czwartek, 2 sierpnia 2012

Człowiek czytający jest jak ksiądz

Sandor Marai
"Pound wierzył - ogłosił to w Cantos - że „kultura" to czysty język, precyzyjny sposób wyrażania się. Tu zaczyna się człowiek: kiedy w jasnych słowach, sensownie formułuje mądre myśli. Zwierzę odczuwa. Człowiek ocenia".

"Kategorie emigracji: ktoś uciekł z ojczyzny do obcych krajów. Ktoś pozostał w ojczyźnie i ukrywa się we własnej, wewnętrznej obcości. Ktoś żyjąc na emigracji ucieka w samotność. Jak kapłani żydowscy strzegli w Babilonie zwojów Tory, tak dziś pisarz, żyjąc jak w katakumbach, strzeże literatury: z liturgicznym szacunkiem chroni zwoje, które przechowają zamiary i sens literatury na czasy, gdy opadnie już zalew paraliteratury. Szczery kryminał, uczciwy romans nigdy literaturze nie szkodziły: czytelnik wiedział, co czytał. Ale paraliteratura dusi literaturę, ponieważ oszałamia czytelnika, który nawet nie podejrzewa, że to, co czyta, to nie literatura, lecz syntetyczna namiastka. Zawsze, w każdej epoce istniał Flaubert i Dumas ojciec, ale czytelnik w przeszłości doskonale wiedział, że czym innym jest Pani Bovary, a czym innym Trzech muszkieterów. Dziś już tego nie wie, bo uszminkowana na krytykę reklama zamazuje w świadomości ludzkiej prawdę o jakości. Gdy pisarz ośmieli się wysunąć głowę z katakumb, pozostający na usługach paraliteratury naganiacze rzucają się nań i rozszarpują go wraz z dziełem. Traktują go jak zdrajcę, który psuje interes".

"W kawiarni pewien ubrany w letni garnitur mężczyzna w średnim wieku spokojnie czytał książkę. Pośród kanibalów tego lata Człowiek Czytający jest jak ksiądz, który spokojnie odprawia mszę na jarmarku, pośrodku orgii zapachów dochodzących z sąsiedniego rusztu z kiełbaskami".

"Nagrody literackie. Dawniej pisarz najpierw tworzył dzieło życia, a potem zdarzało się, że czasem zakładali mu na szyję nagrodę literacką. Teraz weszło w zwyczaj, że pisarz najpierw otrzymuje nagrodę literacką, a potem w pośpiechu zasiada, by napisać dzieło życia".

"Nie ustaje zalew autobiografii: mężczyźni i kobiety najrozmaitszego pochodzenia i rangi uważają za konieczne opowiedzieć, że żyli na tym świecie i jakie to było cudowne! Mają rację, bo żyć jest w istocie cudownie. Ale to, co opowiadają pod nazwą autobiografii, jest najczęściej tylko zwykłym plotkowaniem. Autobiografia ma rację bytu tylko wtedy, gdy pisarz odczuwa swoje osobiste istnienie jako mikroko-smos uzupełniający w organiczny sposób istnienie uniwersalne. A więc opowiada nie o tym, co się działo z nim i wokół niego, lecz zapisuje, jak świat dział się w nim. To jest ta inna, osobista historia świata".

Sandor Marai "Dziennik", Czytelnik, Kwiecień 2009, s.638.

2 komentarze: