łóżku i co rano po obudzeniu bedę czytał, aby poprawić sobie humor w walce z depresją.:) Jesteś chyba idealnym czytelnikiem zacisza biblioteki.

      Auster nie jest dobry dla swego bohatera, stawia go w różnych dziwnych i trudnych sytuacjach, jest mi go żal, a zarazem bawi mnie to. wiele razy czytałem różne uwagi pisarzy o czytelnikach, o swoim ideale czytelnika, dla kogo piszą, a tutaj taka wpadka.:) Tak, jak radzić sobie z tym, że świat i ludzie są inni niż sobie wyobrażaliśmy, mniej idealni.

      Czy Twoje wiersze można przeczytać na blogu, który piszesz? Chętnie przeczytam.:)

      Usuń
    2. To się odezwę, ale muszę od razu powiedzieć, że nie znam się na poezji, owszem lubię kilka wierszy kilku autorów, głównie amerykańskich i brytyjskich, tak jak inżynier Mamoń lubił to co już dobrze zna.:)) A mój mail jest na stronie głównej w Zaproszeniu u góry strony, na końcu zaproszenia jest kontakt: zbyszekspir@gmail.com. I nie przejmuj się, że nie na temat, wszystko się ze sobą na tym swiecie jakos łączy i nic nie dzieje się bez przyczyny.:)

      Usuń
  2. Pierwsze skojarzenie - to analogia do własnej reakcji na komentarz pod wpisem świadczący o tym, że komentujący nie przeczytał dokładnie o czym piszę :)na szczęście takie komentarze zdarzają się dość rzadko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe skojarzenie.:) Na szczęście zdarzają się rzadko, ale niestety bywają. A ja osobiście wolałbym aby takie osoby nic nie pisały jak maja pisać cokolwiek, byle zostawić komentarz lub zareklamować się. Sam bardzo rzadko komentuję, musi mnie coś naprawdę zainteresować.

      Usuń
    2. Powoli też dochodzę to tego zdania. Kiedyś wydawało mi się, że sprawiam przyjemność swoim komentarzem piszącemu, podobnie, komentujący sprawia ją mnie. Kiedy nie ma ani jednego komentarza trochę mi smutno, że nie zainteresowałam nikogo nawet na tyle, aby się wypowiedzieć. Z czasem jednak dochodzę do wniosku, że lepiej zamilknąć skoro nie mam nic istotnego do powiedzenia, a komentarze w stylu muszę przeczytać, albo to nie dla mnie - zaczynają mnie z lekka irytować. Pozdrawiam :)

      Usuń